2013-03-30

| rozdział 4.|

Żołnierz przyszedł przewrócić moje ściany.

-Julita, proszę! Otwórz oczy! - Krzyczała, a łzy bezlitośnie ciekły jej z oczu, mocząc przy tym ulicę. Jak mogła wyjść z tak beznadziejnej sytuacji? Nikt nie chciał jej pomóc. Wkoło zbierali się ludzie, ale tylko po to, żeby sobie popatrzeć na czyjeś nieszczęście. Nie czuli jej bólu, ani przyśpieszonego tętna na szyi, ale mogli zauważyć, że niepokojąco szybko oddycha. W piersiach zamiast serca czuła młot pneumatyczny. Na pewno, ktoś już zadzwonił na pogotowie, na pewno. - Powtarzała sobie w myślach, trzymając Julitę, kurczowo za rękę.  
Z bezradnym wyrazem twarzy, przegoniła gapiów, którzy schylali się nad nieprzytomną, po czym ponownie kucnęła obok pokrzywdzonej. Nawet na moment nie przestała płakać, łzy w dalszym ciągu kuły ją w oczy. Nie chciała tego! Żałowała, że wtedy wybiegła. Jakby mogła, cofnęła by czas.  
-Proszę cię Jul... - Mamrotała, głaszcząc Julitę po dłoni. Siostra leżała cały czas w tej samej pozycji, dając brunetce zero nadziei. Głowa z włosami nieruchomo przylegała do asfaltu, a powieki jej nawet nie drgnęły. Sylwetka, ręce, nogi leżały tak, jak odrzucił ją samochód. Zresztą, samochód, który już dawno odjechał...
-Przepraszam cię... - Siąknęła nosem. - Musiałaś za mną wybiec? Jestem taka cholernie głupia! To ja powinnam była wpaść pod te auto, nie ty...
-Bywa. - Usłyszała w uszach. Gdy podniosła wzrok, Julita lekko uchyliła powieki a z łuku brwiowego sączyła się jej krew. Nawet nie zdążyła jej odpowiedzieć, a siostra już pozbierała się z asfaltu i stanęła na prostych nogach.
-Dosypali ci coś do tego koktajlu, czy co? Czemu byłaś taka nie miła? Może miałaś za dużo cukru w organizmie? Która godzina? Koniec z truskawkowymi koktajlami!
-Julita! Jesteś w szoku! - Delfina wytarła nos w rękaw i chwyciła Julitę za ramiona.
-W jakim szoku? Dobrze się czuję... tylko... czemu byłaś taka nie miła?
Delfina roześmiała się nerwowo i przytuliła siostrę mocno do siebie. Chłonęła jej perfumy o zapachu piżma i jaśminu. Mogła śmiało powiedzieć, że ma obsesję na punkcie tej woni i tylko w jej obecności czuje się tak na prawdę bezpiecznie.

Za ułamek sekundy już siedziały w ambulansie, Julita pod okiem specjalistów odpowiadała na różne pytania. Delfina widząc zdziwienie na twarzach ciekawskich i nagłą rozpacz, na którą się zdobyli, jeszcze przed zamknięciem drzwi karetki, pozdrowiła tych ludzi środkowym palcem. Nawiasem mówiąc sytuacja Julity i Delfiny, tych wszystkich ludzi guzik obchodziła i brunetka wiedziała to doskonale.

***

W szpitalu znalazły się nadzwyczajnie szybko i już na wstępie zostały przyjęte do gabinetu lekarskiego, nieomalże takiego jak w filmach z Dr. House'm. Julita wygodnie rozsiadła się na kozetce a druga siostra oparła się o ścianę, momentalnie za chwilę już był lekarz. Szyję miał owiniętą stetoskopem a spod okularów patrzył na nie ciepły, zielony jego wzrok. Na kitlu lekarskim widniało nazwisko von Engel.
-Słyszałem co się stało, jak się pani teraz czuje? - Spytał, a do anioła dużo mu nie brakowało: płowe włosy, oliwkowy wzrok, serdeczny uśmiech. Brunetka dostała na skórze gęsiej skórki, gdy dłużej mu się przyglądała; w swoim białym ubraniu położył na biurko teczkę i podszedł do Julity, instynktownie sprawdził jej węzły chłonne, opatrzył głowę i reakcje źrenic na światło. Brew została  jej opatrzona i zaklejona już w karetce, a teraz lekarz tylko zweryfikował, czy zostało zrobione to dobrze.
-Brew poboli, ale do wesela się zagoi. - Odezwał się, gładząc plaster i posyłając ciepły uśmiech w stronę Julity. Delfina przyglądając się temu, zapragnęła być na miejscu siostry.
-Boli panią głowa? Kark?
-Nie.
-Zawroty głowy? Albo mdłości?
-Nie.
Przeprowadził wywiad i sięgnął po stetoskop, Julita podniosła koszulkę i następnie ją zbadał. Gdy ją zdiagnozował, odezwał się patrząc na Delfinę. Od samego początku, dobrze wiedział, że ona tam jest!
-Dopuszczalne jest wstrząśnienie mózgu, ale objawy stopniowo maleją, trwają 2-3 dni. Najdłużej utrzymuje się jednak ból głowy i karku. - Czule uśmiechnął się i ponownie zwrócił się do Julity. - Nie zauważyłem nic niepokojącego, jak dezorientacja, opóźnienie reakcji czy nieadekwatne zachowanie emocjonalne. Ale jeśli będzie się coś działo, proszę się niezwłocznie do mnie zwrócić, yyy... czy też do jakiegoś innego lekarza. - Poprawiając okulary, zarumienił się i stanął przy oknie, żeby widzieć równocześnie obie siostry.
-Mogę wracać do domu? - Zapytała Jul, von Engel z założonymi rękami na piersi tylko jej przytaknął. Wpatrywał się w zamyśleniu w jakiś punkt.
"Na co on jeszcze czeka? Niech zapyta ją wreszcie o ten numer! Na kilometr widać, że mu się podoba!" - Prowadziła wewnętrzny monolog Delfina. Przy samych już drzwiach, von Engel zaczepił starszą siostrę. "No nareszcie!" - Pomyślała i głośno westchnęła.
-Jakieś luki w pamięci? Zwłaszcza zdarzenie bezpośrednio przed wypadkiem? - Skierował pytanie do Julity, stojącej w drzwiach w pobliżu zdezorientowanej Delfiny.
-Nie. Niestety wszystko jest tu. - Odpowiedziała i wskazała palcem na głowę, po czym skierowała swój wzrok na siostrę. Miała do niej pretensje? Wiedziała jedno, że Delfina teraz prowadzi w swojej głowie wojnę z wyrzutami sumienia. Jak nie patrzeć, to właśnie ona znała ją najlepiej ze wszystkich.
-Okej. Trzy razy nie. - Odparł lekarz do siebie i zapisał coś w dokumentach. - Zdała pani śpiewająco. A jeszcze tak na marginesie, proszę się nie przemęczać i nie pić napojów alkoholowych. - Uśmiechnął się, w dalszym ciągu stał przy oknie, zwrócony twarzą w kierunku pacjentki i jej siostry.
-Dziękuję, na pewno będę o tym pamiętać. - Skomentowała i przed całkowitym zniknięciem w korytarzu, uśmiechnęła się do niego z ogromną wdzięcznością. Odpowiedział tym samym, ale gdy stracił ją z pola widzenia, na jego twarz wkradła się lekka ponurość. Czyżby nie zadał jej wszystkich pytań?

Alabastrowe, niezapisane ściany ciągnęły się za pośrednictwem korytarza, tylko sporadycznie pojawiały się okna, przez, które wpadały promyki światła dziennego.
-Dlaczego nie poderwałaś tego słodkiego lekarza? Bez ceregieli wymienilibyście się swoimi numerami, a jutro miałabyś faceta-lekarza. - Zagadnęła Julitę Delfina, kiedy korytarz zdawał się już kończyć i wychodzić na parking przed szpitalem.
-Z jednej istotnej przyczyny: jestem w związku z Sergio. O, właśnie dzwoni. - Szybko nacisnęła zieloną słuchawkę, a Delfinie się wydało, że zrobiła to z szybkością dźwięku.
-Hej kochasiu... Nic takiego, a ty? Mhm, mhm. Za pół godziny? Tam gdzie myślę? Okej, okej. Pa. - Zakończyła rozmowę i z szerokim uśmiechem skierowała się do siostry.
-Będziesz musiała pożyczyć mi jedne z twoich sportowych butów.
-Dla... czego? Tylko nie mów, że przez uderzenie w głowę chcesz być taka jak ja. - Delfina zmarszczyła brwi. Julita roześmiała się i objęła ramieniem Delfinę.
-Nie, spokojnie. Po prostu nie chcę spaprać im trawy moimi butami, a w ogóle przy nim zawsze muszę tracić równowagę.
-Czy mam jakiś wybór? - Zapytała retorycznie Delfina. Bezsprzecznie wiedziała, że nie ma innej opcji, więc poszła za ciosem. Normalnym tempem oddalały się od szpitala i z każdym krokiem były coraz bliżej swojej kamienicy.
-Jak ten lekarz pytał mnie, czy mnie coś boli, to już chciałam wypalić z siedzeniem. Serio, mam tylko nadzieję, że nie będę tam mieć siniaka. - Powiedziała Julita, gdy tylko kilka metrów dzieliło ich od mieszkania.

***

Błękitne niebo rozciągało się nad głowami, i krajobrazem wiosny, która opanowała to miejsce już w najwyższym stopniu. Nie było słychać tykania zegara, który niemiłosiernie odmierza czas. Było słychać tylko ich wzajemne oddechy i szepty.   
Równo pół godziny później już szły zieloną murawą Valdebebas, na początku tylko Julita zamierzała się przebrać, ale starsza siostra zauważyła u Delfiny plamy na spodniach, których musiała się przysporzyć, gdy klęczała na asfalcie. Po uwadze siostry, migiem wskoczyła w obcisłe dżinsy i dobrała do nich krótką, niesymetryczną bluzkę. Julita zrobiła podobnie tylko założyła krótkie spodenki i koszulkę z zamkiem i z napisem "Heart breaker". Miała tylko nadzieję, że Sergio nie weźmie tego do siebie. Obie siostry były w świetnym humorze, Julita ze spotkania z Sergio a Delfina z listu jaki dostała. Przed samym wyjściem rozerwała kopertę i przeczytała w niej epistołę. Nie dowierzała! Została nominowaną uczestniczką 101 Turnieju Tanga w Barcelonie. I etap turnieju miał się już odbyć w przyszłym tygodniu. Czy śniła? Czy mogło spotkać ją coś lepszego?

Zbliżały się do dwóch postaci na środku boiska, które kopały do siebie piłkę. Delfina nie rozpoznała od razu, że drugą postacią jest Mesut. Gdy do nich doszły, przerwali grę i podeszli się przywitać. Delfina pytała go wzrokiem, czy wszystko w porządku po niedawnym piciu. Stęskniła się za Jego kochaną buzią, chociaż ostatni raz widziała ją zeszłej nocy.
-Cześć Delfinko. - Przytulił ją i cmoknął w policzek. - Jak się spało? - Zapytał.
Pytasz, jakbyś była moim kochankiem - przeszły Delfinie przez myśl słowa od Julity.
-Dobrze, dziękuję. - Uśmiechnęła się i odruchowo spojrzała w stronę swojej siostry, która bardziej namiętniej witała się ze swoim piłkarzem. Gdy Mesut rzucił jej gest, żeby im nie przeszkadzać, para zaprzestała czułości i ich zawołała, żeby nigdzie nie odchodzili. Następnie Julita pod rękę z Sergiem podeszła do nich. Miała taką rozpromienioną twarz, jaką nigdy jej Delfina nie widziała!
-Jestem Julita, a Ty musisz być Mesut, racja? Delfina dużo mi o Tobie opowiadała. - Odezwała się partnerka Sergio. Mesut instynktownie dotknął wzrokiem brunetkę, która właśnie spalała raka.
-Miło cię poznać. - Uścisnął jej rękę. Później Julita jeszcze przedstawiła sobie Delfinę i Sergio.

Krótko mówiąc nie wiedzieli co robić, Sergio chyba nie za bardzo zaplanował to spotkanie. Obie pary stały na boisku i rozmawiały, jak to nie o pogodzie, to o numerkach w totolotku. Delfina tym razem nie odważyła się zrobić pierwszego kroku - złapanie Mesuta za rękę. Stał bliżej, niż mogła sobie wymarzyć, ale czyjeś ciągłe, przenikliwe spojrzenie nie dawało jej spokoju. Mianowicie od Julity. Doskonale wiedziała, że siostra się jej uważnie przygląda.
-Hej! A może rozegramy meczyk? Dwa na dwa. - Wyskoczył nagle Sergio. W dalszym ciągu obejmował ramieniem Julitę, przez co Delfina poczuła się przy niej jak jakaś gówniara.
-Co ty na to skarbie? - Zapytał Julitę, która w odpowiedzi przytaknęła z byczą miną. Delfina znała tą jej minę. A chłopcy-piłkarze nawet by nie pomyśleli, że takie dziewczyny jak Jul i Del grały kiedyś w piłkę. Delfina wreszcie postanowiła zabrać głos, żeby Sergio nie wziął ją za jakąś nudziarę.
-Tylko musicie coś wiedzieć. - Zaczęła intrygująco. - Ja i Jul należałyśmy kiedyś do damskiej drużyny piłkarskiej, i wiele klubów nie miło nas wspomina. - Uśmiechnęła się. Reakcje piłkarzy były natychmiastowe, zaczęli prawie równocześnie.
-Super. Jedenaście lasek w jednym miejscu. - Sergio złapał się za głowę a Julita go szturchnęła.
-Super. - Powtórzył Mesut. - Zabrzmiało groźnie. - Uśmiechnął się najpierw do Sergio a potem do Delfiny. Piłkarze zgrywali się przed sobą, jak nie Mesut przed Sergio to na odwrót.
-Dobra, dobra koniec tego gadania, bo pomyślę, że wymiękacie. - Zagadnęła Julita i puściła oczko siostrze. Jakoś za kilka sekund już piłka była pod jej nogami. Biegła, a przy jej boku zasuwała Delfina. Piłkarze zostali w tyle. Może dawali im jakieś fory? Dopiero po jakimś czasie ruszyli za zwariowanymi siostrami, które podawały sobie piłkę, już będąc coraz bliżej bramki.

Ni z gruszki ni z pietruszki, Sergio pojawił się za plecami Julity i zaczął jej przeszkadzać, ona machinalnie podała w kierunku Delfiny. Siostra odebrała te podanie idealnie, gdy za sekundę odwróciła głowę w stronę Jul, już nie biegła, Sergio mocno objął ją od tyłu, podniósł i zaczął się z nią kręcić, co wywołało chichot u dziewczyny.

Wracając wzrokiem na bramkę, do której ciągle biegła, nie zauważyła nawet, kiedy Mesut już był przy jej boku i tylko czekał, żeby jej odebrać futbolówkę. Zaczęła się z nim bawić, uciekać i szybciej przebierać nogami. Śmiali się. A Delfina dalej miała piłkę i mogła strzelić pierwszego gola, od kilku lat. Na co czekał? Chciał przegrać? W pewnym momencie, podstawił jej tak nogę, że jakby jej nie złapał to zapewne zaryła by o trawę. Piłka pokulała się w jakimś kierunku.
-Prawie zacząłem się bać. - Zagadnął z ironią piłkarz, trzymając ją w ramionach.
-To dobrze. - Odpowiedziała sarkastycznie i po chwili przewróciła na ziemię nic spodziewającego się piłkarza i usiadła na nim okrakiem.
-I co? Kto teraz jest górą? - Pokazała mu język. Mesut zaśmiał się.
-Mi to w sumie pasuję. - Odparł. Delfina zaczęła się głośno śmiać, po czym oparła obie ręce o murawę i pocałowała bruneta w usta, który za moment już ją miał w ramionach. Julita i Sergio chyba równie dobrze bawili się, jak ci oboje.

*** 

Gdy księżyc zawisł na niebie, już były w drodze do domu. Obie czerwone, jak pożarnicze auto i szczęśliwe! Ale od progu domu, zaśmierdziało zgonem.
-Miło was widzieć. Razem i tak wcześniej. - Odezwał się tato. - Mama dzwoni, chce z tobą porozmawiać. - Podał Julicie słuchawkę od telefonu. Rozmawiała z nią krótką, ale Delfinie zdawało się, że trwa to wieczność. Gdy Delfina siedząc na łóżku w pokoju szykowała się do snu, Jul wreszcie się zjawiła.
-No, co się stało?! - Wybuchnęła Delfina od razu przy wejściu siostry. Mina Julity nie była zadowolona.
-Wszystko się wali!
-Co?! - Nie zrozumiała treści swojej siostry.
-Rano lecę do Polski, nie wiem kiedy wrócę. - Skwitowała i pokierowała się w stronę łazienki.
Jak mogła jej to zrobić? Kto jak nie ona pojedzie z nią na turniej? Jak mogła? Musiało się na prawdę coś wydarzyć, gdy bez żadnego "ale" wyjeżdża i zostawia ją na pastwę ojca. Jak mogła mi to zrobić? - Powtarzała sobie. Ponownie łzy kuły ją w oczy, a już myślała, że koniec łez na ten dzień - pomyliła się.


Zaraz mecz Real vs Saragossa!
Hala Madrid!
Ps. Przepraszam za dłuuugą nie obecność. :)

9 komentarzy:

  1. Czekałam na ten rozdział! Czekałam na coś genialnego i się nie zawiodłam! Świetne! :D Przestraszyłam się, gdy czytałam początek. Julita nie dawała żadnych oznak życia, ale nieźle mnie zaskoczyła :D A końcówka.. po prostu coś wspaniałego. Mesut i Delfina.. <3 Ich pocałunek był piękny! Tak bardzo chciałabym się zamienić z nią miejscem.. albo z Julitą. Wszystko jedno XD Czekam na kolejny :)I wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) cieszę się, że Cię nie zawiodłam ;) Wzajemnie Wesołych Świąt!:*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dziękuję, zostawiłabym jeszcze tamten poprzedni, ale niestety coś się zepsuło ;c No, trudno ;)

      Usuń
  3. Jezusie, ale się na początku przestraszyłam, że coś strasznego się stało. Rozdział świetny, czekam na kolejny, równie genialny jak ten :)
    Piętnastka na:
    http://manutdlov.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne , piszesz jak prawdziwa pisarka ;)
    Co do meczu szkoda , że tylko zremisowali ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy8/4/13 20:29

    pięknie ;))
    czekam,czekam,czekam na kolejny! Buźka ;))

    OdpowiedzUsuń

Miejsce na Twoje myśli o opowiadaniu.