2013-04-13

| rozdział 5.|

Uśmiech warty setek kłamstw. 

Czas mijał wolno, jakby ktoś celowo zatrzymał wskazówki zegara i wstrzymał ziemię.
Czuła się okropnie. Czuła ból na całym ciele, a także coś gniotło ją od środka. Sumienie? Wieczorami nękała ją bezsenność. W takim stanie spędziła calutki tydzień.
Trenować, trenowała tylko raz w tygodniu, chociaż nie miała na to w ogóle ochoty. Wyczuwała, jaki mógł być powód wyjazdu Julity. Rano jej łóżko było opuszczone, a jej walizka nie podpierała już okna w pokoju. Delfina nie mogła być pewna, czy w ogóle jeszcze wróci i postawi tu swoje walizki.
Nienawidziła tego stanu, gdy musiała udawać przed ojcem, że wszystko gra - zresztą - była świetną aktorką. Nic nie było w porządku. Woda z kranu kapała, kapała, tak, jakby nikt tego nie zauważył. Delfina tak samo popadała coraz głębiej w strach i w rozpacz, i nikt tego nie spostrzegł.
-Spotykasz się dzisiaj z Pablem? - Zapytał ojciec Delfinę przy śniadaniu. Podpierała parapet i patrzyła za okno, trzymając w ręku szklankę z wodą.
-Może. - Odpowiedziała nieprzytomnie, nawet na chwilę nie popatrzyła na mężczyznę. Dobrze wiedziała, że się z Hiszpanem dzisiaj nie będzie widzieć.
Mogła, tak na prawdę zniknąć, wyparować i nikt, by nie zauważył. Oparcie mogła znaleźć tylko u Mesuta, ale go nie dostawała, bo często nie było go w domu z powodu meczów, a kiedy tylko wracał, czuł się wykończony.
-Nie cieszysz się, że odwiedzisz Barcelonę? - Zapytał Pablo, pewnego dnia Delfinę. Czy się cieszyła? Nie myślała o turnieju. Teraz ważniejsze było coś zupełnie innego.
-Kogo obchodzi, co ja czuję. - Odparła mu, wtedy.
-Mnie. - Uśmiechnął się, a ona zaczęła pisać palcem po ziemi. - Nie zawiedziesz mnie, prawda? - Zapytał. Wtedy pierwszy raz tego dnia podniosła na niego wzrok.
-Już nie obiecuję. Wiele osób już zawiodłam. - Odparła. Siedzieli, wtedy na polanie, daleko od głośnej metropolii. Nic już nie mówił, popatrzył w błękitne niebo, nad swoją głową i wsłuchał się w jej oddech.

Całymi dniami siedziała sama w pokoju i odliczała godziny do końca dnia. Aż wreszcie nadszedł dzień, w którym mogła poniechać cholernych obliczeń. Stała przy oknie w kuchni, a za jej plecami tata kończył śniadanie. Później uciekł przed problemami do pracy, jak to miał w nawyku robić.
Samotny wieczór nadszedł jej szybko, jak nigdy. Zwymiotowała do sedesu, nie umiała sobie poradzić z ogromem samotności, niezrozumieniem, trwogą i całą resztą. Chciała zniknąć.
W środku nocy, gdy wszyscy już spali, ubrała się w wygodne ubranie i wybiegła na ulicę, a w między czasie zaczął padać deszcz. Zmoczył swoimi kroplami ulicę i chodniki. Po godzinnym, samotnym spacerze zauważyła, że nie ma, gdzie pójść. Po namyślę, postanowiła, jednak zaryzykować i zadzwonić do osoby, do której już dawno powinna zadzwonić. Deszcz muskał jej rozpaloną twarz i telefon przy uchu.
-Halo? - Odebrał zaspany, męski głos.
-Tutaj Delfina. Nie obudziłam Cię?
-Nie, właśnie miałem wstawać. - Skłamał.
-Mogę do Ciebie wpaść? - Zapytała, a, z drugiej strony nie usłyszała wyrazu sprzeciwu. Podjęła decyzję.
Otworzył jej w samych bokserkach i koszulce. Ręką przecierał śpiące oczy, ale na ustach widniał ciepły uśmiech.
-Wejdź. - Odezwał się i wpuścił ją do środka. Była przemoczona, włosy z wilgoci trochę straciły na objętości, a oczy obrysowały czerwone sińce z płaczu. Ale tak czy siak wpuścił ją, niezależnie w jakim była stanie.
-Mam nadzieję, że nie robisz na przekór sobie, zgadzając się na moją wizytę. - Skierowała się do Mesuta. Piłkarz pogrążył się w ciemności kuchni, a brunetka za, nim.
-Coś się stało? - Zapytał, ale równie dobrze mógł, by to stwierdzić. Delfina starała się uśmiechnąć, ale coś jej na to nie pozwalało. Momentalnie Mesut podszedł do dziewczyny i ją przytulił.
-Cokolwiek się stało - nie martw się, po burzy zawsze wstaje słońce. - Odezwał się i cmoknął ją w czoło. Widział, w jakim była stanie i zdawał sobie z tego sprawę, że teraz, w środku nocy nic z niej nie wyciągnie. Mógł zrobić tylko jedno: położyć ją spać. Sprawnie wziął ją na ręce, a brunetka instynktownie zarzuciła mu ręce na szyję. W ogromnej, przepełnionej ciemnością sypialni, położył ją delikatnie na łóżko, po czym położył się niedaleko jej.
Delfina zasnęła, jak po dotknięciu czarodziejskiej różdżki. Piłkarz leżąc wzdłuż brunetki i gładząc ją po włosach, wpatrywał się w jej obraz: ściśnięte usta, skulone nogi i dłonie uformowane w piąstki. Mógł sobie tylko wyobrazić, co się jej wydarzyło. Po jakimś czasie, także piłkarz wpadł w ramiona Morfeusza, równocześnie przytulił się do dziewczyny. Oboje spali, jak susły, raz Delfina obejmowała mężczyznę, a raz mężczyzną obejmował ją. Spali, pogrążając się w marzenia i wyśnione miłości.

Przez gęste chmury na niebie, do pomieszczenia wdarło się poranne światło, które od razu rozjaśniło, popielaty nastrój pokoju. Na niebiosach został ślad, po nocnej burzy- rozmową piorunów z ziemią. Jednak, nie zapowiadało się, że matka natura ponowi ten kiepski psikus z pory nocnej.
Delfina otworzyła oczy, w garści, przy samym nosie trzymała kołdrę. Dopiero po chwili, doszło do niej, że nie nocuję u siebie. Ukradkiem rozejrzała się i spostrzegła, wgapiony w nią czyjś wzrok. Uśmiechnęła się pod kołdrą, na samą myśl o tej osobie. Doskonale wiedziała, do kogo ta cudowna sypialnia należała, przecież już tu kiedyś bywała.
-Dzień dobry. - Odezwał się znajomy głos.
-Nie chrapałam? - Zapytała i odwróciła się w Jego stronę. Podpierając głowę ręką, ziewnęła ospale.
-Jeszcze pytasz. - Piłkarz zachichotał i pogładził ją po policzku. Sam, był już przebrany i czekał tylko na gościa, żeby ubrać do śniadania stół.
-Na prawdę, chrapałam? - Uśmiechnęła się i zmarszczyła brwi. Mesut siedział, tak blisko, że do jej nozdrzy dotarły Jego, cudowne perfumy i zawładnęła ją ochota, by na swoich policzkach, poczuć Jego dwudniowy zarost... chciała tego, jak nigdy.
-Co ty, spałaś, jak aniołek. Mógłbym przez całą noc się na ciebie patrzeć... i by mi się nie znudziło. - Skończył, a brunetka momentalnie wzięła w dłonie Jego twarz i na ustach złożyła mu pocałunek, pełen czułości, delikatności, słodyczy.
-Ty też, dobrze zastąpiłeś role misia. - Odparła, patrząc mu w oczy. Piłkarz nie spuszczał z niej wzroku, gdy przyjął komplement, roześmiał się i odgarnął z jej czoła loki.
-Cała przyjemność po mojej stronie. - Uśmiechnął się.
-Mam do ciebie jeszcze, tylko jedną prośbę, Mesut. - Zagadnęła, go.
-Słucham cię, Delfinko.
-Mogę skorzystać z łazienki?
-Pewnie, to żaden problem. - Wstał z łóżka i pokierował się w kierunku toalety, a Delfina za nim. Rozstali się dopiero przed samym progiem. Mesut podparł futrynę, a dziewczyna z kuszącym uśmiechem zniknęła za drzwiami.
Nadal nie orientowała się, która dochodziła godzina, gdy stamtąd wyszła, ale nie zawracała sobie tym głowy. I tak było już po turnieju. Teraz miała przy sobie cudownego mężczyznę i nic więcej do szczęścia nie było jej potrzebne, nawet jeśli, okłamała swoje marzenia. Cudowny mężczyzna? Właśnie takiego zobaczyła, kiedy stanęła w drzwiach salonu, połączonego z kuchnią: Mesut z poważną miną stał przy sokowirówce i wrzucał do niej pomarańcze, jabłka i truskawki. Nawet jej nie zauważył, gdy stanęła na progu. Rozbawił ją taki widok piłkarza, po czym Niemiec dopiero po tym ją spostrzegł, a zaprezentowała mu się w białym szlafroku. Nie umiał oderwać od niej wzroku? Było, by to trafne.
-Cześć. - Uśmiechnęła się i kocimi ruchami ruszyła przez salon, w kierunku Jego osoby. Futbolista ani na chwilę nie spuścił z niej wzroku i ani słowa nie umiał z siebie wydusić.
-Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale wykąpałam się w Twojej wannie, użyłam Twojego żelu do kąpieli i na koniec odziałam się w Twój szlafrok oraz bambosze. - Chwyciła się za końcówkę szlafroku, jak baletnica. Mesut roześmiał się, a Delfina sprawnie, wskoczyła na blat kuchenny za Jego plecami i się na nim usadowiła.
-Nie, nie gniewam się. Do twarzy ci w nim, a mogę cię o coś zapytać? Bo wcześniej, jakoś nie miałem okazji. - Odwrócił się w jej stronę, a szklankę z sokiem odłożył na bok.
-Jasne, pytaj o wszystko. - Opatuliła Go nogami i przyciągnęła do siebie.
-Masz coś wspólnego z tym łysym dresiarzem z klubu? - Zapytał, poważnym tonem.
-Z tym dilerem? - Mesut przytaknął.
-Za kogo mnie uważasz? Za ćpunkę? Wszystko, ale nie to. W tamten dzień, wzięłam od niego tylko jednego bucha, a wiesz, jak to jest z takimi typkami.
-Jeden?
-Tak, tylko jeden, przecież już mówiłam. - Skłamała i złożyła mu pocałunek na policzku.
-To dobrze, a wczoraj? Co się stało? - Dał jej loki za ucho.
-Julita wyjechała, po tym, jak niespełna zginęła na asfalcie, przez uderzenie samochodu, a to wszystko moja wina, bo zachowałam się, jak rozkapryszony bachor i wybiegłam na ulicę, z pędzącymi samochodami. Teraz uważa mnie za czubka, cała rodzina. Zwłaszcza tato. On nigdy mnie nie lubił, a mama? Teraz to na pewno przestała, to właśnie ona dzwoniła po Julitę. Nie chcę jej stracić, tylko ona mi została. - Mogła wygłosić monolog, ale wolała skłamać i wybrać alternatywną opcję. Dlaczego? Przecież, mogła się przed nim otworzyć! Dlaczego, znowu wolała w brnąć w krąg kłamstw?  
-Wybrałam się na spacer, po czym kompletnie straciłam orientację, a przy czym zostałam okrutnie okradziona. - Zrobiła minę zbitego psa, a prawdziwe łzy wolała przełknąć i wrzucić w nie pamieć.
-Na prawdę? O czwartej wybrałaś się na spacer?
-Nie ufasz mi?
-Oczywiście, że ci ufam. - Przytulił ją do siebie, po czym wziął ją na ręce i wszedł z nią, głębiej do salonu. Brunetka wtuliła się w Niego z całej siły i opatuliła nogami. Nie chciała go już nigdy puścić, bo czuła się przy nim bezpiecznie. Tak, bezpiecznie...
Zrobiłaby wszystko, tylko, żeby nie kazał jej samej wracać do domu. Do ojca. Chciałaby jeszcze trochę pobyć szczęśliwa, bo tylko w jego domu, nikt jeszcze nie wiedział, że jest zbiegłą morderczynią.


Heej :) Przepraszam za moją nieobecność,
ale miałam duuużo spraw na głowie, tutaj
szkoła, a tam jeszcze jakieś inne problemy.
Mam nadzieję, że spodoba się Wam ten rozdział ;)
Zapraszam, także na mojego drugiego bloga:
Ps- Jutro o 21 00 dokopiemy Athletic Bilbao,
tylko pytanie: ile? :-)
Całuję, Bunko. 

7 komentarzy:

  1. Maaatko, dziewczyno! Kocham Cię! To co piszesz jet niesamowite :D cudowne i idealne. Rozpływam się, czytając to opowiadanie. Strasznie intryguje mnie Delfina.. Te problemy całkowity brak szczerości co do Mesuta. Ciekawi mnie to bardzo. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahhh i zapomniałabym dodać: przepiękny szablon!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) pisze, tak,jak potrafię, ale cieszę się, że tak bardzo Ci się to podoba. :* chciałabym pisać coraz to lepiej. :)

      Usuń
  3. Do całkowitej perfekcji dużo Ci nie brakuje. Jeśli w ogóle coś brakuje... ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zobaczyłam wcześniej , że dodałaś nowy , ale jak zawsze cudownie udany ;D Kocham po prostu to zapraszam do siebie na nowy ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłyśmy proszone o powiadamianie, więc zapraszam na mojego bloga, gdzie właśnie pojawił się nowy rozdział. :)
    Mam nadzieję, że zajrzysz i zostawisz komentarz.

    http://blaise-georgia.blogspot.com/

    Zapraszmy :)

    OdpowiedzUsuń

Miejsce na Twoje myśli o opowiadaniu.