2013-11-29

| rozdział 2.|

Kolejny dzień bez ciebie, to kolejny sztylet wbity w serce.

Mniej więcej dwanaście miesięcy później... 

Świat zbudził się ze snu, pożegnał blady świt i słońce ucałowało zaspane oczy przez szczelinę. Któryś kolejny dzień grudnia, przygotowania do świąt trwały w najlepsze, on kochał ją, bardziej niż ktokolwiek kochał i planował nie kupować w tym roku choinki, ale nikt o tym jeszcze nie wiedział. Za oknami rozciągały się gałęzie drzew o puszone białym świeżo wyplutym przez niebo puchem śniegu, który przyśnił mu się dziś w nocy - puścił firanę. Wrócił do rzeczywistości. Od nowa. Do rzeczywistości, w której jej już nie było przy, nim.  
W opustoszałym salonie, na kanapie, na której piłkarz swego czasu lubił zasiadać i pić whiskey, a ona siadała mu, wtedy na kolana i wolała napić się szampana, teraz siedzieli Julita z Sergio. 
-Myślisz, że, kiedy wstanie? - Zapytała nagle Julita Sergio, któremu ściskała dłoń na swoich kolanach. Jej gruby wełniany sweter odzwierciedlał zimową pogodę za oknem. Zadając, to pytanie spojrzała odruchowo w stronę schodów.
-Nie wiem... Jesteś pewna, że chcesz mu, to powiedzieć? - Ścisnął jej dłoń i przyłożył sobie ją do ust.
-Myślę, że już i tak zbyt długo milczeliśmy. - Odparła i beznamiętnie zawiesiła wzrok na padającym śniegu na dworze. Tak bardzo się bała. Kiedyś prawie straciła siostrę, a teraz mogła stracić najlepszego przyjaciela - Mesuta.
-Nie bój się. Jakoś, to będzie. - Dodał jej otuchy i ją przytulił, a ona położyła mu głowę na klatce piersiowej.
-Nie potrzebnie tyle zwlekaliśmy... - Spuściła wzrok i chwyciła w dłonie fragment jego świątecznego sweterka, który kupili, będąc gdzieś razem. Wtedy, gdy Mesut chodził sumiennie i starannie na prawdziwą terapię. Psychoterapie antydepresyjną.
-Myślisz, że kiedyś nam wybaczy? - Mówiła. Sergio nie powiedział ani jednego słowa, tylko przytulił ją mocniej. Kilkanaście sekund później usłyszeli kroki na schodach, a później ujrzeli sylwetkę Mesuta. Wyglądał lepiej niż kilkanaście miesięcy wcześniej. Wrócił do poprzedniej wagi. Odzyskał kilogramy, które stracił w te najboleśniejsze momenty. Zszedł w samych dresowych spodniach, więc jego przyjaciele mogli znów obejrzeć sobie jego wytatuowaną pierś, innymi słowy, między piersiami widniało mu ludzkie serce, w które wbite były sztylety, a pod wszystkim gościł podpis: Because maybe, You're gonna be the one that saves me. And after all. You're my wonderwall.
Właśnie, wtedy, gdy pierwszy raz ujrzeli ten tatuaż, coś ich puknęło w głowę i pomyśleli, że piłkarz rozważa samobójstwo, tak bardzo się przerazili tym odkryciem, że od razu zaczęli działać. Pierwszym krokiem było odłożenie psychotropów, a drugim zaczęcie chodzić na prawdziwą terapię, po której, chociaż na zewnątrz wyglądał na szczęśliwszego.
Przez długie miesiące chodził na leczenie. Nie wymigał się ani razu. Rubryki od poniedziałku do piątku, na lodówce mu przypominały o codziennej dawce kuracji: "Terapia!!! Godzina 13.00!!! Obecność obowiązkowa!!!". I ani razu nie opuścił zajęć i się nie spóźnił. Ochota na wizytę przychodziła mu momentalnie na myśl o psychoterapeucie. Julita postarała się załatwić kogoś w podobnym wieku piłkarza i z podobnymi poglądami. Stanęło na Lupe Iglesias, ładnej szatynce o szarych oczach i wąskich biodrach, mimo to młodej rozwódce. Oboje  na dzień dobry się polubili. Lupe miała podobny charakter do Mesuta i dużo ich łączyło np. miłość do sportu. Mesuta do piłki nożnej, a Iglesias do tenisa. Dużo razy zamiast do szpitalnego pokoju, zabierała go właśnie na korty. Spędzali tam całe popołudnia i dużo więcej godzin niż było zaplanowane. Mówili o wszystkim. Lupe opowiedziała mu, jak to doszło do tego, że jest rozwódką, a piłkarz zrelacjonował jej stosunki jakie łączyły go kiedyś z pewną Polką. Tak mijał piłkarzowi miesiąc po miesiącu, aż w końcu Lupe oznajmiła Mesutowi, że nie ma potrzeby już, żeby spotykali się codziennie i od tego czasu widywali się tylko dwa razy w tygodniu. 
Piłkarz nie mówił do niej "pani doktor", a ona nie utożsamiała go z pacjentem, lecz traktowali się na równo i zostali przyjaciółmi. Spotykali się od czasu do czasu, żeby razem wyskoczyć na zakupy albo, żeby wypić razem kawę.
Julita wpatrywała się w piłkarza z gołą klatą na wierzchu i nie wiedziała od czego zacząć. Zaczęła wątpić, czy w ogóle chce o tym wiedzieć. Wyglądał na szczęśliwego, bo co, gdy taki był? A ona niepotrzebnie zniszczy mu tą harmonię? Była w kropce. Napięcie wstała z miejsca, a Sergio postąpił do samo. Następnie stanęła za Mesutem, który podpierał kuchenny blat i pił wodę ze szklanki. Gniotła w uścisku swoje piąstki i pociła się w niewidocznych miejscach, a to za sprawą nieszczerości wobec niego. Okłamywała go. Nienawidziła siebie za to, ale tak dobrze mu szło, nie chciała go wytrącić z równowagi, do której dopiero wrócił. Od wejścia do kuchni, Sergio rzuciła się kartka na stoliku: "LUPE, 21.00"
-Co tam, Jul? - Zagadał. Julita momentalnie dostała paraliżu, zaczęła się jąkać i wycofywać do tyłu, a Mesutowi malowało się zdziwienie na twarzy, w końcu Sergio to przerwał.
-Chodzi o Delfinę. - Wyjaśnił. W jednej chwili jesteś całością, a już w drugiej roztrzaskaną materią, która rozrzucona jest we wszystkie strony świata. To czuł właśnie Mesut, jednak nie dał tego po sobie poznać.
Piłkarz przenosił wzrok z Julity na Sergio, z Sergio na Julitę i szukał odpowiedzi na ich twarzach. Julita drżała w ramionach ukochanego, gdy ten przełknął ślinę i zaczął:
-Ona... przebudziła się jakiś czas temu...
-Jaki czas temu? - Szepnął.
-Pięć, może sześć miesięcy temu...
Piłkarz z zaciśnięta szczęką, odwrócił się do nich tyłem i podparł się obiema rękami o blat, stając w ten sposób prosto przed kuchennym oknem. Przyjaciele mogli podziwiać jego umięśnione plecy i drżące ciało. Julita w pewnym momencie zaczęła płakać i chciała go przytulić.
-Mesut - zaczęła, dławiąc się łzami. - chcieliśmy ci powiedzieć już dawno, ale tak dobrze ci szło na zajęciach. Nie chcieliśmy tego popsuć.
-Mogliście mi powiedzieć... ufałem wam.
Julita dostała ataku płaczu. Obejmowała się rękami, żeby opanować trochę drgawki ciała. Chciała go dotknąć, ale się odsunął. Sergio przyglądał się całej sytuacji z daleka, gdy nagle się odezwał do Julity.
-Ale widzisz, terapia nie poszła na marne, przyjął to nad wyraz dobrze.
W ułamku sekundy Mesut zerwał się, roztrzaskując wszystko, co stanęło mu na drodze i pobiegł w kierunku schodów, po których spiął się do góry.
-Mesut... - Julita zaryczała. Za parę chwil oboje opuścili jego mieszkanie, bo krzyczał z piętra, że chce zostać sam, gdy chcieli z nim jeszcze porozmawiać.

Pod wieczór, gdy księżyc wzniósł się nad miasto, piłkarz siedział w ocienionej sali kinowej, a Lupe siedziała obok. Umówili się pewnego dnia do kina, na film, który oboje bardzo chcieli obejrzeć. Lupe z zainteresowaniem oglądała wyświetlane obrazy na kinowym ekranie, a Mesut myślami był zupełnie gdzie indziej. Lupe tylko na chwilę oderwała wzrok od oglądanego filmu i uśmiechnęła się do niego. On jednak tego nie spostrzegł, bo jego myśli krążyły gdzieś daleko. Był zadumany o czymś wielce i nie umknęło to dziewczynie. Nagle też zauważyła, że Mesut ma bandażem obwiązaną rękę. Niemniej za moment wróciła do oglądania, ale co jakiś czas zerkała na piłkarza. Zaczęła się głęboko zastanawiać o czym myśli i martwić o niego.
-O czym, tak intensywnie myślisz? - Zapytała go, po skończonym seansie, wychodząc z budynku na mróz. Trzymała się go pod ramię, głowę zdobiła jej puchata czapka, a szyję miała owiniętą grubym czerwonym szalikiem ze wzorem renifera. Biały puch z ciemnego nieba ozdabiał ich głowy.
-Ja? - Udawał, że nie dosłyszał na początku pytania. - O tym co zawsze, wiesz. - Uśmiechnął się nieprawdziwie.
-Coś się stało? - Ciągnęła dalej.
-Dlaczego miałoby się coś stać? - Uśmiechnął się znowu w ten sam sposób, co wcześniej.
-Masz inne oczy. - Odparła.
-Eee. - Posłał jej uśmiech i łobuzerskie spojrzenie. Moment i oboje za chwilę już rzucali się śnieżkami jak ośmioletnie dzieci. Śmiechu przy tym im nie brakowało, aż w końcu doszli do jej domu. Lupe przytuliła się do niego i spojrzała prosto w jego czerwoną z zimna twarz i dzikie oczy. Sama miała pąsy na policzkach, a oddechu w dalszym ciągu nie umiała złapać.
-Nie puszczę cię. - Uśmiechnęła się figlarnie, a Mesut zachichotał. - Może chcesz wejść?
-Bardzo chętnie bym wpadł, ale jestem zmęczony... - Poprawił jej czapkę jakby była jego młodszą siostrą.
-Ta, wymigujesz się. - Wyszczerzyła się w uśmiechu. Jej usta były jak maliny, jednak Mesut nie znał ich smaku. Do tej pory nie.
-To pa. Idę. - Mówiła i tip-topami odchodziła w stronę furtki. Nieustająco się uśmiechała. Miała twarz dziecka i stalowe oczy, które figlarnie patrzyły spod długich rzęs na piłkarza.
-Nie pożegnasz się ze mną? - Spytała.
Piłkarz stał z rękami w kieszeniach, patrząc w lagunę nieba i oddychał białą chmurą.
-Gwiazdy. - Odezwał się. Lupe podeszła do niego, chwyciła się ramienia i spojrzała w niebo. Gdy w tym samym momencie spojrzeli na siebie i ich spojrzenia się skrzyżowały, nie było już słów. Bliskość i czułość zastąpiły zbędne słowa. Całowała go.
-Dziękuję za miły wieczór, Mes. - Rzuciła przez ramię, wchodząc przez furtkę. Piłkarz stał tam kilka chwil, po czym po zmierzał w kierunku swojego domu. Po drodze, wyciągnął z kieszeni telefon, przeleciał wszystkie kontakty i zatrzymał palec na kontakcie "Delfina".

Mein Gott *-*
 Następny rozdział! Voila! :D
Chyba ten klimat przed świąteczny dał
mi się odczuć, dlatego tutaj pojawiła się
podobna sceneria jaką mam za oknem :)
Mam nadzieję, że się podoba. :) Zaczęłam 
pisać go wczoraj i dzisiaj go skończyłam!
To wróży nową wenę i jeszcze więcej 
wydarzeń w życiu Mesuta. Do następnego!
I jak wcześniej zapraszam Was do mojego sadu :)
Pozdrawiam ciepło, Bunko :**

9 komentarzy:

  1. O Mamusiu *.* Błagam Cię pisz szybciej, bo moja ciekawość jest na jeszcze większym poziomie niż wcześniej! Na usta ciśnie mi się tyle pytań, że głowa mała! Dlaczego nie powiedzieli mu wcześniej o tym? Delfina tego nie chciała czy oni zdecydowali, że tak będzie lepiej? Co w ogóle z Delfiną? Czy Mesut i pani doktor są razem? No i oczywiście czy Mesut będzie z Delfiną... ;cc Błagam jeszcze raz - NIE ZNĘCAJ SIĘ NADE MNĄ I POSTARAJ SIĘ COŚ DODAĆ JAK NAJSZYBCIEJ :(

    A co do rozdziału jak zwykle świetny! Opis i wszystko... Poczułam się jak w czasie świąt :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę się nad Tobą znęcać, kochana czytelniczko :) dodam rozdział jak najszybciej będzie się dało, jednak szkoła daję mi w kość. :c

      Usuń
  2. świetny rozdział ;)
    Czekam na kolejny i zapraszam pomimowszystkokocham.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAA kolejny GENIALNY rozdział! Największym zaskoczeniem jak dla mnie była chyba Lupe. I ten pocałunek. Jestem ciekawa czy rozwiniesz ten wątek dalej, chociaż osobiście czekam na pierwsze spotkanie Mesuta z Delfiną, bo mam nadzieję że do takiego dojdzie :) Liczę na to!!! I czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Lupe to taka niespodzianka, która przyszła mi do głowy w czasie pisania :)

      Usuń
  4. Aaaa i zapomniałabym dodać. PIĘKNY szablon *.* nie mogę się na niego napatrzeć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) w końcu znalazłam, to czego szukałam.

      Usuń
  5. W dalszym ciągu czekam na pierwsze spotkanie Mesuta i Delfiny. Zaintrygowała mnie Lupe, niby wydaje się być sympatyczną dziewczyną, ale jednak to nie jest Delfina, którą jako jedyną widzę przy boku piłkarza. Normalnie przez Ciebie zaczynam czuć zbliżające się święta, a niestety pogoda za oknem tego nie pokazuje nawet gramem śniegu.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety :c mógłby w końcu spaść śnieg. O niczym innym nie marzę :)

      Usuń

Miejsce na Twoje myśli o opowiadaniu.