2013-11-16

CZĘŚĆ IV | rozdział 1.

Gdy odeszłaś, nic już nie było takie samo.

Czy odeszła? W metaforyczny sposób na pewno. Ale czy na zawsze? Dokąd? Gdzie jest teraz? Wszyscy zadawali sobie te pytania, wcześniej albo trochę później. To było niewyobrażalnie okrutne. Wszystkim wszystkie najlepsze chwilę związane z nią cisnęły się do głowy, zazwyczaj w nieodpowiednim momencie. I wtedy chciało się tylko ryczeć.
Świadome myśli, że nigdy już nie będzie tak jak było. Nie będzie już takiej samej Delfiny Martini jak kiedyś. Cudownej dziewczyny z gołębim sercem, którą kochali nad życie.
Uświadomili sobie to ostatnie zbyt późno.
Ogólnie rzecz biorąc, czy Delfina z chwilą, gdy się obudzi będzie postrzegać tak samo świat i ludzi wokół? Następne pytanie. W środku będzie miała malutki punkcik przeszłości o którym nigdy nic się nie dowie. Będzie jak małe dziecko, które uczy się świata. Prawie jak warzywko.
Czy te dwie teorie nie są do chrzanu? Przecież nikt nie wiem jak to będzie. Są do chrzanu. I nikt tego nie zaprzeczy.
Gdy odeszłaś, nic już nie było takie samo. Nawet pogoda zwariowała. 
W głowie Mesuta toczyła się wojna myśli.
Podpierał się plecami o oparcie krzesła na którym siedział. W koło otaczały go mury o barwie zielonej  z dyplomami lekarskimi na ścianie. Podłoga z linoleum odbijała światło rzucone z okna. W powietrzu było czuć środek dezynfekujący, aceton i dym tytoniowy. Na przeciwko jego siedział mężczyzna o siwym zaroście i szkłami korekcyjnymi za którymi spoglądały na niego trochę przekrwione oczy. A za nim w tle rozciągał się widok z okna na całkiem pogodny listopad w tym roku.
-Rozumiesz? - Zapytał nagle psychiatra. Przytaknął, choć nie wiedział o co mu chodzi. W pewnym momencie pomyślał o tym mężczyźnie, że sam powinien się wybrać do kolegi po fachu. O bezsenności świadczyły chociaż przekrwione oczy i siniaki pod nimi. Zapach papierosów od niego walił na kilometr jak od nałogowego palacza. "Dragi pewnie bierze jak cukierki" - Przeszło piłkarzowi przez myśl i rzucił na niego okiem, czy przypadkiem nie spostrzegł, że go nie słucha. Jednak ten w dalszym ciągu nawijał jak opętany razem z tym obłąkanym wzrokiem i niczego się nie domyślał.
Była to już któraś z kolei wizyta Mesuta w gabinecie psychiatrycznym. Zmusili go, a przed tym zapisali na listę pacjentów. Ci co nazywali się być jego "przyjaciółmi" choć nie wiedzieli, że po tych "zajęciach" i wszystkich otumaniających lekach czuł się jeszcze gorzej.
Piłkarz zaczął sądzić, że uważają go za czubka. Nie chciał, żeby do tego kiedykolwiek doszło, jednak spieprzyło mu się całe życie, więc może i czas na niego samego? Dla niego nie istniało już nic takiego jak egzystencja i życie, lecz czekanie i agonia. Na co konkretnie czekał? Na nie. Pierwsza na imię miała Delfina, a druga Śmierć.
Razem z wyjściem z przychodni, wiatr obrzucił go liśćmi, a kałuża zmoczyła mu buty. Czuł się fatalnie. Może się wypalił? Może to odpowiedni czas, żeby zamknąć się w budynku bez klamek i z kratami w oknach? Nie wiedział. W kieszeni płaszcza, znowu grzechotały mu pigułki tłukące się o ścianki szklanej buteleczki. Wiedział jedynie tyle, że musi coś zrobić, bo zwariuje. W jego domu czekali na niego Sergio i Julita - chcieli się z nim zobaczyć. Jednak on miał inne plany.
Zatrzymał się przed pasami, czekając na zielone światło, wyciągnął z kieszeni ową butelkę z psychotropami. Psychiatra zmieniał mu lek co jakiś czas, bo skarżył się np. na drżenie kończyn albo przyśpieszenie tętna serca. Łykał już Xanax, Afobam, Depixol i inne gówna. Nie miał pojęcia co go jeszcze czekało, żeby totalnie wygramolić się z tego syfu. Lecz wcale się nie domyślał, że te wszystkie środki go uzależniały, a droga do normalnego życia tylko się wydłużała.
Zielone. Przechodząc przez pasy, wysypał na dłoń kilka pigułek i z rozmachem i bez popicia - połknął je. Wziął dwa razy większą dawkę niż polecił mu lekarz i po zmierzał w stronę ulicy "gdzie każdy znajdzie coś dla siebie" lub jak to inni mówili "ulica rozpusty i zepsucia".
Szedł z rozmazanym lekko widzeniem, ciągle go ktoś zaczepiał. Jednak wartko szedł naprzód. Zaczepiały go kobiety, łapiąc go w kroku, ale nie był wtedy mężczyzną ani sobą. Nie wiedział kim był. Czuł się jakby go ktoś prowadził, głowa mu ciążyła na zabój, a przed oczami miał tylko migające kolorowe światła, które po chwili zaczęły go przerażać. Bał się drzew, bo przypominały mu potwory z dzieciństwa. Zasrane halucynacje.
Wszedł gdzieś. Tam od wejścia uderzyła go donośna muzyka. Usiadł przy barze. Patrzył, ale nic nie widział. Był świadomy, ale nie wiedział co robi. Tańczył. Chyba najbardziej energicznie od wszystkich. Śmiał się. Pił przy barze piwo.
I w jednej chwili, słyszana muzyka z głośników się stłumiła, a ktoś popchnął go na łóżko. Sufit - pamiętał  - był czerwony tak samo jak ściany. Wszystko mu wirowało przed oczami.  Po chwili podniósł ciężką głowę i usiadł. Zobaczył na przeciwko siebie kobietę, która poprawiała pończochy z paskiem. Przez chwilę miała ona twarz Delfiny. Ale to nie była Delfina i dobrze o tym wiedział. Delfina nie lubiła takich miejsc. Na pewno nie lubiła. Lubiła? Świrował, nie wiedział nic. Kobieta nagle zaczęła ruszać się uwodzicielsko i ściągać ubranie. Chciał uciec, ale w samych pończochach i gorsecie usiadła okrakiem na nim i wepchnęła mu język do gardła. Przez chwilę się nie ruszał i nie wiedział co robić. Czuł, że fale omamów spowodowane lekami powoli odchodzą.
-Trzysta. - Wyszeptała mu do ucha, nadal siedząc na nim.
-Co? - Tylko tyle umiał wykrztusić.
-Biorę trzysta. - Powtórzyła i oblizała usta pomalowane czerwoną szminką, po czym chwyciła za jego spodnie i chciała mu rozpiąć rozporek, ale - co ją zaskoczyło - powstrzymał ją.
-Nie wolałabyś pogadać? - Spytał całkiem serio. Kobieta została zbita z tropu.
-Pogadać? Nie na tym polega mój zawód, chłopcze.
-Zapłacę ci ile chcesz. - Odparł i wtedy też przysiadła się obok, pewna, że już nic z tego nie będzie.
-Dobra zgadzam się. Chcę... czterysta pięćdziesiąt... albo nie. Pięćset.
-Jasne. - Sięgnął po portfel, gdy ta obrzuciła go nieufnym spojrzeniem. - Proszę. - Wręczył jej banknoty w euro. Kobieta przeliczyła i spojrzała na niego wreszcie jak na zwykłego człowieka, a nie jak na zwierzę, które zaspakaja swoje potrzeby.
-Dzięki. Nie spotykam na co dzień takich ludzi jak ty. - Zagadnęła. Mógł powiedzieć to samo, ale ugryzł się w język. Dopiero teraz zauważył, że kobieta była ładna. Jej urokliwą twarz okalały farbowane na blond kręcone włosy, a z pod rzęs patrzał na niego zielony bystry wzrok.
-Jesteś zbyt ładna na taki zawód. - Zaczął.
-W tym zawodzie uroda się przydaje. - Skwitowała.
-Wydajesz się też być inteligentna. - Ciągnął dalej.
-Dlaczego mi to mówisz? Nie masz przyjaciół, czy co?! - Zdenerwowała się ociupinę i z emocji aż uklękła na łóżku.
-Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować, a moi "przyjaciele" zapisali mnie do psychiatry.
-Może widocznie jest jakiś powód? Mogę ci powiedzieć tyle, że psychiatra od dilera niczym się nie różni, może tylko tym, że jeden sprzedaje te gówno nielegalnie.
-Widzisz, miałem racje. Jesteś inteligenta. - Odparł, a ona uśmiechnęła się nieśmiało, niepasująco do wyuzdanego stroju jaki miała na sobie.
-Jest tu gdzieś studio tatuaży? - Spytał nagle.
-Tak, a co? - Podniosła brew.
-Zaprowadziłabyś mnie?

Za kilka godzin, około pierwszej w nocy piłkarz wrócił do domu i mógł się poczuć jak nastolatek, który ma awanturę, że wraca o takiej godzinie.
-Mesut! Gdzieś ty był! Czemu się nie odzywałeś!? Co się z tobą dzieje?! - Sergio objął go ramieniem.
-Martwiliśmy się. - Dodała Julita troskliwym tonem. - Co robiłeś?
-Nic. Idę spać. - Odparł beznamiętnie i wszedł po schodach na piętro. Julita zrobiła duże oczy, a Sergio zasłonił jej dłonią usta, żeby nie palnęła nic głupiego. Przyjaciel wiedział, co przeżywa, sam przechodził to samo, wtedy gdy Julita z dnia na dzień z nim zerwała. Jednak to była zupełnie inna sytuacja.
Mesut położył się na łóżko i skrzyżował ręce za głową. Następnie sięgnął na nocny stoliczek, żeby wziąć z niego zdjęcie. Położył je na drugiej poduszce, a sam położył się obok.
-Nigdy nie umiem bez ciebie zasnąć.
Kocham to zdjęcie *-*
Hej, witajcie :* W końcu udało mi się coś
napisać :) Mam nadzieję, że może być i spokojnie 
nie zrobię z Mesuta narkomana, ale po prostu się 
pogubi. A właśnie >>TU<< daje linka do mojej
podstrony/stronki informacyjnej. Na niej zamieszczam
terminy dodawania postów itp. Jak chcecie, to możecie
tam zajrzeć :) 
Pozdrawiam, Bunko :*

8 komentarzy:

  1. TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK ♥ Po pięciu tygodniach czekania wchodzę na bloga i NOWY ROZDZIAŁ ♥ Ty to kobieto potrafisz poprawić mi dzień ^^

    Co do rozdziału - smutny. Strasznie. Znowu myśląc o takim Mesucie w prawdziwym życiu zrobiło mi się strasznie źle, ale cóż :) Opisujesz to tak realistycznie i świetnie, że każdy poczułby się jak w realu. Ciekawa jestem co szykujesz dalej i jaki tatuaż zrobił sobie Özil... Stawiam na jej imię? Może datę? Czekam aż Delfina się obudzi (mam nadzieję, że jej nie uśmiercisz, chociaż nic nie narzucam :D) to Mesut wróci do normalności... :D Czekam z niecierpliwością!

    Pozdrawiam, Seramo (paranormal).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :* ślicznie się teraz nazywasz - Seramo :D jak skrót od Sergio i skrót od "te amo" :D avatar tak samo śliczny. :)

      Usuń
  2. U nas nowy rozdział. :) http://blaise-georgia.blogspot.com/
    Nie będziemy już powiadamiać.. Jeśli chcesz to zaglądaj, rozdział co 2 tygodnie ;)) ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog i bardzo fajnie piszesz :D Zapraszam do siebie http://nemesis17.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieto, kocham Cię! Ten rozdział jest niesamowity!!! Tak realistycznie opisany, stonowany, pełen uczuć... Uwielbiam go :) Zaczynam tęsknić za Delfiną ;c Jestem strasznie ciekawa jak to się wszystko potoczy, co stanie się z Mesutem.. bo zaczynam się o niego martwić.. Czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń

Miejsce na Twoje myśli o opowiadaniu.