2013-05-17

| rozdział 8.|

Czy jeżeli pragnę miłości, to pragnę zbyt wiele?

Anioły usiadły na tęczy, czarny pokochał różowy, a w ogrodzie wyrosły lizaki - czyli moja słodka historia, jak zostałam panią Ramos - tak zatytułowała swoją pierwszą książkę Julita (oczywiście, gdy by ją najpierw napisała). Jej życie, od tamtego momentu, gdy wsunął jej na palec ten drogi pierścionek - stało się jeszcze większą bajką. Delfina wiedziała o czym myśli całymi dniami jej siostra.
Julity myśli sięgały, tak daleko... aż za daleko.
-Czy widzisz to, co ja? O, tam! - Julita ponownie zatrzymała Delfinę przed jakąś wystawą sklepową. - Tak będziemy wyglądać z Sergio... ja w długiej, białej sukni, on w granatowym garniturze. W ręku będę trzymała bukiet z białych róż... Kościół będzie duży, a gości będzie tyle, jak na ślubie Pary Książęcej, lub nawet więcej. Włosy oczywiście, zostaną mi ułożone wcześniej starannie przez najlepszą fryzjerkę w Madrycie, ale oczywiście sam ślub i wesele nie odbędą się w Madrycie. To miejsce musi być wyjątkowe... Przecież każdy sławny-bogaty gdzieś wyjeżdża, żeby zawrzeć związek małżeński, racja? Na czym to ja... A, gdy będę szła pod rękę z tatą do ołtarza, to za mną dzieci będą rzucać płatki kwiatów... Bym zapomniała o najważniejszym! Pogoda w ten dzień będzie, jak na zamówienie: słońce nie będzie znikać za chmurami, ale nie będzie czuć też tego upalnego zaduchu. Wiatr będzie wiać, tylko wtedy, gdy wynajęty fotograf-profesjonalista będzie robić nam z Sergio i rodzinie "po weselną" sesję, żebyśmy na zdjęciach wyszli naturalnie....
-Halo! Julita, tu ziemia! - Brunetka pomachała Julicie przed twarzą otwartą dłonią. - Przecież, on się na razie tobie TYLKO oświadczył.
-No, więc za nie długo... ślub! - Podskoczyła entuzjastycznie.
-Na razie to ty musisz mu powiedzieć, że przeżyłaś cesarkę i urodziłaś swojego sobowtóra. - Ciągnęła w dalszym ciągu Delfina i mocno pociągnęła Julitę za sobą, żeby już nie stać przed ślubną wystawą. Weszły w wąską uliczkę.
-Dlaczego wciąż mi o tym przypominasz? Przecież mu powiem, spokojnie...
-Byle, by nie za późno. - Skwitowała Delfina i podążyły głębiej w ciemną uliczkę. Przez moment ogarnął ją strach, najpierw z możliwości rozstania się z Sergio, a później z powodu otoczenia jakie ją ogarniało z każdej strony.
-Ty w ogóle wiesz, gdzie idziesz? - Zapytała Julita i objęła się rękoma. Przy jej lewej i prawej ręce rozciągały się ceglaste ściany, popisane kolorowymi sprayami i wyzwiskami, a gdy by znajdowała się właśnie w USA, patrząc w górę, na tle nieba zobaczyłaby schody przeciwpożarowe. Delfina w odpowiedzi rzuciła jej tylko groźne spojrzenie i dalej szła przed siebie, dotykając dłońmi te wszystkie napisy i sprośne rysunki.
-A na pewno tego chcesz? Wiem, wiem, wiem. Rozmawiałyśmy o tym w domu, ale w końcu kobieta zmienną jest. No, nie? - Ponownie zapytała Delfinę. Tym razem siostra zatrzymała się i odpowiedziała:
-Dla mnie to coś więcej, niż jakieś byle co. Już postanowiłam. - Uśmiechnęła się. - Pieniądze mam, nie martw się. - Odpowiedziała i zniknęła za drzwiami studia tatuaży. Julicie nie trzeba było powtarzać dwa razy - od razu po siostrze wślizgnęła się do środka. A kto by chciał zostać w takim miejscu - zupełnie sam?

Po kilku godzinach było już po wszystkim. Delfina na swoim ciele zamieściła wspomnienie, a Julita wreszcie mogła ulotnić się z tego obskurnego miejsca.
-No, pochwal się, co sobie wytatuowałaś. Jakieś serduszko? Jego imię? - Zapytała Delfinę, od razu gdy wyszły na chodnik, obok wszystkich wystaw sklepowych. Julita odruchowo strzepnęła kurz z sukienki i rozejrzała się, czy nikt ją nie widział, że stamtąd wychodziła.
-No, ej, nie bądź taka. To chociaż przyznaj, że zrobiłaś to poniekąd dla niego... - Naciskała Julita. Brunetka posłała jej tajemnicze spojrzenie i uśmiechnęła się.
-To chociaż go pokaż. Przepraszam, że nie weszłam z tobą na "sale operacyjną", ale nie znoszę widoku krwi...
-Nie było krwi. - Zmarszczyła brwi, jakby coś jej tam umknęło i tego nie zauważyła - Czułam tylko łaskotanie. Mężczyzna, który mi go robił był całkiem miły.
-Całkiem...? - Julitę przeszły dreszcze, gdy przypomniała sobie jego osobę.
-Nie zapominaj moja droga, że Sergio też ma tatuaże i to sporo... - Odezwała się stanowczo Delfina.
-Ale, ale..- Zatkało ją. - Sergio to Sergio, a nie jakiś facet ze studia tatuaży, któremu, nawet nie wiesz co wpadnie do tego wytatuowanego łba! - Skończyła i w dalszym ciągu próbowała dogonić Delfinę w swoich wysokich litach - bez skutku.
-Co się tak wleczesz? - Nagle zagadnęła Delfina. Julita w odpowiedzi za symulowała, że dusi ją od tyłu.
-To ty, idziesz za szybko. - Wymamrotała. - Nie wyłączyłaś żelazka? - Zakpiła. Dopiero po chwili wyraziła się jaśniej - POKAŻESZ MI W KOŃCU TEN TATUAŻ, CZY NIE?! - Wykrzyczała do jej nagich pleców i tyłu głowy. Już nie wytrzymała tej zabawy. - Tak, ty Delfino Corazón Martini. Do ciebie mówię. - Delfina ze stoickim spokojem zatrzymała się i odwróciła się w stronę siostry.
-Nie zobaczysz go, bo on jest zarezerwowany tylko na niego. - Pokazała jej język, a Julita naburmuszając się, otworzyła buzie z zaskoczenia. Nie spodziewała się, że "zrobienie sobie tatuażu" będzie dla niej aż takie głębokie.
Podążając ulicami Madrytu, nie spotkały nikogo znaczącego, ale w ostatnim momencie wdepnęły na Pablo.
-Hej, Pablo! - Przywitała się Julita - Miło cię widzieć. - Uśmiechnęła się i spojrzała znacząco na Delfinę. Brunetka, jak się kilka dni wcześniej dowiedziała, Julitę Pablowi przedstawił tato, gdy Delfina razem z piłkarzem pojechali na swój własny koniec świata.
-Hej, kogo ja widzę? Moje dwie ulubione siostry. - Uśmiechnął się. Julita zachichotała, a Delfina posłała grzeczny uśmiech. Pamiętała jeszcze co wydarzyło się ostatnim razem, gdy przyszła do jego domu, ale gdy tak dłużej się nad tym zastanawiała, uznała, że w Pablu jest coś z Mesuta.
-Nie na sieście? - Zagadnęła brunetka, żeby nie stać, jak kołek.
-A może nas śledzisz...? - Dodała Julita, zaraz po Delfinie. Cały czas szeroko się do niego uśmiechała i kokietowała na swój sposób.
-Nie, nie. - Zaśmiał się. - Właśnie wracam od kolegi, a wy... co porabiacie? - Zagadnął. Mówiąc "wy" popatrzył znamiennie i z zamysłem na Delfinę, co spowodowało u niej rumieńce.
Delfinę uratował telefon. Cicho przeprosiła i odebrała połączenie przychodzące - od nikogo innego jak od Mesuta. Julita momentalnie stanęła obok Hiszpana i zaczęła szeptać mu coś do ucha.
-Hej Delfinko! - Wykrzyknął radośnie piłkarz.
-Cześć, kochanie, co słychać? Jak tam mecz? - Uśmiechnęła się do siebie.
-Wygraliśmy 6 - 2... ale to nie ważne, co u ciebie? Mam coś dla ciebie.
-Naprawdę? Nie musiałeś!
-Musiałem.
-Umieram z ciekawości co takiego masz dla mnie. Tak przy okazji, ja też mam coś dla ciebie. - Machinalnie pomyślała, jak zareaguję, kiedy pokaże mu wytatuowane miejsce.
-Delfina! Czy ty przypadkiem nie czytasz mi w myślach?
-Nie?
-To dobrze.
-Dla...czego?
-Bo byś przeczytała, jak bardzo za tobą tęsknię.... - Powiedział melodyjnym głosem.
-Ja ciebie też. - Zasłoniła ręką głośnik telefonu i uśmiechnęła się do Julity i Pabla. Julita odwróciła wzrok, ale nie zaprzestała szeptów. Pablo zahipnotyzowanym wzrokiem, cały czas wpatrywał się w uśmiechniętą twarz Delfiny - mógł tylko się domyślać, kto sprawia, że nie umie przepędzić uśmiechu z twarzy.
-Tak, tak, wszystko w porządku, nie martw się kochanie! A masz może ochotę dziś wieczorem... spotkać się ze mną? - Delfina nie spuszczała z Pabla wzroku, a on z niej. Chciała wywołać u niego szczyptę zazdrości.
-Też cię kocham. - Pa. - Zakończyła połączenie i z niewinnym uśmiechem podeszła do tej dwójki. Starała się nie patrzeć na naciągniętą twarz Hiszpana, wiedziała, że walczy teraz ze swoimi myślami. Postanowił zawalczyć, czy się poddać? Nie wiedział z kim konkuruję. I to był jego największy błąd.

Po pół godzinie siostry wróciły do swojego mieszkanka w bloku. Obie równocześnie odetchnęły z ulgą, że są już w domu i mogą ściągnąć z nóg obcasy. Taty oczywiście nie było, a jakby inaczej.
-Muszę powiedzieć mamie o zaręczynach. - Zagadnęła Delfinę Julita. - Pewnie tak samo, jak ja wpadnie w wir marzeń ślubnych. - Uśmiechnęła się na samą myśl o tych samych koncepcjach o których opowiadała nad ranem.
-Zapewne, ale najpierw cię udusi, że nie dowiedziała się o tym pierwsza. - Roześmiała się Delfina.
-Sratatata. Będzie musiała to przeżyć, ale za nim jej powiem, muszę załatwić coś innego. - Zatarła ręce z tajemniczym uśmiechem.
-O, widzę, że na wieczór dużo zadań sobie zaplanowałaś... mniejsza z tym. Nie wiem, jak ty, ale ja zaraz spotykam się z moim słoneczkiem, a później kładę się spać. Wolę dzisiaj uniknąć kłótni z ojcem. Do zobaczenia później. - Rzuciła Delfina i weszła do łazienki, by chwilę później z niej wyjść ze starannym makijażem wokół oczu. Bluzkę zostawiła taką, jaką miała wcześniej, tylko buty zmieniła na sandałki z kwadratowym obcasem i swoją burzę loków upięła w niski kucyk. Z pokoju wzięła torebeczkę i z podekscytowaniem wyszła.
-Baw się dobrze! - Krzyknęła za nią jeszcze Julita, po chwili już widziała za oknem, jak wsiada do czarnego Ferrari.

Julita wygodnie przysiadła się na łóżku i starannie rozczesywała swoje włosy. Musiała wszystkie słowa dokładnie sobie poukładać w głowie, bo wiedziała, że czasem zdarzy jej się mieć "cięty język", a przecież zranić go, to była ostatnia rzecz jaką chciała zrobić. Minęła dłuższa chwila zanim na serio zdecydowała się na wyjście. Znów dopadł ją strach. Sparaliżował jej całe ciało.
Jednak w porę przypomniała sobie kim jest i pozbierała się w mig, w rękę chwyciła torebkę Guess Amour oraz bombonierkę i wyszła z mieszkania, zamykając pewnie za sobą drzwi.
Będąc coraz bliżej domu piłkarza, odczuwała w klatce piersiowej szybsze bicie serca plus coraz to głośniejszą muzykę. Bez problemu znalazła jego dom, bo wyróżniał się na tle innych był przeszklony od góry do dołu i bez problemu można było zobaczyć co dzieję się w środku.

Dziewczyna podchodząc pod bramę, nie musiała nawet dzwonić, bo zauważyła, że jest otwarta, a na posesji, na miejscu parkingowym, było zaparkowane z 5 super samochodów. Bez zaproszenia weszła przez bramę i skierowała się do ogrodu za domem, bo właśnie stamtąd pochodziła muzyka.
Gdy wyszła za dom - zdębiała. Przed oczami ujrzała trwającą w najlepsze imprezę. Muzyka głośno wybrzmiewała z głośnika, goście szaleli na parkiecie lub pływali w basenie. Nie mogła zliczyć tych wszystkich ludzi - przytłoczyli ją, ale nigdzie nie mogła znaleźć Sergio. Czy to na pewno jego dom? Dlaczego mnie nie zaprosił? Co to za ludzie? Kłębiły się pytania w głowie Julity.  Powoli, powoli i wreszcie przedarła się przez tłum przy basenie i stanęła obok baru. Rzuciły się jej od razu w oczy tylko puste butelki po szampanie. Straciła orientację: GDZIE JA JESTEM? Ale ważniejsze co ją obchodziło było to, gdzie do cholery jasnej jest Sergio.
-Heeeej ty! - Złapała pierwszego lepszego mężczyznę. - Gdzie jest Sergio??? - Przekrzyknęła basy z głośników.
-Kto?! - Zapytała druga strona. Julita połapała się, że może za dużo wypił i powtórzyła pytanie.
-Aaa, Sergio. O, tam. - Uśmiechnął się głupkowato (miała racje był pijany) i skinął na okiennice domu. Julita odruchowo spojrzała w tam to miejsce i żałowała, że tam spojrzała.... Przez moment jeszcze tam stała, ale kilka minut później, już przepychała się przez zgraję z powrotem - tym razem - do wyjścia, żeby już nigdy tam nie wrócić.

Biegła, ile sił w nogach. Bombonierkę już dawno wyrzuciła. Sukienkę, którą deptała, wreszcie chwyciła w rękę, żeby a) się nie zabić i b) szybciej znaleźć się w domu.
W domu nie zaprzestała szlochu. Od wejścia zaniosła się płaczem jeszcze głośniej. Opierając się o ścianę, zsunęła się na ziemię.
-Juuulita!???? - Delfina wybiegła z kuchni i w jednej chwili już klęczała obok siostry. - Co się stało kochanie? - Zapytała najtroskliwiej jak umiała i przytuliła ją do siebie. Julita w dalszym ciągu łkała w najlepsze.
-Poszłam - Zaczęła za chwilę. Mówiła ochrypłym i łamiącym się głosem. - Poszłam do Sergio mu powiedzieć o... Helence. - Siąknęła nosem. - I gdy dotarłam do jego domu... - Zapłakała od nowa. Delfina pogładziła ją po włosach i przytuliła mocniej do siebie. Wiedziała, że ją teraz potrzebuje.
-Była impreza... i zobaczyłam go przez okno.. obściskiwał się na łóżku z jakąś blondynką.... - Miała oczy pełne łez, gdy to mówiła. Delfinie łamało się serce, gdy widziała, jak cierpi. Siedziały w jednym uścisku, na ziemi, do czasu gdy przyszedł tata. W jednej chwili skaczesz do nieba ze szczęścia, a już w drugiej prosisz Boga, o to, żeby cię zabrał.


Hejka ludzie ;*
Co tam słychać? ;) Ja cieszę się 
słońcem na dworze 
i meczami w tv :D
Właśnie o 21:30 będę patrzeć,
jak Real wygrywa i wręczany jest im 
puchar króla! ;-) 
Macie podobne plany na wieczór?
Do zobaczenia w 19 :*
Bunko.  

9 komentarzy:

  1. Boskie ale ten Sergio jest ;/
    Żal mi jej ;(
    Zapraszam ds. siebie na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. niestety... bywa i tak w życiu.

      Usuń
  2. Jaki z niego idiota. Stracić taką dziewczyne na własne życzenie? On serio musi być debilem, mam nadzieję, że nie wybaczy mu tak szybko. Ciekawi mnie również tatuaż Delfiny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Podaj mi telefon do Julity, zadzwonię do niej i razem zaplanujemy zemstę. Sergio... Od teraz go nie cierpię. D:

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze GENIALNIE. Zaskoczyłaś mnie jednak tym nagłym zwrotem akcji.. Sergio tak nawalił? Po nim bym się nie spodziewała.. Tutaj niewinny pocałunek Defliny, tu zdrada Sergio.. No, no dzieje się.A ja jak zwykle jestem ciekaw co dalej. Musi się wszystko wyjaśnić, bo nie wytrzymam! Czeka na więcej! Pozdrawiam :* Aaaaa, no i Mesut jak zwykle uroczy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam uśmiech na twarzy, bo lubię zaskakiwać...:) MUSIAŁAM im trochę zniszczyć tą sielankę, ale takich złych planów dla NICH nie mam :) także pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Rozdział przeczytam i skomentuję jak tylko znajdę chwilkę czasu.

    Trzydziestka już udostępniona, zapraszam:
    manutdlov.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Miejsce na Twoje myśli o opowiadaniu.