"Samobójstwo jest policzkiem wymierzonym najbliższej osobie."
W ciągu pół minuty był już na zewnątrz. Posesja z samochodami i całe podwórze zanurzone było w ćmie. Tylko logo nad drzwiami lokalu mrugało, przypominając o sobie. W oddali było widać małe punkciki światła, nierównolegle rozmieszczone. Powietrze było suche. Od czasu do czasu zawiał mocny wiatr, warto było, wtedy mieć gruby szal i czapkę. Gęsty śnieg można było zobaczyć dopiero, odchodząc kilka metrów od dziedzińca ośrodka. "A la luz de la luna" było kilkanaście kilometrów za miastem, mieściło się na wzgórzu, z którego można było oglądać całe miasto oraz potężny wiadukt, który okalał górę poniżej kilkunastu metrów. Było tam pięknie nocą, dlatego też lokalowi nie brakowało nigdy klientów niezależnie od pory roku. Ani tych przyjezdnych ani rodowitych.
W ciągu pół minuty był już na zewnątrz. Posesja z samochodami i całe podwórze zanurzone było w ćmie. Tylko logo nad drzwiami lokalu mrugało, przypominając o sobie. W oddali było widać małe punkciki światła, nierównolegle rozmieszczone. Powietrze było suche. Od czasu do czasu zawiał mocny wiatr, warto było, wtedy mieć gruby szal i czapkę. Gęsty śnieg można było zobaczyć dopiero, odchodząc kilka metrów od dziedzińca ośrodka. "A la luz de la luna" było kilkanaście kilometrów za miastem, mieściło się na wzgórzu, z którego można było oglądać całe miasto oraz potężny wiadukt, który okalał górę poniżej kilkunastu metrów. Było tam pięknie nocą, dlatego też lokalowi nie brakowało nigdy klientów niezależnie od pory roku. Ani tych przyjezdnych ani rodowitych.
Mesut opasł się ciaśniej, ubranym w pośpiechu szalikiem, zapiął do końca zamek kurtki i oddalił się kilka kroków od "A la luz de la luna", równocześnie przybliżając się do skarpy wzgórza i świateł miasta. Wsadził ręce do kieszeń i wypuścił z ust białą chmurę wydechu, po czym popatrzył w nieboskłon. Nie było widać gwiazd, a księżyc schował się, gdzieś za drzewami.
-Chciałbym zamienić się w gwiazdę. Ona je uwielbia. - Szepnął do siebie. - Albo uwielbiała... - Dodał smutnym tonem i po zmierzał pod górę. Ile mógł tępo wpatrywać się w niebo? Czekał na cud, który nie nastąpił.
Wspinał się pod górę, wzdłuż ścieżki w śniegu, którą ktoś wcześniej musiał wydeptać. Nie wiedział, gdzie zmierza. Nie wiedział także, która jest godzina. Szedł przed siebie, a wspomnienia związane z Delfiną zniósł w sercu.
Zaczął cofać się pamięcią, do chwili, kiedy się to zaczęło, bo wspomnienia to jedyne, co mu pozostało. Momentalnie wyciągnął z kieszeni telefon. Odblokował klawiaturę i kliknął na ikonę galerii, a później zjechał na sam dół, gdzie znajdowała się permanentna rysa wspomnień. Jej zdjęcia. Ich wspólne zdjęcia. Nigdy nikomu o nich nie wspominał, bo bał się, że każą mu je usunąć. To było coś w rodzaju prywatnego świata lub prywatnej imprezy, na którą zaproszenia mają tylko on i ona. Nikt wokoło. Były to zdjęcia i filmy z kategorii, które nigdy nie znalazłyby się na Facebooku, Twitterze czy zakichanym Instagramie. Nawet nie mowa tutaj o nagich zdjęciach, ale o takich, które ociekały emocjami i bliskością, miłością, którą można było wyczytać z ich oczu. Kliknął w któreś z nich. I zaczął "odświeżanie pamięci".
Piłkarz siedział na kanapie, a Delfina stała za nią i oparła brodę o jego ramię. - Poczuł jak, wtedy jej oddech na swoim karku i okolicach. Zdjęcie zostało zrobione jakoś na początku znajomości, gdy oboje jeszcze nie wiedzieli, co tak dokładnie do siebie czują.
Następne było z klubu. Z lewej Delfina, w środku Mesut, a z prawej Karim. Wszyscy wyglądali na cholernie szczęśliwych. Karim przytknął sobie do ust kieliszek do wódki, Delfina zrobiła głupią minę, a Mesut obejmował ją z szerokim uśmiechem. Pamiętał jaka była pijana. Ledwo trzymała się na nogach, ale na zdjęciu tego nie było widać.
Kolejne przedstawiało tylko Delfinę. Mesut na drugi dzień wysłał jej esemesa z zapytaniem, czy męczy ją kac, to wysłała mu zdjęcie, z zaspanymi oczami, bez makijażu i lekko tylko ułożonymi włosami. Pamiętał jej podpis: "Chyba spędziłeś wczorajszy wieczór z Potworem, sam popatrz :D"
Uwielbiał jej poczucie humoru. Zwłaszcza przypominało o tym następne zdjęcie. Uśmiechnięta Delfina z piłką do nożnej na głowie, a w tle Julita z Sergio. Kolejne zdjęcia także były z tego wydarzenia. Większość należała do Sergio, ale po przesyłał je piłkarzowi.
Dalsze zdjęcie sam zrobił Delfinie, gdy spała; kilkanaście zdjęć razem na kanapie z głupimi minami; Delfina wśród złotych pól, zatopiona w blasku słońca; parę zdjęć z treningu, które z resztą zrobiła Delfina. Fotografowała ćwiczącego Mesuta i kolegów oraz pstryknęła sobie kilka fotek z dzióbkiem.
Następne były zdjęcia ze wspólnego wyjazdu nad jezioro. Tych było najwięcej. Ich jedyne, tak jakby wczasy, które udały im się cudownie. Wspomnienia z tych zdjęć bolały go najbardziej. Kliknął pierw w filmik, który nagrała Delfina jego telefonem:
Jadą samochodem. Delfina kameruje raz Mesuta za kierownicą, a raz drogę przez przednią szybę. "Mesut, wiesz, że kochasz niezrównoważoną dziewczynę?" - Pyta i się śmieje. Mesut się uśmiecha "Miłość nie wybiera, skarbie" - Śmieje się radośnie, a Delfina delikatnie go szturcha. "Żartowałem, przecież. Prawda jest taka, że oboje jesteśmy niezrównoważeni. Nie zauważyłaś?" Znowu śmiech. "Chcę się razem z tobą z kamerować." Obraz zaczyna skakać i zbliżać się do twarzy Mesuta. Za chwilę widać roześmianą twarz Delfiny, która obejmuję piłkarza, który z lekką zatroskaną miną prowadzi samochód, jednak uśmiecha się i szepcze do kamery, dowcipkując "Ona jest niezrównoważona.." Oboje się śmieją. Delfina składa mu ponętnego buziaka w policzek i siada na miejscu. Za moment wydaję z siebie pisk i nagłośnia muzykę z radia. "Uwielbiam to piosenkę!" Zaczyna śpiewać - "Y un día después! De la tormenta! Cuando menos piensas sale el sol! De tanto sumar! Pierdes la cuenta! Porque uno y uno no siempre son dos!Cuando menos piensas! Sale el sol*... " Za chwilę widok za oknem na jezioro. "Jak tu pięknie" - Mówi i zakańcza film.
Nieskończoność fotografii: oboje przytuleni przy jeziorze, siedzący przy kominku, na spacerze, trzymający się za ręce; zdjęcia z utrwalonym pocałunkiem. Przed domkiem, w domku, wspólna kąpiel, którą Delfina upierała się zapisać na zdjęciu; leżący razem w łodzi, pływającej na jeziorze; romantyczna kolacja we dwoje; Delfina przygotowująca śniadanie, ubrana jedynie w jego koszulę; widok z okna na jezioro i Delfinę siedzącą nad taflą wody; ich splecione dłonie.
Kolejne były podobne, ale z innej okazji. Jakieś z butelką Martini i Delfiną w nowym naszyjniku.
I ostatnie zdjęcie razem: w tańcu, trzymający się za dłonie i wpatrzeni w siebie, na imprezie kończącej sezon. Kolejne już były jakieś z Lupe. Właśnie! Zupełnie o niej zapomniał. Od ostatniego wyjścia, nie dzwonili do siebie. Czyżby Lupe się obraziła? Albo po prostu była zapracowana. Bywało i tak. Postanowił, że do niej zadzwoni, żeby się upewnić, że między nimi okej. Po kilku sygnałach usłyszał jej delikatny głosik.
-Hej, Mesut. Jak tam mija ci wieczór?
-Wszystko jak w najlepszym porządku. - Skłamał, odwracając się za siebie, żeby sprawdzić, czy nikt go nie śledzi. - A tobie? Jeszcze w pracy? - Spytał. Chwila pauzy, szum i szczęk.
-Przepraszam. - Odchrząknęła. - Ta, w szpitalu. Nie obraź się, ale nie mam czasu...
-Jasne, nie ma sprawy. Nie pali się. Do kiedyś. - Odparł cynicznie.
-Do kiedyś... - Odpowiedziała podobnie i szybko zakończyła połączenie. Mesut czuł się trochę jakby dostał w twarz, ale w zasadzie ją rozumiał. Była zmordowana robotą, a jeszcze zawracał jej głowę sobą. Rozumiał ją do pełni, a właściwie sam był chwilowo "bezrobotnym". Klub oddał jego sprawę do szpitala i w ten sposób dostał urlop do odwołania, gdy będzie zdrów. Ale czy kiedyś do tego dojdzie? Do zdrowia... Co to w ogóle znaczyło? Czy będzie można go nazwać zdrowym, gdy nie będzie upijać się przed meczem? Będzie zjawiać się na czas na treningi? Będzie szanować trenera? To się nazywa "zdrowie"? Mesut tylko wiedział, że czuł wigor tylko na Jej widok. Nawet, gdyby nie wiadomo jakie podali mu leki, bez niej i tak nie umiałby normalnie funkcjonować. Sama myśl, że jest zdrowa i kontynuuje, to co kocha, dodawała mu chęci do życia, ale jednak chciał z nią porozmawiać i oddać jej swoje serce, oczywiście, wpuszczał do głowy taką myśl, że mogłaby mu odmówić, mówiąc, że kocha innego. Jednak gdzieś tam jeszcze w środku, głęboko wierzył, że czuje do niego, to co na początku. Kogo on chciał oszukać?! Przecież widział na własne oczy jak trzymała innego za rękę i uśmiechała się czule. Był zdesperowany i zakochany (i najwidoczniej) bez wzajemności...
Nagle przestał iść. Wszedł już na samą górę. Gdzie, ku jego zaskoczeniu znajdowało się, coś w rodzaju tarasu widokowego. Wysoki murek oddzielał od wiaduktu i przepaści. Tutaj w odróżnieniu do terenu na dole było jasno. Śniegu było powyżej kostek, a może dalej było go jeszcze więcej. Kto wie? Mesut przystanął, by złapać oddech. Gdy chciał dać upust swoim emocjom, spostrzegł coś dziwnego, czego nie widzi się na co dzień. Ktoś stał na murku. Był zwrócony tyłem. Gdy podszedł bliżej, poznał, że to kobieta. Miała rozwiane włosy, jeansy i rozpiętą oliwkową kurtkę. Gdy jeszcze bardziej się do niej zbliżył, usłyszał jej płacz. Gwałtownie się do niego odwróciła i zobaczył jej twarz: spuchnięte od płaczu oczy, mały piegowaty nosek i spierzchnięte usta. To ona wydeptała tą ścieżkę w śniegu. - Pomyślał.
-Nie podchodź! - Zawołała za chwilę. - Bo skoczę! - Przechyliła się do przodu, żeby mu udowodnić, że nie mówi tak tylko.
-Spokojnie... - Odezwał się miękkim głosem, bo za chwilę mógłby być świadkiem samobójstwa. Podniósł ręce w geście uniżenia. Był totalnie zbity z tropu. Dlaczego chciała to zrobić? Jej życie na pewno nie było takie złe, była młoda, ładna, na pewno ma czas, żeby naprawić wszystkie błędy. Za kilka minut piłkarz zwinnym krokiem podszedł pod murek i na niego wskoczył.
-Co ty robisz?! - Wrzeszczała dziewczyna, trzęsąc się na nogach.
-Spokojnie, skaczę z tobą.
*Tekst piosenki "sale el sol" Shakiry
TAK NA POCZĄTEK, ŻEBYM NIE ZAPOMNIAŁA
Wszystkiego dobrego na Nowy nadchodzący Rok! ♥
Czwarty rozdział z 4 sezonu już napisany...
miałam jedynie lekkie problemy z zakończeniem, a tak
to nawet poszło z górki :)
Mam nadzieję, że się podoba.
Całuję,
Bunko. :)
Nie wiem gdzie mieszkasz, ile masz lat, jak wyglądasz a nawet jak masz na imię (!), ale jak doprowadzisz do samobójstwa Mesuta to Cię znajdę, chociaż... Czuję, że z tą dziewczyną będzie coś na rzeczy :))
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny, chociaż to trzymanie mnie w niepewności może doprowadzić kiedyś do prawdziwego samobójstwa (mojego!) a nie chcesz mieć mnie chyba na sumieniu, nie? ;)
Niech oni się już w końcu spotkają... :c
Szczęśliwego nowego i do następnego razu! Jak zwykle czekam z niecierpliwością!
Jaki szybki komentarz :D Widzę, że czuwasz :D
UsuńSpokojnie... :) :) Mesuciątko jest nietykalne, zawsze i wszędzie :)
Dziękuję. :*
Coś czułam, że dzisiaj dodasz :> Czuwałam, czuwałam aż się w końcu doczekałam :D
UsuńNo ja myślę, że jest nietykalny!
Te wspomnienia przyprawiały mnie o dreszcze.. wszystko takie odległe, zapomniane. Mesut musi czuć się strasznie, zresztą wspaniale opisałaś jego odczucia. A końcówka.. zabrakło mi słów. Sprawiłaś, że na chwilę utknęłam w stanie odrętwienia po słowach Mesuta. Teraz nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! :D
OdpowiedzUsuńA dlaczego koleżanka mnie nie informowała o tym opowiadaniu? Nie ładnie!
OdpowiedzUsuńNadrobiłam i jestem zachwycona. Wspomnienia z pierwszej części są tak naładowane emocjami,że no och...ogrh... nie mogę się wysłowić.
Poza tym Mesut na końcu zaskakuje, ale mam przeczucie że to nie skończy się wcale tak źle. :) Pozdrawiam
Przepraszam, nie wiedziałam, że byłabyś zainteresowana :)
Usuń