2013-05-02

| rozdział 7.|

Wspomnienia za 10 milionów dolarów.

Och, te dni bez Mesuta dla Delfiny były nie do zniesienia. Przesiadywała teraz na balkonie w swoim domu, podkurczyła nogi pod brodę i przez chwilę zastanowiła się, co Julita i Sergio właśnie robią: gdzie ją zabrał, jak wygląda ich miejscówka, czy się kłócą, czy kochają... Chciało się jej w ogóle śmiać za każdym razem, gdy przypominała sobie, że Julita była agresywną zawodniczką na boisku, tak samo jak Sergio, który przez kartki nie wybrał się właśnie na mecz z Malagą CF. A Mesut pojechał, zostawiając ją przy tym samą. Cholernie w tej chwili siostrze zazdrościła tego agresora, z którym w tym momencie spędzała miło czas. Ale po chwili, uśmiechała się szeroko, przypominając sobie o facecie z wielkim sercem - Mesucie. Przecież nie będzie tam przez wieki. Zagra, wygrają i przyjadą. Tak, jak zawsze to bywało, myślała.
Te wspomnienia. Piękne, wspólne z piłkarzem często dawały o sobie znać, w głowie Delfiny. Przy każdej wolnej chwili. Gdy miała odrobinę swobody, już musiały się pojawić, od nowa i od nowa, dając jej ogromne pobudzenie i rozgorączkowanie.
Wtedy, gdy byli razem. Sami...
Od samego przyjazdu nie umieli się od siebie oderwać. Nawet zdarzało im się to już w czasie jazdy, w Porsche piłkarza. Całowali się, przywierając do siebie całym ciałem, przeszkodą wtedy była tylko skrzynia biegów, na którą Delfina bardzo często wpadała, po czym wybuchała nie pohamowanym śmiechem.
-Przepraszam. - Wymamrotał piłkarz. Delfina chwyciła go za brodę i złożyła mu następny pocałunek na ustach, który stawał się coraz bardziej zmysłowy. Delfina siedząc na kierownicy, w pewnej chwili, oderwała się od ust Mesuta i rozejrzała się na widok za oknem samochodu. Za szybą rozciągał się gęsty, groźny, ciemnozielony las, przy którym, na poboczu zaparkował futbolista.
-Ciiii, słyszałeś? - Szepnęła. Mesut na początku pomyślał, że żartuje i ponownie zaczął składać pocałunki na jej szyi. Brunetka przystawiła mu do ust palec wskazujący, że pytała serio.
Mesut powoli wziął ręce z bioder dziewczyny i tak samo, jak ona wcześniej rozejrzał się, na pejzaż za szybą. Przecież, nie będzie się kłócić z Delfiną, bo to bez sensu - nie ma szans.
-Nic tam nie ma. - Odparł za chwilę z uśmiechem. Delfina w dalszym ciągu miała zlęknioną twarz.
-Może jedźmy już stąd. Nie podoba mi się ten bór. - Skomentowała i z pomocą Mesuta usiadła z powrotem na miejsce pasażera.
-Dobrze, jedziemy. - Uśmiechnął się i uruchomił silnik. Brunetka poprawiła sukienkę, po czym w bocznym lusterku sprawdziła wygląd swojej fryzury. Przecież, musi jakoś wyglądać, jak wjadą do jakiegoś miasta.
-Wyglądasz, jak milion dolarów. - Odezwał się, widząc dziewczynę, jak przegląda się w lusterku.
-Głuptas. - Zachichotała i cmoknęła go w policzek.

Przypominała sobie to wszystko po kolei, powoli...
Domek, który zarezerwował piłkarz był sam w sobie już uroczy. Cały drewniany, firanki w oknach były w róże, a wokoło, nie mniej niż za kilkanaście metrów dopiero rozciągały się inne domki, biwaki. A jezioro patrzyło na nich z lewej strony przez cały dzień, noc, a potem też ranek.
-Kocham to miejsce, chcę już zawsze tutaj wracać. - Mówiła Delfina, siedząc przy brzegu jeziora, opierając się plecami o klatkę piersiową futbolisty. Objął ją, gdy wypowiedziała tamte słowa.
-Ja kocham ciebie. - Uśmiechnął się do jeziora, które błękitną taflą, spokojnie stało w miejscu. Brunetka zareagowała od razu. Odwróciła się do niego przodem i złożyła mu namiętny pocałunek w usta.
-Ja ciebie bardziej. - Wyszeptała, patrząc mu w oczy, po czym odwróciła się znowu czołem w stronę jeziora.
-Masz rację. To miejsce jest piękne, też chciałbym tutaj powracać. - Przytulił ją mocniej do siebie. Siedzieli na trawie, leciutko już po zachodzie słońca.
-Delfina? - Ponownie się odezwał.
-Mhm. - Miała zamknięte oczy i wystawioną do nieba twarz, którą wiatr nieznacznie jej muskał.
-Jakie jest twoje największe marzenie?
-Co ty, nie mogę powiedzieć. A twoje?
Mesut bezgłośnie zachichotał, już przecież, trochę poznał charakterek tej tancerki, za którą świata nie widział.            
-Moje? Moje właśnie trwa.
Uśmiechnęła się i zadrżała z ekscytacji, gdy sobie to od nowa wspominała. Opatuliła się mocniej rękami i spojrzała pod balkon, na przechodzących tam ludzi. Momentalnie zdawało się jej, że zobaczyła tam Pablo. Od ostatniej ostrej wymianie zdań, chyba z wieki się z nim nie widziała. Bezradnie wstała z leżaka i podążyła wzrokiem za sylwetką podobną do Pabla. Najpierw stanął przed szybą kwiaciarni, po czym wszedł do środka, gdy z niej wyszedł zauważyła, że jednak nie jest to jej partner, a w ręku trzymał długą, piękną róże. "Pewnie na przeprosiny" - Przeszło Delfinie przez myśl i coś ją oświeciło. Muszę przeprosić Pabla! Pomyślała.

Nawet się nie przebierając, ruszyła w krótkich kozakach i przewiewnej, przezroczystej sukience do jego domu. W sumie nigdy tam nie była, ale często zapraszał ją do siebie, zachęcając ją mówił, że dom położony jest na nie wielkim wzgórzu z którego wszystko można zobaczyć z góry. I jak się sama przekonała - nie kłamał. Był to dom jednorodzinny, urządzony kobiecą ręką, bo we wszystkich oknach stały doniczki z kwiatami. A garaż mieścił w sobie równo zaparkowane dwa samochody marki Chevrolet.
Przed zadzwonieniem poprawiła biust i przeczytała po raz kolejny swoje przeprosiny, które nabazgrała po hiszpańsku na różowej kartce, którą kupiła w tej samej kwiaciarni, co chłopak róże.
Zadzwoniła do drzwi. Zadrżała. Co ja robię? Myślała.
Przez drzwi usłyszała wysoki, męski głos, który mówił coś w stylu "otwórz, ktoś dzwoni do drzwi". Prawdopodobnie należał do jego młodszego brata. Pomyślała. I wtedy z impetem otworzono jej drzwi. Stał w nich nie kto inny, jak Pablo. Jego opalona skóra ładnie mieszała się z jego niebieskimi oczami. Gdy stanął w drzwiach, coś jeszcze mówił do osoby w środku, ale po chwili skierował na nią wzrok. Nie wierzył własnym oczom, kogo tam ujrzał. Delfina skromnie się uśmiechnęła i zakryła dolną część twarzy kolorową kartką z napisem "disculpa". Tylko na jedno można było wpaść, po zobaczeniu takiej postaci przed swoim domem. Oboje zareagowali śmiechem na ten gest brunetki. Pablo już się nie gniewał, bez zastanowienia wpuścił ją do środka.

Salon w którym się znalazła, od razu po wejściu był w stylu francuskim. Na środku pokoju stał niski brązowy stolik, a wokoło niego dwie, białe sofy. Jedna z nich była zajmowana przez małą wersję Pabla. Te same włosy, te same oczy, tyle, że 10 lat młodszy. Z bardzo skoncentrowaną miną wlepiał swój wzrok w ekran przed sobą, a w dłoniach trzymał konsolę do Playstation. Jak zdążyła wywnioskować grał w coś bardzo zręcznościowego.
-Delfina, to jest mój brat - Lalo - Uśmiechnął się. - Jest trochę dziwny, ale się nim nie przejmuj. - Delfina cichutko zachichotała, a Lalo udał, że nie słyszał tego co powiedział jego brat.
-Usiądź sobie. Napijesz się czegoś? - Zagadnął Pablo. Delfina wygodnie usadowiła się przy Lalo, który właśnie pobił swój rekord.
-W co grasz? - Zapytała Lalo Delfina.
-W Fifę. Chcesz? Zagraj sobie. - Odpowiedział i pokazał jej wszystkie swoje zęby. Następnie wstał z kanapy i stanął nie daleko Pabla, razem ze słowami, zaczął skakać do sufitu.
-Nie jestem dziwny - Zaczął, a Pablo zasłonił ręką usta, żeby ukryć śmiech. - Ale wiesz o czym pod prysznicem śpiewa Pablo? Śpiewa o pięknej, długowłosej dziewczy... - Błyskawicznie Pablo zakrył bratu swoją ręką jego usta i go podniósł. Gdy śmiejąc się, wynosił go z salonu, mówił: za dużo gier na dzisiaj, już ci starczy. Lalo w dalszym ciągu coś mamrotał pod ręką brata, a Delfina nie umiała się powstrzymać od śmiechu. Gdy wreszcie był już wolny, zawołał z kuchni:
-Może być sok?
-Z miłą chęcią, dziękuję. - Odpowiedziała. Nie za minutę, przyszedł z napojami i usiadł obok niej. Wtedy w spokoju mogli sobie wszystko wyjaśnić. Choć, kto wie, czy mały Lalo nie czaił się za ścianą.
-Ja przyszłam cię przeprosić. Nie powinnam się, tak zachowywać. Mam nadzieję, że podoba ci się kartka. - Uśmiechnęła się i upiła łyk soku. Pablo wziął do ręki kartkę i zaczął z niej czytać słowa, które tam napisała.
-Jak zawsze, tak masz przepraszać to ja... chyba zacznę cię jeszcze częściej wkurzać. - Zachichotał, a Delfina szturchnęła go z uśmiechem.
-Ale, nie gniewasz się już? - Zapytała.
-Nie. - Odparł i szeroko się uśmiechnął.- Już nie. Było, minęło. - Skończył i także sięgnął po swój napój. Jeszcze trochę po rozmawiali i po umawiali się na ćwiczenia, a potem zagrali przeciwko sobie w Fifę.
-Daję ci fory. - Odezwał się Pablo, gdy następny strzał Delfiny zamienił się w gola.
-No, to, weź to przestań robić! Przegrywasz już 5 - 0. - Zachichotała i szturchnęła go w ramię.
-Dobrze, dobrze. - Puścił jej perskie oczko. Delfina jeszcze głośniej się śmiała, gdy do końca pierwszej połowy wygrywała 7 - 2. Odpoczywając, na chwilę opadli na oparcie sofy, Hiszpan w dalszym ciągu tłumaczył, czemu, tak źle mu poszło. Brunetkę bolał brzuch ze śmiechu.
-Tak, na prawdę, to Lalo zajmuję całą sofę i nie pozwala mi grać... - Śmiał się sam z siebie. Delfina powstrzymując na chwilę śmiech, skomentowała:
-No, po prostu przyznaj, że cię to nie interesuję.
-Nie interesuję mnie to. - Powtórzył, przedrzeźniając jej wysoki głos. Jeszcze głośniej zaczęła się śmiać, a Pablo razem z nią. Dopiero po chwili, zauważyli, że ich twarze są dziwnie blisko siebie. Zaprzestali śmiechu i zapadła cisza, którą Pablo postanowił przerwać, całując brunetkę w usta. Odwzajemniła jego pocałunek i dopiero po chwili przypomniała sobie o piłkarzu. JAK TAK MOGĘ?! CO JA W OGÓLE ROBIĘ!!! Powiedziała głośno do Pabla, ale w swojej głowie i oderwała się od jego miękkich warg.
-Przepraszam. - Wymamrotała.
-To ja przepraszam. - Delfina ruszyła do wyjścia, a Hiszpan chwycił ją za rękę. - Proszę cię, zostań. Jeszcze raz cię przepraszam. - Wykrztusił, jego twarz płonęła, tak samo, jak twarz Delfiny.
-To nie twoja wina, po prostu jest już późno. Muszę iść. - Odparła w progu drzwi. Sama nie wiedziała, jak ma się teraz z nim pożegnać. Ma go cmoknąć w policzek? Czy nie? Wreszcie stanęło na tym, że mu pomachała i ruszyła w dół ulicy.

Wracając do domu natknęła się na ojca. Wyciągnęła z lodówki wodę mineralną.
-Jak było na warsztatach tanecznych? - Uśmiechnął się z nad talerza.
-Fajnie... ale odpadłam. Okazało się, że są jeszcze lepsi tancerze ode mnie. Uwierzysz? - Skomentowała z ironią i uśmiechnęła się, i popiła zimną wodą z lodówki.
-No, no. A ma to może coś wspólnego... z chłopakiem?
-Z chłopakiem? - Zaczerwieniła się. W tej sytuacji już z dwoma, pomyślała. -Skąd ci się to wzięło? - Zapytała.
-Bo za łatwo się poddałaś. - Skwitował i zaczął dalej jeść swój ciepły posiłek.
Delfina chwyciła się za głowę, żeby sprawdzić, czy nie ma przypadkiem gorączki, bo czuła, jak cała płonię.
Ostatnia rozmowa z Mesutem, przysłoniła jej oczy.
Jeszcze wtedy byli nad jeziorem, ale były to ostatnie dni. Dni, których oboje bali się najbardziej: jak przeżyją rozstanie?
-Kiedy powiesz tacie o mnie? - Nagle zadał pytanie Delfinie, a ona zaniemówiła. Nie przygotowała się na takie pytanie z jego strony. Myślała, że nie chce poznać jej ojca.
-No, kiedyś powiem. - Skłamała. Nie miała ochoty z ojcem mówić na taki temat, zwłaszcza, że tata jest taki, jaki jest. Już nawet wiedziała co powie.
-Ale na pewno? Obiecujesz? - Przycisnął ją do siebie i popatrzył jej głęboko w oczy.
-No... - Przewróciła oczami. - No, ale kurde, już nawet wiem, co powie, gdy dowie się, że to ty.
-Co? - Nadal mocno ją trzymał przy sobie.
-Że jesteś dla mnie za stary... bla, bla, bla. - Odpowiedziała, papugując niski głos swojego ojca.
-A jestem? - Puścił ją i cofnął się o krok. Na jego ustach już nie gościł uśmiech.
-Dla mnie nie, ale wiesz, jak to ojcowie. - Uśmiechnęła się i przytuliła się do jego torsu. Później zjedli kolację w swoim małym, drewnianym domku, a jeszcze później cieszyli się sobą w sypialni.

Napiła się jeszcze wody z butelki i pomyślała: teraz, albo nigdy.
-No, dobra, mam kogoś. - Na to tato od razu podniósł oczy i jego usta uformowały się w "O".
-Pablo? - Uśmiechnął się tajemniczo.
-Nie. - Zaprzeczyła piskliwie. - Jest ode mnie starszy.
-O ile? - Zapytał, a Delfina poczuła się, jak na przesłuchaniu.
-Tylko o... 6 lat. - Uśmiechnęła się najmilej, jak potrafiła.
- O ile?! To pewnie jakiś podrywacz albo zboczeniec! - Krzyknął. Delfina przewróciła oczami. No, to ciekawie się zaczyna, niech się jeszcze dowie, że nie jest chrześcijaninem, myślała.
-Znam go? Gdzie go poznałaś? Jak wygląda? Ma pracę? - Zadawał jej pytania, jakby nigdy nie zamierzał przestać.
-Tak się składa tato kochany, że poznałam go na przyjęciu, na które kazałeś mi pójść. - Cmoknęła go w czoło i kiedy stanęła w progu kuchni, odezwała się ponownie:
-Nazywa się Mesut i jest turkiem.
-Turkiem??!!! - Krzyknął i krzyczał coś dalej, ale dokładnie tego nie słyszała, bo przeszła do przedpokoju. Tak się stało, że Julita wróciła właśnie do domu i także krzyczała, ale raczej z innego  powodu, niż tata. Delfina musiała ją chwilę uspokajać, żeby się dowiedzieć co się stało. Ale wreszcie się jej udało. Julita wystawiła jej przed twarz złoty pierścionek, który miała na palcu.
-Sergio mi się oświadczył!!! - Krzyknęła ponownie i od nowa zaczęła wariować, tańczyć, klaskać. Delfina machinalnie przytuliła siostrę. Po kilku minutach, szepnęła jej do ucha:
-Powiedziałaś już mu, że masz córkę?
-Nie, ale nad tym pracuję. - Lekko zniknął jej z twarzy uśmiech, ale na widok wielkiego kamienia, jakiego miała na swoim palcu, uśmiech pojawił się znowu.
-A ty, kiedy powiesz ojcu o Mesucie? - Chciała się odgryźć.
-Właśnie mu powiedziałam.
-Jak to przyjął? - Pochyliła się.
-No, nawet nieźle. - Odparła i wskazała na próg kuchni, w którym stał ojciec. Był cały czerwony na twarzy i trząsł się ze złości.
-Nieźle, prawda? - Zakpiła Delfina i zniknęła za drzwiami łazienki, w której pewnie przesiedzi kilka godzin, zanim tacie przejdzie.
Usiadła na klapie od sedesu i pomyślała o piłkarzu, i o meczu z Malagą. Czy, tak, jak u niej było chwiejnie?


Dodałam Pabla do zakładek "bohaterowie"
bo pomyślałam, że rozwinę troszkę z nim akcję ^^
Można zerknąć, na zdjęcie które mu dopasowałam ;-) 
Pozdrawiam,
Bunko :*

8 komentarzy:

  1. Cudowne chodź wiesz ze ja ci tego mówić nie musze, kocham to i chce już kolejny ;D
    a u mnie nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coo?! Jak to Delfina.. Dlaczego? ;c Mesut się dowie? Co wtedy? Jestem poddenerwowana. W dodatku Sergio nie wiem o dziecko Julity. Porobiło się. Jestem tylko ciekawa jak to się potoczy. Rozdział jak zawsze genialny, wciągający i podtrzymujący mnie w napięciu :) Czekam na kolejny! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno! ;o przeczytalam wszystko i przez chwile siedzialam zupelnie nie wiedzac co sie dzieje! to jest genialne <3 bede na biezaco sledzic ! nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu. pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha ;) Fajnie, bardzo się cieszę, że mój "klub książki" się powiększa hahahah ;):*

      Usuń
  4. Uwielbiam Cię.
    To jest genialne! Koniec (bodajże) piątego rozdziału był chyba najlepszy, cała ta historia jest świetna. Mam tylko jedną wątpliwość, ale widziałam że czytelnicy już o tym pisali, mianowicie to, że Delfina tak często spotyka Mesuta w mieście. To raczej duża miejscowość, więc chyba ciężko by było wciąż na niego trafiać. A nawiasem mówiąc, Delfina to piękne i oryginalne imię. W tym rozdziale jednak bohaterka mnie odrobinę zirytowała i mam nadzieję, że na tym jednym "wypadku" się skończy.
    (Powstrzymuje 1000000 500 100 900 pytań, które jej palce ochoczo wstukują w klawiaturę, a które chce zadać zawsze, gdy spotyka w internetach ciekawą osobę).

    OdpowiedzUsuń
  5. Raczej nie będziesz mogła się tego wystrzegać, to Twoje opowiadanie i tylko moja opinia. ;) Ja osobiście nie cierpię, gdy mężczyzna gdzieś wyjeżdża, a kobieta całuje się z innym "przez przypadek". To trochę oklepany schemat, mnie irytuje, ale inni chyba to lubią.
    Nowy szablon, jeden z najlepszych, jakie widziałam, pamiętam go z walki-o-wolnosc, cudowny. *.*

    OdpowiedzUsuń

Miejsce na Twoje myśli o opowiadaniu.