2013-03-03

| rozdział 2.|

Zrozumieć po co się żyje - to połowa sukcesu.

Zaledwie, Delfina wygramoliła się z kawiarni, i zeszła ze schodków, a już klęczała na ziemi, podpierając się tylko łokciami. Dochodziła dwunasta w nocy, a może było jeszcze później.
-Delfina? Wszystko w porządku? - Za jej plecami wyłonił się Mesut. Zadając samo pytanie, już schylał się ku brunetce. A ona Go Szukała, wyciągniętą ręką w powietrzu.  
-Wróciłem się jeszcze po twoją torebkę, bo zapomniałaś. Proszę, o to ona. - Odezwał się piłkarz, kiedy bez problemu podniósł dziewczynę z chodnika i postawił na równe nogi.
-Dziękuję. - Wreszcie wymamrotała. W świetle latarni, można było ujrzeć jej rozpalone policzki, jak pożarnicze auto; błyszczące oczy i zmęczony, ale pełen ciepła - uśmiech.
-Nie ma za co. - Odpowiedział uśmiechając się i nadal trzymając w ręku kopertówkę od Delfiny, bo ona mogła ją zgubić, lub zapomnieć o niej, po raz kolejny. 
-Jest za co. - Odparła, ujęła ją Jego skromna odpowiedź. Powoli przybliżyła się do ciemnowłosego piłkarza, stanęła na przeciwko niego. Zwyczajnie, żeby dosięgnąć do Jego ust, musiała stawać na palcach, ale wtedy, to obcasy dodały jej te pożądane centymetry. Stali twarzą w twarz, czytając nawzajem sobie z oczu, czując swoje ciepłe oddechy, już na chłodniejszej powierzchni zewnętrza. Ta chwila trwała nawet przez kilka sekund. Prawie słyszała Jego, przyśpieszone bicie serca w swoich uszach. Chociaż była pijana, jak bela i ledwo trzymała się na nogach. 

Patrząc mu głęboko w oczy, dotknęła swoimi wargami Jego. Razem z zamykanymi oczami, musnęła Jego usta namiętniej, z pasją, a po chwili otworzyła swoje oczy.
-Dziękuję. - Szepnęła. Mesut wpatrywał się w nią, jak porażony. Jego spojrzenie roztapiało jej serce; było tak samo piwne, jak przedtem, ale coś w nich mimo wszystko - się zmieniło. Spoglądał na nią i milczał, choć oczy, aż rwały się, żeby coś powiedzieć. Czy zmierzali w kierunku uczuć? Czy ich wszystkie poprzednie, nawet te najmniejsze pocałunki były tylko z zaspokojenia pragnienia? Jeśli tak, to czy ten, zwykły pocałunek mógł być początkiem więzi pełnej miłości i intymności, dwojga ludzi?

Nie szła równym krokiem, co chwilę potykała się o swoje nogi, lub chodnik. Piłkarz niby boczkiem, ale całą uwagę miał zwróconą na swoją towarzyszkę, żeby nie zaliczyła gleby drugi raz. Nie mógł pozwolić na to, aby znowu wywinęła mu się z rąk i zaliczyła upadek. W barze, tylko na chwilę stracił ją z oczu, żeby wrócić po zostawioną rzecz, a ona już zdążyła wyjść z baru i upaść, choć sto razy jej powtarzał, żeby poczekała w środku. Był jak w gorącej wodzie kąpany, lekkie potknięcie i już Jego ręce lądowały na jej barkach. Znowu to samo, i znowu.
-Spokojnie mój rycerzu, nie wyrżnę o ziemię, bo czuwasz nade mną. - Zagadnęła melodyjnym głosem i z tajemniczym uśmiechem. Piłkarz zaśmiał się, bo nie codziennie zostaje się nazwanym mianem rycerza.
-Dzięki księżniczko. Mam tylko nadzieję, że starczy mi "sił abstynenta", żeby cię zaprowadzić prosto do domu, w jednym kawałku, bo nawalonym dużo głupich pomysłów przychodzi do głowy. - Uśmiechnął się, chowając strojenie z dziewczyny sobie żartów. 
-Nie jestem, przecież tak pijana! - Szturchnęła Go w ramię, a wtedy Mesut zachichotał. Nie czekając nawet minuty, brunetka niemal przyjęła ziemie na klatę, ale brunet, jak obiecał, tak zrobił.
-Bezpieczniej będzie, gdy przez cały czas będę przy tobie. - Stwierdził i objął ramieniem brunetkę.
-Tylko się nie przyzwyczajaj. - Wtrąciła, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Musiała przecież coś powiedzieć. Miała jakby nie było na imię Delfina i zawsze musiała mieć ostatnie słowo. Jak to ona.  
-A ja jestem aż tak pijana, jak mówiłeś, niech Ci będzie. - Skomentowała, gdy chwilę już szli, razem pod ramię.
-No widzisz, trzeba było się kłócić? - Uśmiechnął się.
-Jeszcze mi powiedz, że zawsze masz rację.
-Bo mam. - Uśmiechnął się z przekąsem. Delfina spojrzała na Niego, rozzłoszczonym wzrokiem i już wymierzyła miejsce w które chce zatopić swoją pieść. 
-Żartowałem. - Mesut w porę chwycił jej piąstkę w swoją dłoń. Śmiał się. Odurzenie alkoholem sprawiało, że była słabsza niż na co dzień, a przy tym taka urocza.
-A Ty, nie jesteś aż tak pijany? - Z powrotem wtuliła się w męskie ramię.
-Ty wypiłaś dużo więcej ode mnie. - Odezwał się nie zważając na jej pytanie. Spojrzała na Niego i nie wierzyła. Już chciała uchylić oko i spytać, czy jedzie jej tam czołg, ale powstrzymała się od tego. Byli zwykłymi ludźmi, chociaż każdy należał do nieco innego świata; niebawem dobrnęli do celu, przy samej już klatce, dziewczyna postanowiła zaufać tylko własnym nogom. Miała do tego powody. Odeszła kilka kroków od piłkarza.
-Ale mi nie dobrze, zaraz puszczę pawia. - Odezwała się i jej zachowanie przypominało nieco kobietę w ciąży, bo trzymała się za brzuch obiema rękami.
-Nie krępuj się. - Odpowiedział, wskazując ruchem ręki na trawnik. Schyliła się, podtrzymując włosy, ale po chwili mdłości odeszły. Wyprostowała się i podeszła do uśmiechniętego i zadowolonego z siebie Mesuta.
-Dobrze Ci się mówi, bo tu nie mieszkasz. - Uśmiechnęła się i wskazała na okna swojego śpiącego bloku.
-Być może. - Uśmiechnął się i wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem. Przecież, chyba każdy nie chciałby wymiotować na własnym podwórku. Racja?

Definitywnie rozeszli się na II piętrze, w prawdzie Delfina już szła sama, ale piłkarz chciał być pewny, na sto procent, że jest bezpieczna. Wolał nie ryzykować, musiał zobaczyć ją w drzwiach, żeby być spokojny.
-Jest ktoś w domu? - Skinął na jej drzwi, spytał odruchowo.
-A co, chcesz... wpaść? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Jeśli chcesz. - Swój wzrok wbił w ziemię, jakby chciał ukryć o czym właśnie pomyślał. Czy miał ochotę wejść? Pewnie, nie umiał nawet wpuścić do swojej głowy myśli, że by mógł jej odmówić. Jednak w krótkim czasie, Delfina przypomniała sobie o tym, że nie mieszka sama i znając jej szczęście, ktoś musiał być w środku. A każdy wie, że najlepiej jest, wtedy gdy jest się tylko we dwójkę, jeśli nawet spędza się ten czas pijąc herbatę.
W geście rozłąki, Delfina przytuliła się do piłkarza, który odwzajemnił uścisk.
-Cieszę się, że cię dzisiaj spotkałem. - Odezwał się, kiedy brunetka oderwała głowę z Jego klatki piersiowej.
-Myślałam, że cieszysz się, że mnie spotkałeś w swoim życiu. - Skomentowała. Piłkarz zachichotał.
-Masz rację. - Po czym przytulił ją jeszcze raz do siebie. Czy chciał jej coś powiedzieć? Czy ona miała mu coś do powiedzenia? Czy w momencie, gdy niebo spotyka się z ziemią, jest możliwość wypowiedzenia na głos tych słów, które płyną z serca? Pocałował ją jeszcze w usta, po czym stanęła w drzwiach, i starała się zapamiętać Go, w taki sposób, nie chciała by jej spojrzenie na Niego kiedykolwiek się zmieniło. Ręce miał w kieszeniach, musztardowych spodni, gdy stał już na schodach. Czy mogło być coś piękniejszego niż świadomość, że ten mężczyzna należy do niej? W tamtym momencie chyba nie.

Jak świat szybko przybrał kolorów, tak szybko okrył się szarością... burzą, deszczem.
-Wiesz, która jest godzina?! - Wyrósł przed nią obraz ojca. Dziewczyna nie umiała oderwać się od ściany, którą podpierała a uśmiech sam malował się jej na twarzy. Pewnie pomyślał, że nieźle zaćpała i wypiła.
-Mówię do ciebie! - Krzyknął lekko drżącym głosem, co otrzeźwiło Delfinę. Następnie kiwnęła głową, że nie wie, bo nie wiedziała.
-Jest wpół do drugiej. - Wskazał na zegarek. - Mogę wiedzieć gdzie byłaś!? Co robiłaś i z kim?
-Jakbym ci powiedziała, to musiałabym cię zabić. - Skomentowała z głupim uśmieszkiem, powoli kierując się w stronę swojego pokoju.
-Jeszcze nie skończyłem. - Zatrzymał ją, chwytając ją za ramie.  - A gdzie jest twoja siostra, Julita? - Zapytał. Z oczu można mu było wywnioskować, że jest cholernie wściekły i tak samo się martwi.
-Myślałam, że już śpi. - Odpowiedziała i machinalnie poczęła szukać swojego smartphona w torebce, którą prawie zgubiła.
-Może śpi, ale na pewno nie tutaj. Czy dowiem się wreszcie gdzie byłaś?! Piłaś. Znowu. Czy tak cię wychowałem? Kiedy przestaniesz ciągnąć to gorzkie przedstawienie? Nie zamierzam przez takie coś przechodzić jeszcze raz. - Biadolił, jakby nigdy nie zamierzał skończyć. Podparł biodra, czekając na słowa wyjaśnienia od swojej córki. Trząsł się. (Ze strachu, czy bardziej ze złości?)
-Masz. Czytaj. - Odchrząknęła i podała mu swój telefon żeby przeczytał esemesa od Julity. "COŚ mnie zatrzymało, będę rano, mamo."
-Przeczytałeś? A teraz idę spać. - Poinformowała go i ściągnęła z nóg obcasy, lekko się przy tym chwiejąc. Przed samym pokojem, ojciec odezwał się jeszcze raz.
-Delfina, chciałem załatwić - zupełnie - załatwiłem ci trenera, żeby następnym razem na tańcach, lepiej ci poszło, ale widzę, że masz to w nosie, więc go odwołam. Nie musisz mi dziękować, podziękuj raczej sobie i swojemu alfonsowi. - Skończył i obojętnie pokierował się w kierunku kuchni.
-Nie dziwie się, że jesteś z mamą w separacji. - Skwitowała i pogrążyła się w ciemności swojego pokoju.

Gwałtownie zrobiło się jej smutno. Dlaczego? Bo uświadomił ją, że nic innego nie robi, po za piciem? Bezwładnie położyła się na brzuchu, na łóżku, wbijając paznokcie w poduszkę, a gorące, łzy porażki, pociekły jej po twarzy, ot tak.

***

Gdy się obudziła, był już ranek. Światło rzucane z okien, oślepiało ją a obok leżała Julita, zwrócona twarzą w jej stronę. Wcale nie było po niej poznać, że zeszłej nocy imprezowała do upadłego. A może się myliła?
-Cześć śpiąca królewno. Wyspało się dziecko? - Uśmiechnęła się Julita. Widocznie nie wdepnęła na ojca, gdy od rana już miała ochotę na żarty.
-Nie wiem, jak ty, ale ja przeżyłam niezapomniany wieczór. Nie było tak, jak zawsze. Było zupełnie inaczej... nie pamiętam kiedy ostatnio się tak czułam. - Uśmiechnęła się jeszcze raz, tym razem patrząc w sufit. Co się tam wydarzyło? Co przeżyła? Młodsza z sióstr, lekko wychylając się za kołdry spojrzała na zegarek, po czym znów schowała się w pierzynach. A dochodziła 9.
-Hej, hej! Wstawaj, szkoda przespać taki piękny dzień! - Julita rozciągnęła się na łóżku, stykając się łokciem z głową siostry.
-Nie idziesz do pracy? - Wymamrotała brunetka. Jechało od niej kacem na kilometr.
-Wylali mnie. - Odpowiedziała zwyczajnym tonem głosu. - Musze ci wszystko opowiedzieć! - Krzyknęła z entuzjazmu i usiadła na łóżku. "Czy miała jeszcze lepiej niż ja?" - Pomyślała Delfina i przejechała dłonią, po swojej brudnej z makijażu twarzy.
-Więc, zaczęło się od tego, że...
-Opowiesz mi wszystko na spacerze. Muszę się przewietrzyć. - Przerwała jej w pół zdania, jednocześnie wydostając się z łóżka, z ciężką głową podążyła do łazienki.
-Okej, niech będzie na spacerze. - Zgodziła się Jul i ponownie położyła się, wygodnie na łóżku. A minę to miała rozanieloną, bardziej niż, jaką mają dzieci przy szczeniakach.


Hej, wczoraj następne sukcesy nad Barceloną ^^
2 - 1. Byle tak dalej! Hala Madrid!
Ps- Ten rozdział miał się pojawić już wczoraj, ale nie miałam jakoś weny, żeby go skończyć. ;) Miłego czytania :*

7 komentarzy:

  1. Tak Madryt najlepszy szkoda tylko , że Mesut nie grał ;D Ale na MU na pewno go wpuszcza ;D
    Co do rozdziału jej genialny czytam drugie już opowiadanie i po raz drugi upita osoba świetnie czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Taak, Real wygrał, znowu! Jestem taka dumna :D
    A rozdział jest po prostu,, wspaniały! Tonęłam z zachwytu czytając go. Delfina i Mesut są przeuroczy. Słodcy, kocham ich! Jednak martwi mnie trochę Delfina i jej sytuacja.. jakieś problemy, błędy z przeszłości, czekam na więcej, chcę już wiedzieć! :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie zapraszam do siebie na dziewiątkę :)
    http://manutdlov.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowość na http://manutdlov.blogspot.com zapraszam :)

      Usuń
  4. Świetnie piszesz, masz talent. *.* Jak tylko znajdę wolną chwilę, zapoznam się z poprzednimi rozdziałami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, dziękuję ;* ;) Serdecznie zapraszam. ;)

      Usuń
  5. http://manutdlov.blogspot.com/ Zapraszam na jedenastkę :)

    OdpowiedzUsuń

Miejsce na Twoje myśli o opowiadaniu.