2013-04-22

| rozdział 6.|

Ten czas bez Ciebie to niedobre lata.


Grałam w żeńskiej drużynie Lechii Gdańsk, ale od kiedy mój ojciec został tam trenerem, zaczęłam unikać treningów, aż wreszcie wypisałam się na dobre. Od dzieciństwa lubiłam sport, zwłaszcza te dla chłopaków. A na podwórku miałam więcej kolegów niż koleżanek. Pasja grania w piłkę nożną, zaczęła się przez czysty przypadek, w sumie pod wpływem moich rówieśników. W tamtym czasie, gdy zaczęły się pierwsze treningi, jak dobrze pamiętam, marzyłam, żeby stanąć na bramce i być, jak ściana; być, jak ci wszyscy najwięksi bramkarze. Nie chciałam zostać następną, rozchwytywaną 'snajperką', ale mój tata widział to inaczej. Był ze mnie dumny, mama dopingowała na trybunach, ale ja jednak nie byłam szczęśliwa. To nie było TO, czego pragnęłam. Zdobywałam gole, punkty, trofea, ale nie chciałam zrobić takiej kariery, nie widziałam siebie jako piłkarka, więc coraz więcej czasu poświęcałam na taniec: tango, flamenco, niż grając w piłkę nożną. Chociaż grałam w tym klubie kilka dobrych lat, to było to zawsze na II miejscu. Nie zapomnę nigdy też tego, że Julita najczęściej z wszystkich dziewczyn stopowała z powodu nadmiaru żółtych kartek, więc regularnie grzała ławę. A gdy miała 'czyste konto' i ja byłam akurat na boisku, to byłyśmy nie do zatrzymania. Po prostu, byłyśmy jak maszyna do zabijania.
Do tańca, zawsze uciekałam przed wszystkimi problemami. Od dziecka. Od 4-go roku życia, chociaż nie fachowo. Moja mama była baletnicą, więc to była jej zasługa. Mój tata, z zawodu dziennikarz i nie doszły sportowiec a mama baletnica? Nie może być. Nie wiem, jak oni to zrobili, że się w sobie zakochali. Nawet nie wiem, gdzie się do diabła poznali, nigdy o to nie pytałam. W tym związku występowało ryzyko, że się szybko r o z p a d n i e. I tak się też stało, ale 15 lat później. Do dzisiaj są w separacji.
Czy to właśnie mama mnie zaraziła miłością do tańca? Zdecydowanie tak, to właśnie ona od początku najmocniej trzymała za mnie kciuki. Nie szło mi w balecie, ale ona nie napierała. Ale za to, raz, na strychu znalazłam zdjęcie swojej babci, która trzymała w ręku puchar, zdobyła wtedy I miejsce w Europejskim Turnieju Tanga w 1966. Od pierwszego wejrzenia zakochałam się w tamtej fotografii i od tamtego czasu chciałam być taka, jak ona.
O reszcie nie warto wspominać. 


-Fascynuje mnie to, że grałaś w piłkę nożną. Właściwie to fascynuje mnie twoja cała osoba. Pamiętam, jak cię poznałem.
-Na prawdę? Co wtedy pomyślałeś? - Zapytała Delfina.
-Gdy cię pierwszy raz zobaczyłem? Pomyślałem, że twój chłopak musi być niezłym frajerem, gdy puszcza cię samą na taką imprezę, jednakże pomyślałem też, że jest szczęściarzem, mając taką dziewczynę, jak ty. - Odparł piłkarz, a brunetka zachichotała.
-A co? Źle pomyślałem? Jestem szczęściarzem. - Uśmiechnął się i cmoknął Delfinę w policzek. Słońce było wysoko na niebie i rzucało swoje promyki na złociste pola, którymi wędrowali trzymając się za ręce.
-Ja miło spędziłam wieczór, spotykając Ciebie, tak to, by zanudzili mnie ci wszyscy ważni-państwo. Na prawdę cieszę się, że Cię poznałam.
-Na prawdę? - Zapytał Delfinę. W dalszym ciągu spacerowali, a czuły wiatr muskał im odkryte ciała. Byli tylko we dwoję, nikogo nie było wokoło, pomijając szumienie lasu z oddali. Przed odpowiedzią, zatrzymała go i lekko objęła go za tors.
-Co mam zrobić? Żebyś mi uwierzył, że nic lepszego mnie nie spotkało od przyjazdu tutaj. Powiedź mi, proszę.
-Chciałbym, żebyś była ze mną szczera. Nie ważne w jakiej będziesz sytuacji, cokolwiek zrobisz. Nawet, gdy, by była to gorzka prawda, chcę ją usłyszeć z twoich ust. Nie od brukowców, mnóstwa dziennikarzy, czy kogoś jeszcze innego. - Odpowiedział jej.
-Obiecuję, że nigdy Cię już nie okłamię. - Odparła i wtuliła się w jego mocne ramiona.
Wędrowali dalej, przed siebie, zostawiając za sobą głośną metropolię i resztę świata. Liczyło się tylko ich dwoję. Nad ich głowami ptaki zaczęły formować różne wzorki.
-Mesut? - Zagadnęła Delfina, gdy odpoczywali,  leżąc na polanie. - Mogę Cię o coś spytać? - Piłkarz trzymając skrzyżowane ręce za głową i wpatrzony wzrok w niebo, tylko jej przytaknął.
-Jak byś miał wybór. Chciałbyś stać się kimś innym, niż jesteś? - Patrzyła na jego profil, nie leżąc już na plecach, tylko na boku i podpierając się ręką.
-Co? - Odparł lekko zbity z tropu i odwrócił się do niej przodem, podobnie podpierając głowę.
-Nie, nie wiem. Ważne, żebyś była ze mną.... Ty chciałabyś być kimś innym? - Zapytał. Nie odpowiedziała. Za ułamek sekundy usiadła i podparła się z tyłu rękoma.
-Właśnie, tańczysz, prawda? Dlaczego, nigdy mi o tym nie mówisz? To musi być fantastyczne! Chciałbym kiedyś iść na twój występ. - Uśmiechnął się i usiadł obok niej.
-Na prawdę, chciałbyś?
-Bardzo. - Odpowiedział i pocałował ją, a pola zamieniły się w złoto.

Mijały miesiące, a miłość Delfiny i Mesuta, kwitły, jak kwiaty w ogrodzie. Spotykali się prawie codziennie. W każdy dzień, w swoim grafiku mieli czas dla siebie. Liczyli się tylko ONI sami. Piłkarz na treningach bujał w obłokach, ale na meczach częściej trafiał do bramki.
Podobnie było z jego partnerką. Zamiast skupiać się na tańcu, odpływała głęboko w marzenia, a popołudniami spełniała je razem ze swoim wymarzonym mężczyzną. Po raz drugi, wolała nie myśleć o olanym turnieju tańca. Tylko Pablo, jakoś nie umiał zapomnieć i ciągle jej o tym wspominał, co spowodowało jeszcze bardziej podgrzanie ich relacji.
-Czemu do kurny nędzy, nie odpuścisz z tym turniejem?! Czy ja się wtrącam w twoje życie? - Krzyczała Delfina, gdy Pablo ponownie poruszył temat o konkursie w Barcelonie, na który - zresztą - musiał pojechać sam.
-Myślałem, że tego chcesz. - Chciał ją uspokoić, przez chwycenie za ręce, ale mu się wyrwała.
-Jak widać, to nie znasz mnie za dobrze. - Wzruszyła z ironią ramionami i zaczęła pakować torbę.
-Co robisz? Przecież, jeszcze nie skończyliśmy!
-Ja skończyłam. - Odparła twardo i posłała mu wrogie spojrzenie, żeby pod żadnym pozorem jej nie grodził drzwi wyjściowych. I tak to przeczytał. Włożył ręce do kieszeni i beznamiętnie podparł ścianę, gdy ona w tym czasie pakowała wszystkie swoje rzeczy do torby i wyszła.
Gdzie się podziała? 

Do jej jedynego azylu, jakim był: Mesut.
Chciała gdzieś wyjechać z piłkarzem, ale nie miała serce go o to prosić, przecież wiedziała, że jest zajęty treningami i meczami. Ale jak się okazało, Mesut myślał dokładnie o tym samym. Gdzie mogli się wybrać, żeby nikt ich nie znalazł? Wybrali razem to miejsce: mały domek, nad jeziorem i spędzili tam upojny tydzień. W tajemnicy przed całym światem.
Jednak, wszystko co dobre nie trwa wiecznie. Tydzień minął, jak z bata strzelił i musieli wrócić do rzeczywistości.

Delfina od razu po podróży pojechała do domu. Do domu w którym - mogła śmiało powiedzieć - nie czuła się, jak w domu. Teraz jej domem była willa od piłkarza i tam spędziła najwięcej czasu przez ostatnie miesiące. 
W końcu musiała wrócić, wybrała godziny popołudniowe, żeby nie spotkać ojca. Weszła, jakby nie do siebie. Nawet nie rozebrała butów - swoją drogą - kupionych za pieniądze Mesuta. 
Przechodząc przez cichy korytarz przedpokoju, poczuła się, jak ktoś zupełnie obcy, jak listonosz, który przyszedł dostarczyć listy, a natknął się na otwarte drzwi. Odczuwała zmieszanie na całym ciele. 
Z nonszalancją i z torbą w ręku, wmaszerowała do 'swojego' pokoju, niczego się nie spodziewając. Nie wiedziała, jaka niespodzianka ją tam czekała. Od wejścia stanęła, jak wryta. Przed nią stała, we własnej osobie - Julita. Może nie była do siebie podobna, ale to była ona. Na pewno. Pokój też nie przypominał, tego pokoju, który zostawiła kilka miesięcy temu.         
-Delfina! - Krzyknęła entuzjastycznie Julita i odwróciła się do niej przodem. W ręku trzymała długi pędzel, a przed nią rozwijał się widok zaczętego obrazu na płótnie, który cały trzymał się na sztaludze.
-Co ty tu robisz? - Wypsnęło się Delfinie.
-Przyjechałam! - Uśmiechnęła się, równocześnie zakręcając się wokół siebie. - Widzę, że kariera się rozkręca! Tydzień cię nie było, to pewnie wyjechałaś gdzieś na warsztaty, bo za nie długo finał! Opowiadaj, jak było w Barcelonie! Jak tam turniej? - Skończyła, ale nie przestała się uśmiechać. Brunetka nie umiała uwierzyć, że ją widzi, w ogóle wcale nie przypominała już starej Julity.
-Inaczej wyglądasz... - Zaczęła Delfina, nie zważając na pytania siostry. 
-No tak, pomyślałam, że coś trzeba w sobie zmienić. Mówiłaś, że jestem, taka nieromantyczna, więc musiałam coś z tym zrobić. A, właśnie, przepraszam za te wszystkie płótna, obrazy i sztalugi, ale wiesz, że nie wiedziałam, że za oknem mamy takie piękne widoki! Jak tu przyjechałam, to normalnie, nowe weny pchały mi się do głowy co sekundę. Nie do uwierzenia! - Popatrzyła najpierw na obraz, który właśnie malowała, a później na widok, za oknem. Jej włosy nie były już spięte, ale romantycznie opadały jej na ramiona. 
-Ale opowiadaj! Jak było na turnieju? - Prawie krzyknęła, tak bardzo była podekscytowana.
-Yyy... no, fajnie. - Uśmiechnęła się nie szczerze. Julicie w mgnieniu oka zniknął uśmiech.
-Nie byłaś. - Stwierdziła gorzko siostra i zaczęła chodzić w kółko po pokoju. - Ale DLACZEGO?! Przecież, tak tego chciałaś!!! Jak mogłaś, zaprzepaścić taką okazję?! No, jak? - Krzyczała jej w twarz. Nie rozumiała, dlaczego siostra tak postąpiła.
-Bo mnie zostawiłaś. - Odpowiedziała, dopiero po chwili Julcie i spojrzała pod nogi. Łzy napłynęły jej do oczu.  
-Musiałam wyjechać i to nie z powodu ciebie. - Podeszła i chwyciła Delfinę za ramiona. - Musiałam. Karol znowu nachodził mamę i groził jej, że odbierze mi Helenkę. Sama rozumiesz, do czego, ten facet jest zdolny...
-Ale, wszystko już załatwione? - Zapytała Delfina Julitę.
-Tak, wygrałam rozprawę w sądzie i od teraz ma ograniczone prawa rodzicielskie. - Wydęła usta do przodu i podeszła do sztalugi.
-Powiedziałam tacie, że pojechałaś na warsztaty. - Odezwała się po chwili znowu. Delfina momentalnie rzuciła torbę na ziemię i ucałowała siostrę. Znowu miała wyrzuty sumienia. Teraz z tego powodu, że o niej nawet raz nie pomyślała w ostatnich miesiącach.
-Witaj, siostro. - Pocałowała ją i przytuliła swój policzek do jej policzka, równocześnie brudząc farbą przy tym swój czerwony, kaszmirowy płaszczyk. Julita odwzajemniła uścisk. Wszystko wróciło do normy. 


Heejka ;) Co tam słychać u Was? 
Ja jutro, pojutrze i w czwartek
 piszę test gimnazjalny ;) 
Mam nadzieję, że spodoba
Wam się ten rozdział. ;3
A w środe... mecz :D Nareszcie! 
Real vs Borussia!
Hala Madrid! ♥

Ps- Zapraszam do czytania
mojego autorstwa wierszy :)
Całuję, Bunko :*

5 komentarzy:

  1. Ahjj, uwielbiam :D Piękny rozdział. Zakochani Mesut i Delfina. Tak bardzo im zazdroszczę tej sielanki.. Chociaż możliwe, że nie będzie trwała wieczne, tak sobie właśnie myślę i zastanawiam się, co masz w planach :) Dlatego też czekam na kolejny :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy23/4/13 20:51

    Ciekawe,co z tą Julitą,hm.. ;)
    Rozkręca się ;))
    Nawiązując do testu-jak poszedł? Przepraszam za wścibskość,ale ta ciekawość,sama wiesz.Człowiek szuka wsparcia ;D.
    Pewnie z humana poszedł Ci świetnie.Obawiasz się czegoś jutro lub pojutrze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację :)) z humana poszedł mi najlepiej :)

      Usuń
  3. tESTY TESTY , jakos pójda , a twoje opowiadanie Bajka którą chciałabym przeżyć ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Życie Delfiny i Mesuta niczym istna bajka. Mam nadzieję, że pozostanie tak przez długi okres czasu. U mnie dzisiaj pojawi się nowy rozdział, na który już serdecznie zapraszam:
    http://manutdlov.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Miejsce na Twoje myśli o opowiadaniu.