Zatańcz właśnie ze m n ą.
Jego życie znów runęło jak domek z kart. Gdy w końcu myślał, że wszystko sobie poukładał i wie jak chce przeżyć to życie, ona znowu pojawiła się znikąd. Prawie tak samo jak zrobiła to na samym początku. Przyszła jak burza, sztorm i wyrwała mu z piersi serce, nie pytając, czy tego chce. To było zakochanie od pierwszego wejrzenia - tłumaczył sobie, tymczasem siedząc przy barze. Nie miał odwagi do niej zadzwonić. Co mógł jej powiedzieć po takiej długiej rozłące? Czekałem na Ciebie.
Jego życie znów runęło jak domek z kart. Gdy w końcu myślał, że wszystko sobie poukładał i wie jak chce przeżyć to życie, ona znowu pojawiła się znikąd. Prawie tak samo jak zrobiła to na samym początku. Przyszła jak burza, sztorm i wyrwała mu z piersi serce, nie pytając, czy tego chce. To było zakochanie od pierwszego wejrzenia - tłumaczył sobie, tymczasem siedząc przy barze. Nie miał odwagi do niej zadzwonić. Co mógł jej powiedzieć po takiej długiej rozłące? Czekałem na Ciebie.
Mesut wygodnie rozsiadł się za barowym stolikiem, podświetlonym na fioletowo, tak samo jak tło, przed którym stał cały alkohol i wisiał fioletowo-czarny pół-księżyc z logiem lokalu. Blat błyszczał czernią od złotych lampek powieszonych w rządku nad głowami siedzących. Kelner wycierał kieliszki ręcznikiem, a piłkarz odprężał się, trzymając w lewej ręce kieliszek, a w ustach musujący trunek. Może znów na mnie wpadnie. - Pomyślał i mimowolnie przeszedł mu przez twarz uśmiech.
-Proszę, mi dolać. - Skierował się łamanym hiszpańskim do barmana, który nie skończywszy suszyć, dolał mu wina z butelki. Był tak samo elegancko ubrany jak piłkarz: czarny garnitur, czarna koszula i czarny krawat. Znajdowali się w "A la luz de la luna"* za miastem. Był to lokal dla średnio zamożnych, ale przychodzili tutaj głównie tancerze i urządzali bufety. Dzisiaj właśnie miał się taki rodzaj imprezy odbyć i ona też tutaj miała być, bo po prawdzie, był on dla niej. Zaaranżowali go organizatorzy konkursu tańca, który odbył się parę dni temu, a Delfina zajęła w nim I miejsce.
Z przeciwnej strony do wejścia, znajdował się ów bar. Ściany koloru bufetu podpierały okrągłe czarne stoliczki i w takim samym kolorze były krzesła. Na samym środku sali, na lekkim podwyższeniu mieściła się niewielka owalna scena dla zamówionych artystów albo dla owych gości. Wokół niej także stały te same stoliki i krzesła. Na przeciwko baru było wejście "za kulisy", które zasłaniała dwu członowa kurtyna, która spotykała się ze sobą w połowie. Nad podłogą wisiało gwieździste niebo, bazujące na światłowodach świecących końcem.
-Kiedy, to się zacznie? - Spytał piłkarz bufetowego, ale ten tylko wzruszył ramionami z potulną miną. Mesut chciał się jeszcze napić lampkę, ale w końcu, jak dalej tak pójdzie, to, gdy wszystko się zacznie i zjawi się Delfina, będzie pijany w trupa, a tego chciałby uniknąć. Odłożył zatem kieliszek na bok. Na skinienie barmana, tylko pokręcił głową i położył mu banknot na blacie. Postanowił, że pokręci się trochę to tu, to tam, a wówczas się zacznie. Zaczął od odwiedzenia... toalety. U celu, zrobił, to, co było trzeba. Potem stanął przed szerokim lustrem i odkręcił kurek, żeby umyć ręce. W odbiciu lustrzanym zobaczył jakiegoś mężczyznę, który nie dowierzał, że dziewczyna, taka jak Delfina Martini mogła się w nim zakochać. Schylił się, żeby popatrzeć pod oczy, czy nie ma zmarszczek. W końcu Delfina była od niego młodsza o całe sześć lat. A jeśli go nie pamięta? Może, dlatego Julita z Sergio mu nie powiedzieli? Czyżby to był ten powód milczenia? Dumając przed lustrem, usłyszał nagle hałas na zewnątrz. Padły jakieś brawa, okrzyki i krótka, wprowadzająca piosenka. Ktoś wszystkich przywitał przez mikrofon. Jakiś mężczyzna, po głosie, można uznać, że po czterdziestce. Mesut wysilał narząd słuchu, żeby wszystko lepiej słyszeć, a echo łazienki niosło muzykę z sali i puszczaną wodę z kranu. Dlaczego nie wychodził? Czyżby przydała mu się setka, na odwagę? Zostawała tylko woda, zwianie przez okno lub zmierzenie się z prawdą. Musiał wybierać, bo czas uciekał.
Za kilka minut był już na zewnątrz łazienki. Powitał go ten sam, wytworny hol, co przedtem. Teraz wystarczyło tylko skręcić w lewo i po zmierzać w kierunku głównej sali. Nogi nie chciały go tam ponieść, a serce dudniło mu w piersiach coraz energiczniej. Ostatecznie zmierzył się ze swoim strachem. Niepewnie wkroczył do sali, gdy zgasło światło. Czuł się bardziej komfortowo, bo chociaż nie musiał udawać niewidzialnego, więc bez stresu przemknął przez całą aule. Zajął wolne miejsce przy stoliku, gdzieś w kącie. Dopiero teraz spostrzegł, że na każdym stoliczku stoją świeczki zamiast kwiatów w wazonie. Oparł się rękoma o blat i czekał na to, co właśnie się wydarzy. Długo jeszcze nic się zdarzyło, toteż kupił sobie coś do picia. Gdy już prawie stracił nadzieję, że w ogóle się z nią spotka, wówczas się zaczęło.
Równo z puszczoną muzyką Época, Gotan'a Project'a, na scenie zostało rzucone światło i z mroku wyłoniły się dwie postacie, które obejmowały się w uścisku. Jedną z nich była Delfina.
Zaparło mu dech w piersiach, gdy ją zobaczył. Jej twarz była piękna, jak zawsze i wcale się nie zmieniła. A oczy stały się jeszcze bardziej magicznie niż wcześniej. Jej ciało osłaniała rubinowa sukienka do połowy uda. Na scenie, ona trzymała mu rękę na szyi, a on na jej tułowiu. Drugą rękę spletli ze sobą w uścisku, odchylając się do tyłu, formując prawidłową posturę. Następnie zaczęli swoje tango. Pablo odpychał Delfinę, żeby mogła obrócić się wokół swojej osi, a później znowu ją do siebie przyciągał. Wszystkim ruchom towarzyszyła czułość i namiętność. W pewnym momencie Delfina zrobiła prawie szpagat, a w tym samym czasie Pablo przeciągnął ją po scenie. Później wrócili do raz- dwa- trzy i okrążyli scenę w taki sposób, po czym partner Delfiny, uklęknął na kolano jakby do oświadczyn, a Delfina położyła plecy na jego kolanie, wyciągając jedną rękę, prosto za głowę, a drugą trzymając się pleców Pabla. Mieli twarz przy twarzy. Zaraz, po chwili Pablo "pociągnął" Delfinę do góry i zaczęli tańczyć osobno. Ciało wabiło ciało. Wyglądało to na krótkie przedstawienie, które opowiadało ich historię. Delfina teraz okrążała Pabla, ujmującymi ruchami, gdy Pablo klęczał. Za chwilę, wziął ją w ramiona jak na początku i pomógł się jej przechylić do tyłu, a ręce zrobić jak baletnica robi w czasie piruetu. Udało się. Po czym przyciągnął ją do siebie, wtem go odrzuciła, ale się nie poddawał. Wciąż nalegał, gdy w końcu objęła jedną nogą i ręką jego plecy, następnie, wygięła się jak struna do tyłu, a Pablo do przodu, teraz objęła udem jego udo, zginając nogę, a drugą stojąc lekko zgiętą na ziemi. Pablo objął ją, wtedy na nerkach i chwycił ją za jedną rękę. I tak właśnie zakończyli swoje tango, tą wirującą namiętność.
Dostali owacje na stojąco. Piłkarz także stanął. Cała sala klaskała, a Delfina się śmiała. Śmiała się ze szczęścia. Pablo chwycił ją za rękę, wówczas ukłonili się po raz kolejny. Za moment zniknęli za kurtyną i wróciło światło. Mesut nawet nie wiedział, dlaczego nadal stoi, gdy wszyscy już usiedli.
Za kilkanaście minut artyści wrócili na salę. Znów sala pogrążyła się w oklaskach. Nawet barman klaskał. Ktoś gwizdał. Wszystko działo się tak szybko. Wszyscy siedzący, niespodziewanie opuścili swoje miejsca i po zmierzali w kierunku Delfiny i Pabla. Co do jednego, ustawili się wkoło tancerzy. Byli to fani, okoliczni goście i także inni tancerze.
Piłkarz, żeby nie wyjść na próżnego w oczach bufetowego, pokierował się tam, gdzie wszyscy. Z każdym krokiem, czuł jak jego serce przyśpiesza. Z każdym krokiem miał puściej w głowie i nie wiedział jak się odezwać. Był coraz bliżej, bliżej. Gdy wreszcie mógł na nią popatrzeć z kilku dziesiętnej odległości. Miała inną sukienkę. Ta była bardziej wieczorowa. Była koloru złota albo błyszczała się jak złoto, nie umiał dokładnie określić. Ramiączka jej były cieniutkie jak nitka i krzyżowały się na plecach. Sukienka była aż do ziemi, jednak Mesut spostrzegł coś zupełnie innego. Delfina trzymała Pabla za rękę.
Ostatnia pozycja w tangu D&P. :) |
*Restauracja "Przy świetle księżyca" (wymyślone, do potrzeby opowiadania)
A taką sukienkę starałam się opisać >>TU<<
Mam nadzieję, że może być. :) Napisałam dzisiaj całość.
Nie wiem jak ja to zrobiłam... cieszę się, że tylko ten
tydzień do szkoły, a potem PRZERWA ŚWIĄTECZNA,
bo wtedy może będę mogła pisać częściej.
Jak zawsze zapraszam do sadu swojej twórczości :)
Do zobaczenia, kochani!
Bunko ☻♥
Cholera, cholera, cholera, cholera! Nie, nie, nie, nie, nie i jeszcze raz nie! :< Delifina nie może być z Pablem... Po prostu nie może! Mam nadzieję, że to tylko na potrzeby spektaklu żeby wszystko wyglądało tak realistycznie :)
OdpowiedzUsuńA rozdział magiczny. Czułam się choćbym siedziała obok Mesuta i wraz z nim oglądała ten występ *.* Wszystko tak realistycznie opisane, że aż po prostu zazdrość mnie chwyta, że ja tak nie potrafię opisywać :( A tak z innej beczki to dalej nie wiem co jest powodem niepowiadomienia Özila o jej wyjściu z śpiączki i mam nadzieję, że jak najszybciej się tego od Ciebie dowiem, bo moja ciekawość też ma swoje granice! Nie męcz mnie więcej, proszę! :(
Czekam na więcej i pozdrawiam! ;)
Kurcze, Delfina jest z Pablem? To nie tak miało być. Cholernie szkoda mi Mesuta. Miałam nadzieję, że coś się wydarzy między nimi w tym rozdziale. No cóż, nie teraz to pózniej, ja poczekam ;p
OdpowiedzUsuńCzekam również na kolejny!