2013-05-21

| rozdział 9.|

Musisz dać sobie radę beze mnie.

Wciągnęła powietrze do nozdrzy, choć w tej chwili wolałaby wciągać coś zupełnie innego, aby mogła zapomnieć obrazy w swojej głowie, które tak bardzo rozdzierają jej serce. Julita siedziała na krześle z kolanami przy brodzie i wpatrywała się tępo w ścianę. Nieprzespaną i przepłakaną noc mogły poświadczyć choćby jej sine i nabrzmiałe oczy.
Delfina widziała w jej oczach, w jej kamiennej twarzy, cierpienie i prawie czuła je na swojej nagiej skórze. Zaledwie kilka lat temu przeszła przez coś podobnego, ale jednak, jak nie patrzeć, została upokorzona w gorszy sposób. Szczęśliwie teraz nie chodziło o nią, jednakże Julita w swoim życiu też nie miała zbyt wiele szczęścia w miłości...
Brunetka nie mogła zrozumieć tego, co zaszło zeszłej nocy, z reguły to Julita zdradzała, a nie ją zdradzano. W czasie gdy Delfina się zastanawiała, Julita momentalnie zerwała się z miejsca i wybiegła do pokoju siostry. Delfina na początku odprowadziła ją tylko wzrokiem, ale po chwili ruszyła za nią. Byle by nie wpadła na głupi pomysł, myślała. Kiedy weszła do pomieszczenia, ujrzała wizerunek swojej siostry, która rzuca wszystkie swoje obrazy na ziemię ze sztalug.
-Julita! Oszalałaś?! Co ty robisz? - Wypaliła z miejsca. W oczach Julity już nie stanęła ani jedna łza.
-Co robię? Wyrzucam te wszystkie stojaki, które mi dał! Niech sobie je weźmie, zasrany dupek! - Krzyczała, w dalszym ciągu przewracała pokój do góry nogami i miała ochotę wyrzucić swoje dzieła sztuki przez okno.
-Julitaaa!!! - W ostatnim momencie Delfina ją powstrzymała. - Postradałaś zmysły, czy jak??!! Chcesz, żeby ktoś tym dostał?!! Pięknie przecież wyszedł ci ten obraz! - Przekonywała ją.
-Portret Sergio? - Zapytała Julita, jakby siebie. - Nie potrzebuję go już. - Odparła i za ułamek sekundy obraz już szybował na wietrze, żeby w następnej kolejności opaść na ulicę. Brunetka nic już nie powiedziała tylko rzuciła się na okno i wystawiła przez nie głowę. Upewniając się, że nikt nie oberwał, mogła wreszcie odetchnąć, ale dla Julity to nie był koniec, a dopiero początek.
-Nie chcę tego! I tego! I tego! Tego też! Niech sobie to wszystko wsadzi do tego swojego chudego tyłka! - Wrzeszczała i brała pod pachy następne rzeczy, jakie od niego podostawała.
-I gdzie zamierzasz teraz to wszystko wynieść, co? - Zapytała spokojnie Julitę, gdy przechodziła obok niej ze wszystkimi sztalugami i przedmiotami przypominającymi o miłości do Sergio.
-Jak to gdzie?! Do śmietnika. - Warknęła. - Co tak stoisz? Pomóż mi! - Krzyknęła i wręczyła jej część rzeczy. Gdy schodziły po schodach, Julita mamrotała coś do siebie. Robiła tak bardzo często, gdy się z kimś pokłóciła.
-Tak, mogłam się domyślić, byłam jego "kolejną narzeczoną"... tak, bo ja o niczym innym nie marzyłam, tylko, żeby mnie zdradził z jakąś blond wywłoką! - Mamrotała, nieco wyraźniej, przez co Delfina usłyszała wszystkie słowa.
-Ty też byłaś blondynką. - Stwierdziła.
-Co z tego. Byłam. - Skomentowała. Po wyjściu z klatki, postawiła wszystkie rzeczy przy koszach i ponownie się odezwała. - Tak jak łączyło mnie coś z nim... Było, minęło. - Z powrotem wpakowała się do środka, by zabrać to co jeszcze zostało na górze. Nawet nie czekała na siostrę. Delfina odstawiła wszystko i spojrzała w głąb ulicy, na której z brzegu, bezwładnie leżał portret piłkarza. Jego reakcję mogła mieć tylko w myślach, gdy nagle znów Julita pojawiła się ze "śmieciami". Dobrze, że Mesut taki nie jest, pomyślała.

Dzień wcześniej.


Myślała tylko o jednym: o nim. Wreszcie go zobaczy! Nawet się nie przebierając, ruszyła na spotkanie z nim. Podjechał po nią czarnym Ferrari i przy wejściu już wręczył jej czuły pocałunek.

-Witaj, moja najdroższa. - Odezwał się, gdy wreszcie oderwali się od siebie.
-Nawet nie wiesz, jak się stęskniłam! Gdy by nie to, że prowadzisz, udusiłabym cię z miłości! - Odparła, a Mesut się roześmiał.
-Gdzie jedziemy? - Zagadnęła za chwilę brunetka.
-Porywam cię na kolację. - Odpowiedział piłkarz. Tym razem Delfina się roześmiała.
-Nie zwiążesz mnie? - Zapytała i wskazała na oba nadgarstki. Miała teraz taką wielka ochotę go przytulić i obdarować milionami pocałunkami, że nie wiedziała, jak ma to po sobie ukryć.
-Związać? Nie. Ty jesteś grzeczna, nie uciekniesz mi. - Uśmiechnął się.
-Okej, to ja ciebie zwiążę. - Roześmiali się. Tak jakoś przeleciała im cała podróż do dystyngowanej restauracji. Nie obyło się na miejscu bez śmiechu przy wybieraniu zamówień, a potem już przy konsumowaniu. Gdy skończyli jeść i kelner zabierał im talerze, Mesut szepnął coś mężczyźnie w kelnerskim fartuchu i tajemniczo się uśmiechnął do swojej partnerki na przeciwko. Rzuciła mu takie samo spojrzenie i starała się odgadnąć co kombinuje. Lada chwila kelner był już z powrotem z butelką Martini. Gdy napełniał im kieliszki, oboje nie spuszczali z siebie oka. Oboje się pożądali. Delfina pod stołem kusiła piłkarza, dotykając jego nogi swoją. Kelner nawet nie przypuszczałby co właśnie robią i o czym myślą. Wreszcie odszedł, wtedy można było zacząć. Mesut przez stół chwycił w swoje dłonie rękę Delfiny i delikatnie ją ścisnął.
-Mam coś dla ciebie. - Uśmiechnął się. - Proszę, to dla ciebie. Mam nadzieję, że będzie ci się podobać. - Puścił jej rękę, a postawił przed nią okrągłe, szmaragdowe pudełeczko.
-Chyba nie chcesz mnie prosić o rękę? - Ugryzła się w język w ostatnim momencie. Przecież, co by sobie pomyślał, gdy by mu tak powiedziała? Zraniłaby go. To na pewno. A na tym nie kończąc.
Bez zastanowienia wzięła pudełeczko w ręce i powoli je otworzyła. Pisk z gardła sam się jej wyrwał. Nie spodziewała się, że dostanie taki piękny naszyjnik. Normalnie ją zatkało. Nie umiała nawet wydusić krótkiego "danke". Usta miała otwarte, bo z zaskoczenia zapomniała je zamknąć. Mesuta ucieszyła taka reakcja. Nie czekał długo, wstał z miejsca, żeby zapiąć jej go na szyi.

Z końcem butelki Martini, wyszli z restauracji. Delfina przekonała piłkarza, że noc jest jeszcze młoda i lepiej będzie, jak się przejdą. Szli chodnikiem, obejmując się nawzajem. A nad nimi wisiał zmierzch.
-Kiedy zaprosisz mnie na jakiś twój występ? Całymi dniami myślę o twoim tango... i mam nadzieję, że się doczekam. - Przy ostatnich słowach, piłkarz przytulił ją mocniej.
-Doczekasz się, zobaczysz. Ja chciałabym kiedyś przyjść na twój mecz. - Uśmiechnęła się na samą myśl, że gdy zajmie trybuny, wtedy tylko do niej, będzie wysyłać czułe gesty.
-Obowiązkowo! - Odparł z werwą. - Musisz być. Bez ciebie nie dam sobie rady. - Zrobił smutną minę, co wywołało chichot u brunetki.
-Nie rób takiej miny. Nie lubię, gdy jesteś smutny. - Opuszkami palców podniosła mu kąciki ust. Mesut natychmiastowo je podniósł, aż przesadnie, co spowodowało ponownie śmiech u Delfiny.
-Jesteś taki kochany. - Pogładziła go po policzku, wpatrując się w jego oczy.
-To ty jesteś kochana, chyba się z tobą ożenię. - Skomentował i nagle objął Delfinę w talii i pochylił się z nią do ziemi.
-Nie mów zanim, nie zobaczysz mnie w akcji. - Odparła i pomyślała, że żartuję. Mógł tak tylko mówić, bo był upojony alkoholem, który wspólnie wypili. Po czym uwolniła się z jego objęć, oddalając się o kilka kroków, odtańczyła improwizowane kroki i zrobiła pełne piruety. Piłkarz zaczął klaskać i gwizdać. Przez co utworzył jakiś rytm i Delfina zaczęła wywijać już na całego. Powoli, z każdym krokiem zbliżała się do piłkarza. Kiedy w końcu, tańczyli już razem. W tle nie leciała żadna muzyka. Tańczyli, ocierając się o swoje ciała, a muzyką do tego było bicie ich serc.

Przetańczyliby razem całą noc, ale byli na to za bardzo zmęczeni. Powracawszy, przechodzili obok szkoły tańca, gdy niespodziewanie Delfina zatrzymała Mesuta.
-Widzisz? - Zagadnęła i wskazała ręką na niebo. Piłkarz patrzył na wybrane miejsce, ale nic nie powiedział, za bardzo nie wiedział co miał tam ujrzeć.
-Głuptasie. Patrz. - Uśmiechnęła się. Niemiec w dalszym ciągu na granatowym niebie szukał tego co, znalazła tam ona.
-No: niebo, kochanie, ale nie bardzo rozumiem... - Wymamrotał, a brunetka przerwała mu pocałunkiem.
-Moje marzenie. - Odparła z uśmiechem. - Właśnie się spełniło. - Mesut uśmiechnął się.
-Kolacja w eleganckiej restauracji, taniec pod gwieździstym niebem z facetem, którego kocham... - Powiedziała rozmarzonym głosem.
-A ja myślałem, że marzysz o sławie, karierze, wielkiej chałupie... - Chwycił się za głowę Niemiec, że tak bardzo się pomylił.
-Widzisz. - Zaczęła i przytuliła się do jego torsu. - Jeszcze wszystkiego o mnie nie wiesz. - Uśmiechnęła się.
Bum! Czar prysł?
Gdy ni stąd ni zowąd za drzwi szkoły wyłonił się Pablo.
-Hej ...eee Delfina! - Zawahał się przez chwilę, bo spostrzegł, że nie jest w pojedynkę.
-Hej, Pablo. - Odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem. - Mesut, to właśnie jest mój partner... yyy do tanga. - Przedstawiła piłkarzowi chłopaka.
-Pablo, to jest Mesut. Gra w... - Przerwał jej.
-Wiem, kim jest. - Uśmiechnął się ironicznie i uścisnął Mesutowi dłoń. - Bez urazy, ale wolę grę Barcelony. - Szepnął z takim samym pół-uśmiechem. Niemiec nic nie odpowiedział, tylko odwzajemnił uśmiech. Brunetka, żeby przerwać napiętą atmosferę, postanowiła coś powiedzieć
-Co tam powiesz, Pablo? Jak tam w domu? - Zapytała. W domu, którym się całowaliśmy... przeszło jej przez myśl i żałowała, że zapytała.
-Wszystko dobrze. Właśnie wracam z sali... właśnie, a może byśmy pokazali, twojemu chłopakowi nasz układ? Pewnie nie miałby nic przeciwko. - Zaakcentował słowo "nasz" i posłał w jego stronę wyrachowane spojrzenie. Delfina już chciała się z tego wycofać, mówiąc, że jest już późno i nie ma sił, ale niestety piłkarz ją uprzedził.
-Jasne, czemu nie. Prowadź, szefie. - Odpowiedział z nutką ironii i po zmierzał za tancerzem oraz bezsilną Delfiną.

Wprowadził ich do niedużej sali, z poukładanymi na krzesłach krzesłami przy ścianie. Piłkarz podparł ową ścianę, a Pablo, chwyciwszy za rękę brunetkę, zaprowadził ją na środek pokoju, po czym odskoczył na bok, żeby uruchomić magnetofon. Czy przypadkiem nie zaplanował tego wszystkiego wcześniej? Zdarzyło się pomyśleć Mesutowi.
Stanął za nią i objął jedną ręką jej brzuch, a drugą wyciągnął w bok, żeby napotkać jej dłoń.*** Rzucił jeszcze mordercze spojrzenie w kierunku piłkarza i rozpoczęli taniec. Wystartowali w tym uścisku i zaczęli kołysać się, raz w lewo, raz w prawo. Gdy zmienił się rytm, odwrócił ją przodem do siebie i zestawili pozycję ramion. Ruszyli przed siebie, robiąc obroty wokół siebie. Momentalnie Delfina zaczepiła się nogami o jego nogi, a on zakręcił się wokoło. Przez cały czas nie spuszczali z siebie oka. A piłkarz czuł, że coraz bardziej staje się zazdrosny.
Pabla ręka przesuwała się w różne miejsca, zależnie od figury, którą właśnie wykonywali. Mesut nie mógł już dłużej na to patrzeć, jak ją obmacuje. A Pablo, żeby jeszcze bardziej podgrzać Niemca, wysyłał mu złośliwe uśmiechy. Tańczyli z pasją, radością i wolnością. Skończyli w taki sposób, że ich usta prawie się ze sobą zetknęły. Długo jej nie puszczał, lecz patrzył jej głęboko w oczy... W końcu uwolnili się ze swoich objęć. Delfina uśmiechnęła się do niego. Tango zawsze przyprawiało ją o dreszcze - kochała je.

***Tak mniej więcej powinna była wyglądać ta pozycja, którą starałam się opisać. >TUTAJ<


4 komentarze:

  1. Biedna Julita, mam nadzieję, że w końcu znajdzie odpowiedniego dla siebie mężczyznę. A Delfina ma być z Mesutem, Pablo niech się od nich odczepi, no! I będzie dobrze. Bo dobrze musi być.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bomba bomba .jaki zazdrosny ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Od tygodnia próbowałam wejść i przeczytać rozdział, ale za każdym razem występował błąd ;/ nie wiem dlaczego.. No ale w końcu mi się udało! I jestem zachwycona nowym rozdziałem! Po pierwsze, niepokoi mnie sytuacja Julity. Szkoda mi jej.. A Sergio stracił się w moich oczach.. Co do Delfiny to jestem ciekawa, jak potoczy się ta sytuacja z Pablem. Coś mi się wydaje, że on nie odpuści. Boję się tylko konsekwencji, jakie mogą z tego wyniknąć.Jak zwykle jestem oczarowana Twoim talentem pisania i lekkością, z jaką to robisz! Czekam na kolejny, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzydziesty drugi już u mnie:
    http://manutdlov.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Miejsce na Twoje myśli o opowiadaniu.