Nie wiem, czy umiem mówić o uczuciach.
Na południu Madrytu, dzień mijał w tym samym tempie co w innych rejonach stolicy. Słońce rozgrzewało i opalało skórę. Ludzie się kochali i kłócili; potrzebowali snu, mobilizacji i miłości. Było ciepło, choć chłodniej, niż na co dzień. Dłonie mogły marznąć z zimna albo wrzeć z gorąca. Wystarczyło podjąć właściwą decyzję.
Spotkały się przy siatce, obie były już przebrane w strój sportowy, naturalnie każda w swoim stylu. Przybiły sobie piątkę.
-Jak się czujesz ze świadomością, że to ja wygram? - Zagadnęła Delfinę i odeszła od siatki kręcąc biodrami. Delfina popukała się z uśmiechem w czoło, trzymając w niezabandażowanej ręce rakietkę do tenisa i piłkę, i po zmierzała zza linię końcową, żeby zacząć wymianę. Stały po przeciwnych stronach kortu, Jul przybrała poprawną pozycję, do odebrania, a Delfina przygotowywała się do serwu.
Wypuściła haust powietrza, po czym uderzyła z dużą siłą rakietką w żółtą, gumową piłkę. Piłka przeleciała nad siatką i wylądowała na polu serwisowym przeciwnika, w tym przypadku Julity. Jul zerwała się do biegu, w dobrym czasie dobiegła i wymierzyła przyłożenie. Piłka ponownie przeleciała nad siatką i odbiła się na przeciwnym polu. Rozpoczęły wymianę, w której naprzemiennie odbijały piłkę nad lub obok siatki. Wymiana toczyła się do momentu, gdy jednej ze sióstr nie udało się wykonać prawidłowego odbicia. W tej okoliczności była to Delfina. Potknęła się i uderzona piłka poleciała prosto w taśmę siatki. Julita wysłała jej w powietrzu całusa, równocześnie dziękując jej za punkty.
Za chwilę, jeszcze raz ustawiła się zza linią końcową i zaserwowała. Piłka okazała się asem. Uderzyła z najwyższą precyzją, w plasowany sposób, poza zasięgiem siostry.
-Dobre podanie. - Odezwała się Julita, gdy znów podeszły pod siatkę i przybiły ze sobą piątkę.
-Nie dziękuję. - Uśmiechnęła się i pokazała język Julicie. Po przybiciu piątki, Delfina chciała odejść, ale siostra chwyciła ją za nadgarstek.
-Uśmiechasz się. Czy wczoraj, pod moją nie obecność, coś się stało? - Zapytała, tajemniczo mrużąc oczy. - Taka chandra trzyma cię przez przynajmniej dwa tygodnie. Coś musiało się stać. - Skończyła, ale nie puściła ręki siostry. Delfina drugą ręką zakryła oczy, niby przed promykami słońca, ale może powód był inny, może nie chciała, żeby siostra w nich przeczytała, że spotkał ją zaślepiony amor?
Młodsza z sióstr po chwili z chichotem wyrwała się z uścisku i oddaliła się. Nie chciała niczego zdradzać. A może nie umiała ubrać w słowa te sentymenty?
-To przez jakiegoś... mężczyznę? - Rzuciła nagle pytanie. Niby tak od niechcenia, ale z drugiej strony, jakby wszystko już wiedziała.
-A tobie, to kto tam załatwił pracę? Nie uwierzę, jak powiesz, że jakaś kobieta, czy "zwykły znajomy". - Odgryzła się Delfina i wymachując rakietą, stwarzała pozory, że odbija piłki lecące w jej stronę.
-Akurat pracę załatwił mi "tylko przyjaciel". - Wpadła w jej rytm, czy odgadła jej zamysł. - Ale czemu rozmawiamy o mnie... nie odwracaj kota ogonem siostrzyczko. Chcę się dowiedzieć kto to jest i czy w ogóle jest.
-Czemu uważasz, że musi być "ktoś"? - Zapytała z lekkim speszeniem, ale prawie niezauważalnym. Tylko ona wtedy wiedziała, jakie myśli wprawiły ją w taki stan.
-Nie jestem przecież ślepa. Poprzedniego dnia, gdy skończyłam pracę i przyszłam po ciebie pod recepcję, zauważyłam w tobie coś... innego. Jakbyś miała iskierki w oczach. W ogóle całą drogę mi nie narzekałaś, i zasadniczo mało co się odzywałaś.
-Czy motywem musiał być mężczyzna? - Zapytała głosem Sherlocka Holmsa i przeszła w poprzek kortu, trzymając rękę na taśmie siatki. Starała się, jak najbardziej ukryć swoją twarz, która prawdopodobnie płonęła od rumieńców.
-Nie wiem. Ty mi powiedz. - Wiem! Przecież przysłał ci kwiaty! - Wystrzeliła, jak z karabinu. Dlaczego nie zostawi jej w spokoju? Czemu nie ciśnie tego tematu w kąt?
-No, DOBRZE. Jest KTOŚ, ale nie wiem jeszcze jaką rolę zagra w moim życiu. - Więcej nic nie powiem bez adwokata! - Założyła ręce na piersi, jak obrażony przedszkolak.
-A jednak! - Julita rzuciła w Delfinę piłeczką. - Siostrze nic nie chciałaś powiedzieć? Wstydź się. - Uśmiechnęła się. Julita zakręciła rakietką w powietrzu i ukształtowała figurę do odbioru, wypinając się nieco do tyłu.
Teraz serwowała Julita, ale jej odbicia nie należały do najlepszych. Gdy było 15 - 40 dla Delfiny, która musiała zdobyć ostatni punkt, by wygrać gem, Julita niepostrzeżenie zatrzymała grę, przez udawanie bólu.
-Jul? Wszystko okej? - Zawołała, jeszcze trzymając rakietkę nad głową, z kolei Julita bezwładnie położyła się na plecach, na ziemi. - Hej? Żyjesz? - Delfina nie uderzyła a opuściła rękę wzdłuż ciała. Zorientowana, pomaszerowała pod siatkę, którą po chwili przeskoczyła i doszła do siostry, która wiła się z bólu, trzymając się za kolano.
-Hej? Co ci jest? Mam kogoś zawołać? - Zapytała z troską Del, schylając się nad Julitą. Jej włosy spięte w wysoki kucyk, leciały jej na twarz, a czerwony, krótki t-shirt niespodziewanie zasłonił fragment wcześniej odsłoniętego brzucha. Patrząc z perspektywy podłogi, jej nogi wydawały się być jeszcze dłuższe, niż były.
-Halo? Świrusko? - Zaledwie skończyła mówić, a Julita rychło podniosła się z ziemi i powaliła Delfinę na grunt, równocześnie na niej siadając. Nie umiała powstrzymać śmiechu, a nawet łez.
-Czemu za każdym razem się na to nabierasz? - Odezwała się siedząc na Delfinie. Teraz to ona mogła skomleć.
-Au. Jesteś wariatka i tyle. - Skomentowała i sprawdziła oba łokcie, czy nie przysporzyła się następnych ran.
-Ja wiedziałam, ja od dziecka widziałam siebie w zapasach. - Odpowiedziała nie zważając na komentarz brunetki. Uśmiechnęła się i podniosła obie ręce do góry, w geście zwycięstwa.
-Dobrze, że rakietce nic się nie stało. Możesz ze mnie zejść? - Zapytała, jakby od niechcenia. Wiedziała, że Julita tak szybko nie da za wygraną. - Co mam zrobić, żebyś dała mi spokój? Dobra, dobra wygrałaś gem, ale proszę zejdź ze mnie...
-Spokojnie siostra. Nie poddawaj się na dzień doby i nie sprzedawaj mi duszy. Powalcz trochę ze mną. Przeciwstaw się. - Skończyła. "Walczyć to już dawno temu przestałam" - Pomyślała.
-Jak mnie puścisz, to mogę ci zdradzić na ile liter jest Jego imię. - Negocjowała Delfina, już trochę uprzykrzało jej leżenie na twardej ziemi dodatkowo z bonusowym ciężarem - sylwetką Julity. Starsza siostra w tym przypadku "ta na górze", przytaknęła i pomogła wstać brunetce.
-Pięć. - Policzyła jeszcze raz na palcach, mówiąc w myślach TO właśnie imię. - Tak, pięć. Nie mniej i nie więcej.
-Za dużo mi to nie mówi, ale dzięki, że teraz, gdy okazałam się silniejsza to mi ufasz. - Uśmiechnęła się i uniosła kciuk do góry. Delfina zrobiła minę zbitego psa.
-Chodź, teraz ja ci pogram na nerwach. - Niespodziewanie przytuliła się do rudej dziewczyny i zaczęła ją łaskotać. A kto wie, że Julita ma łaskotki i, że jest to jej najsłabsza strona, to Julita ma przechlapane - w tej sytuacji. Gilgotała ją bez przerwy. A Julita próbowała najpierw się jakoś bronić, co nie przyniosło żadnych skutków, więc zaczęła uciekać. Goniły się po całym korcie. Raz młodsza, a raz starsza z sióstr leżała na ziemi, albo zawisała na siatce. Tak bez przerwy, chyba, że zachciało im się jeszcze wrócić do gry w tenisa.
***
Słońce ukryło się za obłokami nieba, a zmierzch powoli kładł się na miasto odcieniami szarości. W tle gasnącego nieba zakochane pary wyszły na ulicę, albo schroniły się w przyulicznej kawiarence. Noc rozkwitała, od nowa, błyszcząc i rozpylając swoją magię nad stolicą Hiszpanii.
-Nadal boli mnie brzuch ze śmiechu. Kiedyś ci oddam, zobaczysz. - Zagadnęła Delfinę, gdy obie szły środkiem ulicy.
-Można było nie zaczynać. - Uśmiechnęła się złośliwie w jej stronę. - Tylko nie rób pochopnych wniosków, bo zaraz będziesz nieść tą torbę, i pamiętaj, że ja gotuję. Bo każdy wie, ale co jak co, ale ty gotować nie umiesz.
-Umiem. Tylko mi się nie chcę. - Skwitowała i wydymała wargi do przodu.
-Tak jak z tym ciastem? - Zapytała perfidnie, Julita posłała jej tylko wrogie spojrzenie i Julita wycofała się z tego pytania. - Dobra, było, minęło.
-Na szczęście jutro zaczynam pracę od południa. - Wypuściła powietrze i uśmiechnęła do siebie.
-Co mu dałaś, że załatwił ci takie stanowisko? - Znienacka zapytała Delfina, równocześnie naciągając sobie bluzkę niżej.
-Buziaka w nos. - Zażartowała, po czym obie wybuchnęły histerycznym śmiechem, zwracając uwagę przechodniów. Maszerowały, kręcąc biodrami, choć każda na swój własny sposób; Julita bardziej zmysłowo a Del - artystycznie, tanecznie, jakby płynęła. Na pierwszy rzut oka miały dużo ze sobą wspólnego, ale jak dłużej im się przyglądać - to każda była inna.
-A tak na poważnie?
-No, a co miałam mu dać? - Odpowiedziała pytaniem na napytanie. - No, nic mu nie dałam przecież. Po prostu poprosiłam, czy by nie mógł rozglądnąć się za jakąś posadką dla mnie, a on od razu wypalił, że na Santiago szukają przewodnika. To się zgłosiłam na następny dzień. Jakieś ankiety musiałam tylko wypisać. Sprawdzali moją znajomość języków i czy byłam karana. Takie tam dyrdymały. A reszta publiki? Znasz mnie, to wiesz, że szybko zdławiłam konkurencję. - Uśmiechnęła się.
-Ten od "wypalenia o Santiago" chyba cię nie zna, bo nie wiem, jaką jesteś wiedźmą.
-Jego problem. - Uśmiechnęła się i objęła ramieniem siostrę, która odwzajemniła uścisk, a uśmiech sam namalował się jej na twarzy. Zmierzały do domu, a za nimi rozciągał się widok zachodzącego Hiszpańskiego słońca. Dniu powiedziały "dobranoc".
Kolejny! Genialny! Pięknie wszystko ubierasz w słowa. teraz to już zaczyna mnie ciekawić także Julita i jej znajomy ^^ No, no, atmosfera nam się podkręca ;D czekam na kolejny! :*
OdpowiedzUsuńCzytam cztam i czytam i mam ciągle nadzieję z każdym odcinkiem na to jak rozwinie się akcja z Mesutem ;D
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do do libster award ;D
OdpowiedzUsuńPytania są na tym blogu ;
http://two-love-one-life.blogspot.com/
dziękuję ;) ;*
UsuńJulita chyba wszystko wyciągnie z siostry, a akcja z udawanym bólem, zawsze tak robiłam jak byłam mała :P
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://manutdlov.blogspot.com
oki;)
UsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział :)
Usuńhttp://manutdlov.blogspot.com