Super-dziewczyny nie płaczą!
Taka jest kolej rzeczy. Piciu zawsze towarzyszy kac, a kacu ból głowy i aspiryna. Albo strach w pierwszy dzień, w nowej szkole. Samo życie.
Taka jest kolej rzeczy. Piciu zawsze towarzyszy kac, a kacu ból głowy i aspiryna. Albo strach w pierwszy dzień, w nowej szkole. Samo życie.
Dzień po świetnej zabawie- pewny dzień, w którym czujesz, jakbyś umierał. I chcesz umrzeć, byle już nie odczuwać bólu. Każdy chociaż raz w życiu, przeżył to na własnej skórze, w swoim ciele, leżąc głową, także w swoim - kiblu.
Ruda dziewczyna wróciła prosto do domu, gdy na imprezie wybuchło zamieszanie. Nie wiedziała dokładnie z jakiego powodu, jak później się dowiedziała z powodu jakiejś bójki - ktoś wezwał policję. I zabawa była skończona. Szukała swojej szczupłej, wiotkiej, pijanej siostry, ale nigdzie jej nie umiała znaleźć - została przy myśli, że wróciła już do domu. - I sama pokierowała się w tą samą stronę. Dyskoteka zamieniła się w małą schadzkę glin oraz w śmietnik - teraz każdy papierek był widoczny. Młody barman, już się nie uśmiechał.
Gdy boso (nogi ją rwały) wdrapała się po schodach i doszła do swojego azylu - do domu, dochodziła 4. Tylko coś przekąsiła i położyła się do łóżka. Zasnęła natychmiast. W kuchni nadal panował bałagan ze "sztuki kulinarnej", był to sygnał, że tato nie wrócił z pracy. W pokoju, po Delfinie nie było żadnego śladu. Książka leżała tam, gdzie wcześniej rzuciła ją J.
Mijały godziny, minuty, sekundy. A Julita czuła się, jakby mijały dni. Swoje odsypianie skończyła, wstając przed 8. Wstała i podążyła ze zmartwioną miną do kuchni. Popijała mleko z kartonika, bo nic innego w lodówce nie znalazła. A swoją sukienkę, zamieniła na szare leginsy i przydługi sweter. Na jej twarzy nie było już śladu, żadnego makijażu. Kiedy rozsiadła się wygodnie na parapecie, dając kolana pod brodę a karton kładąc obok, poczuła, że coś przykleiło się jej do czterech liter. Sprawnie podniosła tą część ciała i wyjęła problem. Usiadła na kartce. Dokładniej to na liście. Od taty.
Przeczytała wszystko sprawnie, szybko, z góry na dół. Podporządkowała się ostatniemu punktowi. Ojciec lubił pisać wszystko w paragrafach. Z listu wynikało także, że nic mu nie jest- jeden kamień z serca. Ale gdzie Delfina się podziewa? Starsza siostra nie umiała przestać o niej myśleć.
Po przeczytaniu i zakreśleniu ostatniego polecenia, ubrała tylko krótkie kozaki na nogi, okulary na nos i wyszła z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Pod wycieraczkę, wsunęła zapasowy klucz - jakby Delfina wróciła.
Dziewczyna odwiedziła warzywniak, bo to należało do 4 podpunktu. Krzątała się po supermarkecie, popychając sklepowy wózek. Wrzucała do niego, wszystko co przypadło jej to gustu, pod względem koloru i zapachu. Nie tracąc jeszcze imprezowego klimatu, który zakończył swój bieg, nie całe 5 godzin temu - śpiewała pod nosem i bujała swoim wiotkim ciałem w rytm piosenki. Zwracała na siebie uwagę innych klientów. Ukradkiem spoglądała z pod okularów, bo nawet w sklepie ich nie ściągnęła. I jechała wózkiem dalej, przez sklep. Przy jakiejś wystawie sklepowej zatrzymała się na dłużej, po czym pogroziła w jej stronę palcem, uśmiechając się. Stała przed ekspozycją alkoholi. Okulary przeciwsłoneczne wróciły na nos i ruszyła dalej. Niespodziewanie w jej koszyk wjechał inny wózek. Aż podskoczyła z zaskoczenia. A później zaskoczenie i pobudka wzięły górę.
-Co pan sobie, wyobra...! - Zaczęła, urywając zdanie. Z tej przyczyny, bo przed nią rozciągał się widok mężczyzny, z opaloną skórą i blond włosami. Widziała go już wcześniej. Zżerała ją ciekawość na jaką literę zaczyna się jego imię. Musiała, po prostu musiała sobie go owinąć wokół palca. Stał się jej celem. Podjęła ryzyko, zaczynając z nim znajomość.
-Czy my... nie widzieliśmy się gdzieś już wcześniej? - Zmieniła ton głosu na delikatniejszy. Ściągając okulary, posłała mu tajemniczy uśmiech.
-Boisko? Boisko. - Uśmiechnął się. - Rozmawiałaś z trenerem. - Jego wózek był prawie pusty, gdy spojrzała w tą stronę.
-O, tak, dokładnie. - Jestem Julita, jakby co. - Uśmiechnęła się i udając nieśmiałą, podała tak samo rękę. Odwzajemnił uśmieszek i uścisnął jej małą dłoń.
-A ja Sergio, miło cię poznać. - Odpowiedział. Julita powtórzyła jego imię, kilka razy, szeptem.
-Cała przyjemność po mojej stronie... Sergio. - Zaakcentowała literkę "s". Dając mu coś do zrozumienia.
W jego towarzystwie obeszła resztę sklepu, rozstając się dopiero przy kasie.
Wówczas po godzinie była już z powrotem. Wróciła obładowana dwoma siatkami. Na chwilę zapomniała o kłopotach. Poddała się przyjemności myśleniu o Sergio. W przed pokoju zauważyła rzymianki Delfiny. Uśmiechnęła się do siebie, biorąc pod pachy siatki, poszła do kuchni.
-Hej, zgubiłaś się? Czy co? Już miałam dzwonić na hiszpańskie gliny... gdzieś była? - Zaczęła ją nękać już od progu.
-Cześć. - Odezwała się szeptem druga dziewczyna. Podpierała blat przy lodówce i miała przyłożony do głowy lód w worku. Policzek miała siny a na oczach rysowały się jej cienie z makijażu. - Spacerowałam po mieście. Musiałam pomyśleć... - Skończyła i zmieniła rękę, podtrzymującą zimny okład.
-W nocy? Ale sobie moment znalazłaś. To teraz wyglądasz, jak wyglądasz. - Przerwała i zaczęła opróżniać zawartość siatek. - A w policzek, co ci się stało? - Zapytała nagle. Delfina nie odpowiedziała, tylko sięgnęła po sok pomarańczowy.
-Mam dobrą i złą wiadomość. Od której zacząć? - Zapytała Julita, równocześnie siadając na stolę.
-Od dobrej.
-Nie ma taty. A zła to to, że musimy tutaj posprzątać i mamy "szlaban". - Skrzywiła usta po czym zeskakując ze stołu podała list siostrze.
-"Kochane córki, chciałbym was poinformować o, jeden: macie posprzątać to co nabrudziłyście, dwa: macie szlaban, a jak to nie zadziała to, trzy: zero kieszonkowego i przyjemności materialnych, typu nowe buty, szminki itp. Cztery: zróbcie zakupy. Podpis: tata. W PS- nie, nie jestem zły. Ale myślałem, że dorosłyście. Jestem, jak coś w pracy." - Przeczytała Delfina na głos i uniosła brew.
-Nie rozumiem, przecież nie jest zły... - Uśmiechnęła się i przystawiła lód na policzek. Julita zrobiła minę zbitego psa i wzięła sok od swojej siostry.
-Nie zgadniesz kogo spotkałam. - Z powrotem usadowiła się na stolę. - Tego samego blondyna, co widziałyśmy na treningu. Ma na imię Sergio. I wiesz czego jeszcze się dowiedziałam! On też był na tym wczorajszym... yyy dzisiejszym melanżu. Uwierzysz? Spotkał się tam z kilkoma znajomymi, ale zniknęli mu szybko z oczu. Niesamowite... - Uśmiechnęła się, wspominając jego twarz.
-Aha. - Skomentowała Delfina i lekko uniosła kąciki ust. Ona też przeżyła coś niesamowitego, ale jak na razie chciała zostawić to dla siebie. Zatrzymać go w tajemnicy - dla siebie.
-Dokucza ci ból głowy? Zaraz dam ci coś przeciwbólowego. - Zaoferowała się Julita. Schodząc ze stołu, zaczęła szukać po szafkach czegoś typu Apap, Ibuprom itp. A w tym samym czasie do mieszkania wszedł ojciec.
***
Po wprowadzeniu do kuchni ponownego ładu, siostry zrobiły sobie zasłużoną przerwę. Julita rzucając się na kanapę, złapała za laptopa, a Delfina za książkę. Obie odpoczywały i leczyły kaca po przetańczonej nocy.
-Mogę? - Do pokoju zawitał tata. Zapytał czy może wejść, ale tak, czy tak wszedł by to pokoju. Miał coś ważnego do powiedzenia swoim pociechom. Delfina wyprostowała się i usiadła po turecku, a tata obok niej. Uśmiechnął się do młodszej córki, po czym na jego twarz wkradł się grymas i dotknął jej sinego policzka. Delfina zignorowała to i potrząsnęła głową na znak, że to nie ważne i nieistotne.
-Dobrze, rozmawiałem z waszą mamą. Postanowiliśmy razem, że trzeba was trochę usamodzielnić i dlatego, od teraz każda z was będzie pracować na siebie. Jeśli nie będzie wam starczać na swoje zachcianki, będziecie zmuszone poszukać sobie jakiejś pracy, obojętnie jakiej. A w razie największych problemów mogę pomóc. - Uśmiechnął się, jakby była to wesoła nowina.
-Już i tak za późno, żeby wychować Jul. - Uśmiechnęła się Delfina i posłała jej złośliwe spojrzenie.
-Mam nadzieję, że nie jest za późno. - Skomentował z uśmiechem ojciec, a Julita nic nie odpowiedziała. Udawała Greka, ale w głowie miała już pomysł, jak sobie załatwić niezłą pracę. Delfina po chwili wzruszyła ramionami, "przecież wytrzymam bez zakupów" - pomyślała i wróciła do lektury. Ojciec jeszcze chwilę siedział na łóżku swojego dziecka, ale później wyszedł, zatapiając się w fotelu w salonie i zapominając o Bożym świecie zaczął czytać gazetę polityczną.
Za kilka minut Julita podniosła się z kanapy. Odłożyła notebook'a a zamieniając go na telefon komórkowy, wyszła w pośpiechu z pokoju i weszła do łazienki. A tam wykręciła numer, który miała wypisany na wewnętrznej stronie ręki.
-Hej, to ja. Zrobisz coś dla mnie? - Odezwała się do osoby po drugiej stronie.
-Co zechcesz. - Odpowiedz usłyszała natychmiast. Zrobiło jej się ciepło na duszy i pierwszy raz od przyjazdu pomyślała, że może jednak przywiezie z Hiszpanii niezapomniane wspomnienia.
Bardzo absorbująca opowieść.Z niecierpliwością czekam na kolejne części.Życzę natchnienia i pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńWybacz, że dopiero teraz czytam i komentuję, ale miałam urwanie głowy i dopiero teraz znalazłam chwilę odetchnienia :) Rozdział jak zawsze świetny! Co tu dużo mówić :D Najbardziej zastanawia mnie to spotkanie Delfiny z Mesutem z poprzedniego rozdziału.. Mam nadzieję, że za niedługo dowiem się, co się tak naprawdę wydarzyło ;) A co do Julity... no, no, Sergio wpadł jej w oko? ;D Czekam na więcej! I weny życzę! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znalazłaś czas żeby przeczytać moje wypociny;)
Usuńfajny blog zaprasza http://przyjaciele-i-ja-pr.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRównie dobry jak poprzedni ;) Mam nadzieję , że prędko nie skończysz swojej przygody z blogami ;D
OdpowiedzUsuńo, dzięki ;)
Usuń