2013-02-25

CZĘŚĆ II | rozdział 1.

Odgłosy ich oddechów, oddawały dźwięk furkotania ptaków na wiosnę.

Włożyłam więc moją wiarę w coś nieznanego, żyję w słodkiej nicości, lecz jestem zmęczona nadzieją posiadania niczego, żyję w słodkiej nicości. I trudno się uczyć. I trudno kochać. Gdy dajesz mi słodką nicość. Słodka nicość, słodka nicość, dajesz mi słodką nicość.***

Nazajutrz dziewczyny wróciły do swoich dziennych obowiązków: Julita do pracy a Delfina do treningów, które od tygodnia zaniedbywała. Musiała trochę odpocząć od tej rutyny, która ją zabijała. Ale nie mogła o niej zapominać, bo taniec stanowił jej cały świat. Wstała więc wpół do ósmej, wsunęła na siebie dres i pobiegła do parku, w którym ćwiczyła, aż wycisnęła z siebie siódme poty. A gdy pojawiła się z powrotem w domu, Julity już nie było. Przebiegła szybko wzrokiem po pustym mieszkaniu i zamknęła za sobą drzwi, wchodząc do łazienki. Tam rozebrała się do naga i weszła pod prysznic. Głowę odchyliła do tyłu i odkręciła kurek, wtedy przyjemnie, ciepła woda, spłynęła po jej ciele, równocześnie dając jej rozkosz i obmywając ją z całego brudu. Zacisnęła wargi, starając się puścić mimo uszu, skurcze mięśni w okolicy łydek. Oparła się dłońmi o kafelki, zarazem tarmosząc się z bólu; odruchowo syczała przez zęby, aby boleści odeszły. Woda zmoczyła jej każdą cześć ciała, by chwilę później okryć się ręcznikiem. Na podłodze odmalowały się mokre ślady, bosych stup dziewczyny. Stanąwszy przed umywalką i lustrem, machinalnie brzegiem dłoni przetarła, zaparowane odbicie lustrzane. Ujrzała obraz swojej twarzy. Rysy twarzy, które znała od zawsze i które zmieniały się pod wpływem lat.

Stała w samym ręczniku, wpatrując się w swoje odstające obojczyki i uznała, że je uwielbia, za swój, oryginalny kształt i sterczenie. Po prostu było, to coś co uważała za swoje i nikogo więcej; zakładała, że to po niej zostanie, gdy pójdzie do piachu: bielejące kości.
Po kilku ruchach wskazówki zegara, rozczesała szczotką mokre loki, po czym sięgając po suszarkę - wysuszyła je. Przed oczami, obraz dziewczyny z dużą, burzą loków, szybko przemienił się w wizerunek dziewczyny z prostymi włosami. Chowając prostownicę, wyciągnęła kosmetyczkę. Podkreślając swoje niebieskie oczy poprzez czarną kredkę i eyeliner, sięgnęła po róż, a następnie po czerwoną szminkę. Finiszując z make-upem, zrzuciła ręcznik na ziemie, pozostawiając w ten sposób siebie bez skazy i bez upiększeń - golusieńką; ulotniła się z toalety i po zmierzała do pokoju. Nie dłużej niż za minutę, okryła swoją nagość. Potem otworzyła na oścież szafę od Julity i bez pośpiechu wybrała sobie z niej całą garderobę. Zaczynając od stroju, przez buty a kończąc na dodatkach.

20 minut po piętnastej, Delfina spacerowała już ulicami Madrytu, w ręku mając szeroką kopertówkę, koloru czerwonego agrestu. Gdzie szła? Po prostu przed siebie. Nie ignorowała spojrzeń w swoją stronę. Czy ci ludzie kojarzyli ją, z tego, że każdego dnia uprawiała jogging? Ale teraz nie przypominała tamtej dziewczyny. Pewnie, Julita by nie uwierzyła gdy by jej ktoś powiedział.
Udawała kogoś, kim nigdy nie była. Czarne obcasy stukały o chodnik, a tył głowy zdobił jej czarny kapelusz, który idealnie komponował się z kolorem, okrągłego kołnierzyka sukienki. Chodnik przez który właśnie kroczyła tanecznym krokiem, znajdował się przy większym zielonym terenie, jakby widziała te parki w amerykańskich filmach, co psy, dzieci i sportowcy znajdowali tam swoje miejsca. W pewnej chwili, zboczyła z chodnika i weszła głębiej w trawę. Nie zważając na to, że ma jasną sukienkę - położyła się na zielony dywan, trzymając ręce nad głową i mając zamknięte oczy. Właśnie tego jej było trzeba. Wyobraziła sobie, że stoi nad nią Mesut i pyta się jej co wyprawia. A ona zaczyna się bez liku śmiać. Ot tak, pomaga jej wstać i zaprowadza do domu. Tak po prostu, chciałaby tego. Śmiać się bez powodu i tak sobie po być szczęśliwą. Raptownie otworzyła oczy, korony drzew przysłoniły jej oczy i coś dziwnego poczuła. Jakby kobiecy instynkt, jej podpowiadał, że powinna wstawać, żeby czegoś nie przegapić. Usiadła więc na trawię, rozejrzała się. Zobaczyła tylko osobliwe stosunek przechodniów, a tak po za tym nic. Czy instynkt robił ją na szaro? Powiodła wzrokiem drugi raz po tych samych ulicach i chodnikach. Znowu nic. Czy na pewno? Nie. Instynkt miał rację. Niespodziewanie ujrzała tego kogo miała zobaczyć; mężczyznę, którego ułamek sekundy temu sobie wyobrażała. Beztrosko szedł chodnikiem, prostopadłym do bulwaru z którego zboczyła.

Co On tutaj robi? - Nie zadała sobie tego pytania, dostatnie podniosła się z ziemi, otrzepała sukienkę i ruszyła przez zalesiony teren, byle by wejść na Niego, a nie on na nią. Kryła się, za drzewami i krzewami. Kucała, skakała, biegała. Ktoś kto patrzył na tą sytuację z boku, mógł spokojnie parsknąć śmiechem. Skradała się do Niego, jak lew do antylopy. Kiedy nagle Mesuta poproszono o autograf, wykorzystując okazję, przebiegła przez ulicę i ukryła się za rogiem. "Widział mnie? Widział mnie?" Pytała siebie, przytulając ścianę. "Pewnie, że nie widział, był zajęty rozdawaniem podpisów" Uspokoiła się. Złapała normalne tempo oddechu i czekała na swoją ofiarę, trzymając się blisko ściany.

***

Julita zerwała się z pracy, pracowała godzinę krócej. Nie chciało się jej zostawać, żeby coś tam przeliczać. "Niech to zrobi ta ropucha na odbiorze" - Przeszło jej przez myśl. Zmyła się, prawie niezauważalnie i wracając do domu, zauważyła znajomą sylwetkę. Był to Sergio. Chciała do niego podejść, ale wymyśliła lepszy plan. Zdecydowała, że podglądnie go z daleka, jak się zachowuję i tak dalej. Szła jego krokiem, tyle, że kilka dobrych metrów za nim. Wyglądało na to, że spacerował po mieście, chyba, że gdzieś miał cel. Za kilkanaście minut tego "wspólnego" ale jednak "osobnego" spaceru podeszło do Ramosa garstka, a nawet garść fanek. Julita chciała usłyszeć, w jaki sposób odnosi się do swoich wielbicieli, ale jednakże była za daleko. Szybko wymyśliła jednak, że wejdzie na wzniesienie i tam na pewno będzie słyszeć o czym rozmawiają. Weszła, wygodnie kucnęła w skórzanej spódniczce i spojrzała w stronę piłkarza. Po chwili zorientowała się, że w grupie nastolatków Sergio już nie ma.
-Gdzie on znikł? - Całkowicie zorientowana zapytała pod nosem. - Gdzie jesteś? Pokaż się Julicie. - Mówiła do siebie, szukając go wzrokiem po całym chodniku, i tam gdzie jej wzrok sięgał.
-Mnie szukasz? - Nagle usłyszała męski głos za plecami. Odwróciła się z przyklejonym uśmiechem do twarzy. Tak jak się obawiała był to Sergio. Jak to możliwe, że ją przechytrzył?
-Cześć Sergio. - Odezwała się, jakby nie wiedziała co zaszło. - Nie, nie. Zgubiłam pierścionek. O, widzisz. Znalazł się. - Uśmiechnęła się w jego stronę i zeszła trochę z górki, a bliżej jego osoby. Ramosa, czekoladowe oczy wpatrywały się w nią w osłupieniu i zainteresowaniu.
-Tutaj? Na tym pagórku? - Dziwił się z uśmiechem. Julita schowała zażenowanie, że dała się złapać. A innej wymówki nie miała. Bo co do cholery mogła robić na tym pieprzonym pagórku? Uśmiechnęła się i przemilczała odpowiedź. - Co tam u ciebie słychać? - Zmieniła temat, powoli schodząc z górki, niemal się przewracając, ale piłkarz w porę ją złapał. Czy zrobiła to umyślnie?
-Jak weszłaś tutaj w takich butach? - Zapytał retorycznie, równocześnie wpatrując się w jej wysokie, 15 centymetrowe sandałki.
-Jak podoba ci się praca, Julia? - Zagadnął gdy byli już na płaskim terenie.
-Julita. - Poprawiła z niezauważalnym oburzeniem. - Super, jeszcze nie zdążyłam ci podziękować. - Uśmiechnęła się.
-To masz okazję. - Uśmiechnął się. Przystanął naprzeciwko dziewczyny. Została zbita z tropu. Teraz? Tutaj? Nie lubiła czegoś robić teatralnie, wolała mieć wszystko na spontanie.
-No dobrze. - Odchrząknęła i dała mu buziaka w policzek. Sergio nie zniknął uśmiech z twarzy, ale był trochę zaskoczony.
-Brałem cię za zadziorną dziewczynę.
-Zadziorna to ja jestem, ale nie na środku chodnika. - Zagryzła wargę i szepnęła mu do ucha, coś co miała jeszcze do powiedzenia. Piłkarz uśmiechnął się szczerzej i zachichotał basowym tonem. Teraz już wspólnie spacerowali po Madrycie.
-Masz wolny wieczór? Mam ochotę cię gdzieś zaprosić. - Po dłużej pauzie odpowiedziała z zdecydowanym tonem.
-Już czuje się zaproszona, a nie wypada odmówić, takiemu mężczyźnie jak ty. - Uśmiechnęła się łobuzerko i poprawiła dekolt w swojej kremowej na guziki bluzeczce, z ćwiekami.
-Zaczekaj, tylko wyślę wiadomość siostrze o swoim nie powrocie do domu. - Mówiąc to już trzymała w ręku swojego blackberry. Wysłała SMS i ramie w ramie pomaszerowali w kierunku jakiejś restauracji.

***   

Starała się słyszeć tylko Jego kroki, nic więcej. W odpowiednim momencie wyszła za rogu, trzymając wzrok wbity w ziemię. Aż tu nagle wpadła na nic się spodziewającego Mesuta. Czy plan nie idealny?
-Och, przepraszam. - Wymamrotała podnosząc wzrok. - Hej, Mesut! -  Uśmiechnęła się.
-Delfina?  Cześć, cześć, prawie cię nie poznałem. Skąd się tutaj wzięłaś? - Zapytał, oczy mu się śmiały, a uśmiech czarował. Brunetka instynktownie spojrzała za siebie. Jaki wykręt mogła mu popleść? Za plecami zobaczyła małą uliczkę, a w niej kawiarenkę, a na przeciwko jej znajdowała się chyba poczta.
-Yyy... wysyłałam list do... - Ugryzła się w ostatnim momencie, żeby nie powiedzieć "chłopaka" - Do matki. - Skończyła i odetchnęła, że nie zdecydowała się na intrygę "hard" z wymyślonym partnerem.
-Ślicznie wyglądasz. Wybierasz się może na jakąś imprezę? - Uśmiechnął się i ukrył speszony wzrok pod rzęsami, patrząc w ziemię.
-Dziękuję. Nie, ale jakbyś nie miał nic przeciwko, to mogę Tobie potowarzyszyć. - Odpowiedziała, piłkarz zachichotał. Szli tym samym chodnikiem, bok w bok.
-Jak Ci minął tydzień? Weekend? - Zapytała, żeby podtrzymać rozmowę.
-Przegraliśmy mecz ostatnio, z czego trener nie był zadowolony, ale ostro przygotowujemy się ze starciem z Barceloną, pojutrze. - Uśmiechnął się. - A tobie? - Zadał pytanie.
-Ja przegrałam turniej, jak jakaś idiotka, nawet bez konkurencji położyłabym się na łopatki. - Mogła odpowiedzieć, ale wolała skłamać, że wszystko w porządku.
-A co ci się stało w rękę? - Zapytał z troską w głosie. - Coś poważnego? - Dopytywał.
-Nie, zwykłe przecięcie szkłem. - Wyjaśniła ze spokojem w głosie.
-Na prawdę? Byłaś u lekarza? - Chwycił ją za zabandażowaną rękę. Delfina poczuła dreszcze i dziwne uczucie w żołądku.
-Tak... znaczy nie. Tak. - Odpowiedziała zaczarowana Jego ciepłym dotykiem. Mesut uśmiechnął się. Za kilka minut doszli do jakieś kawiarni, gdzie piłkarz przepuścił brunetkę w drzwiach. Nigdy w tej lokalizacji Madrytu nie była, a kawiarni to tym bardziej. Wszystko połykała wzrokiem, zwłaszcza pełny barek. Gdy oboje weszli do środka, Delfiny nogi już ją poniosły pod ladę z alkoholami. Mesut zwinnie chwycił ją za biodra, choć nie umyślnie.
- Chodź, pakujemy się na drugie piętro, tam jest jeszcze lepiej. - Poinformował ją, szepcząc jej do ucha i wskazując schody. Posłuchała go od razu. W sąsiedztwie siebie wdrapali się po schodach. Miał rację! Drugie piętro było o niebo lepsze od parteru! Nie było czuć tego zaduchu i zapachu papierosów. Ściany były pomalowane na miłe dla oka kolory, a sama muzyka była powolniejsza i cichsza. Znowu jakieś miejsca dla vipów? Piłkarz objął leciutko ramieniem dziewczynę, żeby ją pokierować, gdzie jest ich wynajęty boks. Delfina już chciała zapytać, po co zamówił cały boks, jeśli byłby sam bez niej, ale chwilę później odpowiedź nasunęła się sama.
-Hej, Mes. Mówiłeś, że będziesz sam. - Odezwał się i wstał z miejsca mężczyzna, obcięty na jeżyka.
-Cześć stary, no wiem, ale... - Przywitał się i już chciał wyjaśniać, ale Delfina mu przerwała.
-Nie będę wam przeszkadzać, nawet mnie nie zauważycie. - Uśmiechnęła się w stronę kolegi Mesuta. Skądś go kojarzyła, ale nie wiedziała skąd. Niemiecki piłkarz nie zdążył ich sobie przedstawić, bo sami dali sobie radę.
-Jestem Karim, kopię piłkę razem z Mesem, a ty, piękna? - Uśmiechnął się i wyciągnął dłoń.
-Delfina. - Przywitała się i zajęła miejsce obok Niemieckiego pomocnika. - Miła ta knajpka, czemu wcześniej nie wiedziałam o jej istnieniu? - zapytała Mesuta, a Karim zachichotał basowym tonem. Mesuta odpowiedź zagrodziła, kelnerka, która przyszła przyjąć zamówienie.
-Ja piwo. A wy? - Zapytał Karim. Małe zmieszanie malowało mu się na twarzy. Chyba nigdy nie zapraszali tutaj swoich dziewczyn. Czy wprosiła się na coś typu "wieczór kawalerski"? Nie interesowało ją to, przecież nie odrzucił jej propozycji, czyli jednocześnie się zgodził.
-Co zamawiamy? - Zapytał żartobliwie piłkarz, jakby chciał przez to powiedzieć, że są już starym, dobrym małżeństwem.
-Ja poproszę wódkę z lodem. - Uśmiechnęła się w stronę kelnerki, której prawie, powiedziała, żeby kupiła sobie za wypłatę nowe buty.
-To ja też piwo. - Zamówił Mesut i zaskoczony wzrok w skoczył mu na zorientowanego Karima. Delfina nie zawracała sobie gitary, czy im to pasuję, czy też nie. W myślach powtarzała sobie "Amatorzy" a uśmiech mówił sam za siebie. Nie minęło nawet 5 minut, a kelnerka przyniosła już zamówienia i nadal starała się złowić, któregoś z piłkarzy na swój uśmiech. Delfina to od samego początku spostrzegła, ale stwierdziła, że nie ma z jej strony żadnego zagrożenia, bo sama jeszcze się nie zdecydowała, czy na pewno tego chce.
-Za dwa dni szykuje się mecz, nie umiem się doczekać, jak napieprzę im goli. - Śmiał się Karim, a Mesut dołączył do niego. Brunetka także roześmiała się, ale na chwilę po czym sięgnęła po swoją szklankę z wódką. Podrygiwała w rytm piosenki, która leciała w tle. Siedzieli w milczeniu, popijając swoje napoje, ale wreszcie brunetka nie wytrzymała i przerwała ciszę.
-Chyba swoją obecnością zabrałam wam tematy do rozmów. - Zagryzła wargę, jak mała dziewczynka. Pragnęła, żeby myśleli, że jest taka nieśmiała. Dwaj piłkarze jakoś równocześnie zabrali głos, oburzyli się, jak mogła w ogóle tak pomyśleć.
-Nie prawda, po prostu chcieliśmy posłuchać muzyki. - Przekonywał Mes.
-No właśnie. I przez telefon wyczerpaliśmy tematy. - Tłumaczył Karim.
-Jakoś słabo wam to idzie, to przekonywanie. Ale dobra. - Wszyscy zachichotali.
Kiedy szklanki od nowa stały się puste, Karim nie czekając na kelnerkę poszedł sam coś zamówić, ale teraz upewniał brunetkę, że zamówi coś mocniejszego, że jej kapcie spadną. Czy może chciał zostawić ich samych?
-Co? - Zapytała piłkarza, bo dopiero teraz zauważyła, że od dłuższego czasu patrzy się na nią. - Dlaczego się na mnie tak patrzysz? - Uśmiechnęła się i usiadła bliżej.
-Wyglądasz prawie tak samo, jak wtedy gdy cię poznałem. - Odezwał się. Delfina już schyliła się do pocałunku, ale Karim im przerwał, swoją obecnością. Patrzyła Mesutowi w oczy i poczuła jakby coś więcej, niż dobrą zabawę. Uczucie? Co czuł Mesut? To było najważniejsze, co czuł piłkarz. Właśnie, co?

***fragment tekstu piosenki Sweet Nothing (Calvin Harris Ft. Florence Welch)



12 komentarzy:

  1. Jestem zachwycona tym rozdziałem! Podziwiam Cię za to, jak rozbudowanie potrafisz opisać jedną sytuację. I to w ciekawy sposób. Nie wychodzi masło maślane :D Delfina przemyślała to spotkanie :D Intrygująco. Kaaaaarim nawalił. Przerwać im w takim momencie?! A już miałam nadzieje :D W dodatku ciekawe spotkanie miała też Julita.. No, no. Zacieśnia swoje kontakty z Sergio, co bardzo mnie cieszy :D czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Karim nawalił, ale mam nadzieję że w dzisiejszym meczu jednak niczego nie sknoci :)

      Usuń
  2. Anonimowy26/2/13 16:34

    Na przyszłość trzeba być świadomym,żeby przechodząc ulicami przypadkiem nie potknąć się o Mesuta,czy Sergio ;P Wszędzie ich pełno...Pięknie potrafisz sklecić zdania,tylko czasem mam wrażenie,że nie masz pomysłu.Za bardzo przypadkowe i naciągane.

    OdpowiedzUsuń
  3. łał chcę jeszcze ;D
    Już nie mogę się doczekać . , kocham to po prostu i opowiadanie i Mesuta ;D
    Dziś trzymam za niego kciuki na meczu ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też:D mógłby strzelić jakiegoś gola ;P

      Usuń
  4. Jak Karim mógł im przerwać w takim momencie? Trzeba uważać chodząc ulicami, żeby 'przypadkiem' nie napotkać, któregoś z piłkarzy Realu :P

    Zapraszam do siebie:

    http://manutdlov.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. No hahah, zwłaszcza, że Hiszpania aż roi się od super piłkarzy!:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Może nie Karima,ale rzeczywiście dopieprzyli im goli ;D
    3:1 nieźle ;) Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie szóstka, serdecznie zapraszam :)

    http://manutdlov.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie zapraszam do mnie na siódemkę!
      http://manutdlov.blogspot.com/

      Usuń

Miejsce na Twoje myśli o opowiadaniu.