2013-03-12

| rozdział 3.|

Gdzie trzeba biec żeby uciec przed sobą?

Zaprosił mnie do restauracji, nie do taniego lokalu z tanim winem, tylko do wyśmienitej restauracji. Od samego wejścia serce podskoczyło mi do gardła, gdy zobaczyłam wystrój sali. Gdy by zaświeciło słońce, pewnie cała sala mieniła by się złotym blaskiem. Na prawdę. Czułam się, jak kopciuszek, który przyszedł na bal. Brakowało mi tylko niebieskiej, aż do ziemi sukni. Gdy bym o nią poprosiła, mogłabym ją mieć.
Siedzieliśmy na przeciwko siebie. Ja i Sergio. Czułam się nieswojo, gdy otworzyłam meni, na pierwszej lepszej stronie, a najtańsze dania zaczynały się od 75 euro. Popatrzyłam na kartę "spod  byka" i pomyślałam, że tego wieczoru chyba położę się głodna.
Chyba, że skoczę potem na hamburgera. 
Przerwał moje przemyślenia, jego męski, basowy głos. - Nie krępuj się, zamawiaj wszystko na co masz ochotę. 
Czy powinnam? - Pomyślałam. Jakoś w między czasie podszedł do nas kelner z karteczką i długopisem w ręce. 
-Ja chyba zamówię... Gong Bao. Co o tym myślisz? - Uśmiechnął się do mnie, a ja zdałam sobie sprawę, że jesteśmy w Chińskiej restauracji.
-Ja nawet nie wiem co to jest. - Wyrwało mi się, chociaż starałam się powiedzieć to szeptem, żeby kelner nie usłyszał.
-Właśnie, przepraszam. Mam nadzieję, że lubisz kuchnie chińską.
-Sama nie wiem, nigdy nie miałam z nią do czynienia. Chyba, że liczą się te zupki z makaronem. - Roześmiał się. Pierwszy raz pomyślałam, że ten dźwięk lubią moje uszy.
-To ja... - Jąkałam się, trzymając otwartą kartę dań. Musiałam wreszcie coś wybrać, bo kelner się już niecierpliwił. - Raki po chińsku na ostro. - Wypaliłam i powtórzyłam w myślach. Co ja w ogóle zamówiłam?! Raki? Czy ja zgłupiałam?
-Lubisz ostre potrawy? Mało która kobieta je lubi.
-Ja nie jestem "mało która" i "wszystkie" - Pochyliłam się przez stół i posłałam mu czuły uśmiech, odwzajemnił tym samym i chwycił mnie za rękę. 
Kelner spisał na kartce zamówienia i posłał mi wulgarny uśmiech. Machinalnie uciekłam dłonią, z powrotem na kolana. W myślach zabijałam raz siebie a raz tego skośnookiego kelnera, tak na zmianę.
-Jakiś dziwny był ten typek. - Odezwał się Sergio, gdy kelner odszedł i podobnie do mnie, pochylił się przez stół. Tym razem ja go chwyciłam za rękę. Nie wiem czemu to zrobiłam. Miło nam się rozmawiało, jakbyśmy się znali, kochali i mieli ze sobą gromadkę dzieci. Właśnie tak nam się rozmawiało. Czy był chwilami zarozumiały? Nie, był pewny siebie, ale ja takich lubię najbardziej. Po zjedzeniu zamówień (chociaż chyba nie zjadłam nawet 1/4 z talerza) Sergio poszedł zapłacić a ja zaczekałam na niego przy wyjściu. Nie chciałam oglądać tej sumy do zapłacenia a również miny piłkarza. 
Po drodze pożyczył mi swoją marynarkę, którą w elegancki sposób nałożył mi na ramiona. Jak sobie wcześniej pomyślałam, tak i się stało. Skoczyliśmy na hamburgera. Czy ja pierwsza z tym wyskoczyłam? Nie, jakoś równocześnie.
-Masz ochotę... na hamburgera? - Uśmiechnął się i spalił raka na twarzy. A właśnie przechodziliśmy obok knajpki z fast-foodami.
-Właśnie o to samo miałam cię zapytać. - Wzięliśmy się pod rękę i wmaszerowaliśmy do lokalu. Wszystko z biegiem czasu, sklejało się w jedność czy potocznie mówiąc "w kupę".
-Myślałam, że lubisz kuchnię chińską. 
-Chyba chciałem ci... zaimponować.
Przegadaliśmy całą noc. A później poszliśmy do niego.       

Ludzie rozchodzili się w swoje strony i brali w płuca powietrze, pomieszane ze spalinami samochodów, przy tym śpiewały ptaki a dzieci bawiły się w piaskownicy. Auta trąbiły na ludzi przebiegających ulicę.
Delfina czuła się, jakby żyła w szklanej kuli bez żadnej ucieczki, gdy tak gapiła się w szybę. Patrzyła nieprzytomnym wzrokiem i podglądała życie innych ludzi, wcale się tego nie wstydząc.
-Co podać? - Z zamysłów wyrwało ją pytanie, postawione przez młodą kelnerkę, która wyrosła przy jej boku. Nie od razu odpowiedziała, wpatrywała się w nią zaspanym wzrokiem. A w pewnym momencie zapragnęła zamienić się z nią miejscami. Julita przerwała pisanie esemesa i spojrzała ze znakiem zapytania na siostrę, która już sobie wyobraziła siebie w tym kretyńskim fartuszku ze znakiem firmy, jako trzynastoletnia gówniara, jaką kiedyś była. Cholernie tego chciała. Przyjęłaby zamówienie, później je przynosząc i nic więcej by ją nie łączyło z Jul, z ojcem a zwłaszcza z skacowaną dziewczyną na przeciwko Julity. W ogóle wydała się jej taka niewinna, pąsy same malowały się jej na pyzatej buźce, a ręce trzęsły się z podniecenia, absolutnie sama nie przypominała tej dziewczynki, gdy była w jej wieku. Delfina była zupełnie inna, bo bardzo wcześniej już zaczęła poznawać uroki życia nocnego i życia dla dorosłych. Może jej rodzicie są właścicielami? - Przeszło Delfinie przez myśl.
-Czystej. - Wykrztusiła, gdy po chwili zrozumiała, że zamienienie się z nią ciałami, jest nieosiągalne, po czym z powrotem spojrzała za okno.
-Poprosimy dwa razy koktajl truskawkowy. Dziękuję. - Julita jak gdyby nie słyszała co powiedziała  jej siostra, uśmiechnęła się do kelnerki i wróciła do pisania esemesa pod stołem. Na ustach Delfiny pojawił się grymas. Czy przez całe życie będę pod kontrolą? - Pomyślała i odruchowo zmieniła kierunek patrzenia. Jak wcześniej przypuszczała, dziewczynka była córką właścicieli. Teraz to dokładnie widziała, jak świetnie się bawi, a rodzicie posyłają jej czułe spojrzenia, czy całują w czubek głowy. Czy tylko ona w tej chwili chciała zniknąć?
-Dzięki, ale chyba jestem już dorosła i wiem czego chcę.
-Oj, Delfina, Delfina. Nie zrobiłam tego, żeby cię zezłościć, ale dlatego, że zawsze lubiłaś truskawki. - Nie oderwała wzroku od ekranu telefonu.
-Może i lubiłam, ale teraz chciałam sobie poprawić humor czymś innym.
-To co zamówiłaś nie poprawiło by ci humoru. W ogóle dlaczego chcesz topić smutki w wódce? Nie pamiętasz, jak masz na imię i z jakiego domu pochodzisz? - Delfina zignorowała pytania siostry, a w między czasie młoda kelnerka przyniosła dwa koktajle.
-Dziękujemy. - Uśmiechnęła się Julita do dziewczynki i wręczyła jej banknot. Po chwili już próbowała napoju przez słomkę. Delfina wpatrywała się tępo w jakiś punkt, co jakiś czas podnosząc szklankę do ust. Starsza siostra chciała rzucić jakąś uwagę na temat smaku, ale powstrzymał ją wrogi wyraz twarzy brunetki.
-Widziałaś się z ojcem? - Zapytała nagle Julitę.
-No tak, wpadłam na niego, gdy właśnie wychodził. Na starcie już wypalił, widząc mnie trzeźwą "Co zrobiłaś z moją córką Julitą?" Potem przyłożył mi rękę do czoła sprawdzając, czy nie mam przypadkiem gorączki. - Roześmiała się.
-Mówił ci coś jeszcze?
-Nie. A miał mi coś powiedzieć? - Odpowiedziała zaintrygowanym tonem głosu.
-Tobie? Nie. - Skomentowała z sarkazmem i spojrzała w szybę restauracji. Julita wzięła większy łyk koktajlu i się odezwała, chcąc dowiedzieć się co takiego się stało.
-Znowu pokłóciłaś się z tatą? No, daj mu spokój ma swoje lata staruszek. Może nie umie się przyzwyczaić, że nie jesteś już dzieckiem? Daj mu szansę.
-A on mi daje szanse? Zawsze tak było, że czepiał się najczęściej mnie a często z błahego powodu. A gdy chodziło o moje życie i zdanie - pomijał je. - Finalnie ukryła twarz w dłoniach. Czy płakała? Czy miała dosyć światła, które jej wpadało do oczu? Jednego była pewna - pragnęła zobaczyć mrok, a w jej duszy deszcz padał.
-A ty jesteś taka sama. - Wypaliła po chwili, nawet się nie zastanawiając nad sensem słów.
-Delfina, co ty... mówisz? - Julita została totalnie zbita z tropu. Co zrobiła, że siostra była dla niej taka opryskliwa? Czy jej szczęście tak bardzo ją denerwowało? Zazdrość może zdziałać więcej szkód, niż TSUNAMI. To dlaczego jesteśmy, tak cholernie zazdrośni?
-To co słyszałaś. - Odkryła twarz i wrogim spojrzeniem obdarowała Julitę, po czym błyskawicznie wybiegła z kawiarni. A Julita za nią.
-Delfina! Zaczekaj! - Wołała, gdy wbiegła za nią na ulicę. Delfina biegła gorączkowo przed siebie, omijając jadące samochody, tylko na chwilę spojrzała w kierunku siostry po czym pognała dalej. Za moment, za swoimi plecami usłyszała tylko pisk opon, krzyk i bezwładne opadnięcie na asfalt. Na początku odwróciła się ukradkiem, później stanęła czołem. Trzęsła się, widząc grupę ludzi zbierających się nad jakąś osobą. Straciła zupełnie orientację, co właśnie się stało.
-Julita? - Zapytała po chwili, a łzy same popłynęły jej z oczu.


6 komentarzy:

  1. Mam nadzieję ze jej nic nie będzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co napisać.. ten rozdział jest genialny. Ty tak pięknie piszesz! jestem zachwycona!

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłyśmy proszone o powiadamianie, więc zapraszam na mojego bloga, gdzie właśnie pojawił się nowy rozdział.
    Mam nadzieję, że zajrzysz i zostawisz komentarz.
    http://blaise-georgia.blogspot.com/
    Zapraszmy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział, ocena mile wskazana :)
    http://manutdlov.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do siebie na trzynastkę, mam nadzieję, że nie pechową :)
      http://manutdlov.blogspot.com

      Usuń
  5. Serdecznie zapraszam na nowy, 14 rozdział:
    http://manutdlov.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Miejsce na Twoje myśli o opowiadaniu.