Nie rozmawiajmy dzisiaj o nas.
-Wow! - wykrzyknęła radośnie, Delfina. - Jul, to na prawdę miłe, że tyle smakowitości przygotowałaś. A w dodatku całkiem sama! - uśmiechnęła się i spojrzała na partnera z którym przyszła - piłkarz pokiwał znacząco głową.
Julita już chciała przyjąć 'zasłużone' podziękowania, gdy wtem głos zabrał stoper.
-Wow! - wykrzyknęła radośnie, Delfina. - Jul, to na prawdę miłe, że tyle smakowitości przygotowałaś. A w dodatku całkiem sama! - uśmiechnęła się i spojrzała na partnera z którym przyszła - piłkarz pokiwał znacząco głową.
Julita już chciała przyjąć 'zasłużone' podziękowania, gdy wtem głos zabrał stoper.
-Prawdę mówiąc - odchrząknął. - Julita zamówiła katering z dowozem do domu... - gdy skończył, Julita spiorunowała go wzrokiem. Sergio podniósł pytająco brew, wówczas gdy młodsza siostra pękała ze śmiechu, ściskając kolano swojego ukochanego.
Mesut nie umiał oderwać od niej wzroku. Była taka piękna... tak jak na początku. Obejmował swoim piwnym wzrokiem jej całą osobę. Chłonął jej delikatny zapach perfum i jej każdy oddech. Napawał się każdą jej komórką ciała, nakręcając się jak karuzela, której nie da się zatrzymać.
Mesut nie umiał oderwać od niej wzroku. Była taka piękna... tak jak na początku. Obejmował swoim piwnym wzrokiem jej całą osobę. Chłonął jej delikatny zapach perfum i jej każdy oddech. Napawał się każdą jej komórką ciała, nakręcając się jak karuzela, której nie da się zatrzymać.
-Przepraszamy was na chwilkę. - wybąknęła za moment Julita, gwałtownie podnosząc się z krzesła i ciągnąc za ramię piłkarza.
-No, co? -wystękał cicho, gdy ciągnęła go do sypialni.
W sypialni Julita już nie udawała, że nic się nie stało.
-Co, jesteś zadowolony, że zrobiłeś ze mnie totalną idiotkę?! - warknęła, popychając go na łózko. - wieczór miał być miły, ale ty jak zawsze wszystko musiałeś spieprzyć!
-Oezu - zabrał głos Sergio, podnosząc się z pościeli. - przecież nic takiego się nie stało, powiedziałem tylko... - przerwała mu, grożąc mu przed twarzą palcem.
-Jeszcze jedno słowo! - wysyczała. - jak nic się nie stało?! Czy ty do jasnej cholery, słyszysz co mówisz?! Wyszłam przed własną młodszą siostrą i jej facetem na debilkę! Kretynkę! A ty mówisz po prostu: 'nic się przecież nie stało'!? W przeciwieństwie do ciebie, mnie obchodzi co myślą o mnie ludzie! A zwłaszcza bliscy!
-Och, nie rób z igły widły, Dżi. - odparł niewzruszony, nadal nie pojmując jak ważne jest dla niej zdanie jej siostry, zwłaszcza, dlatego, że przez tyle lat dawała jej zły przykład...
-Nie mów do mnie Dżi! Zwracaj się tak do swoich dziwek, a nie do mnie! - wrzasnęła.
Piłkarz poczuł jakby ktoś wbił mu przez plecy nóż w serce.
I wiedział kto był autorem tego ciosu - ukochana osoba - i to było najgorsze. W ciągu kilku sekund podniósł się z łóżka i wyszedł z sypialni.
Dopiero teraz Julita zrozumiała, że nie powinna była tego powiedzieć. Piłkarz zdradził Julitę - to potwierdzona informacja (nawet w mediach), jednak od tego czasu, gdy razem zamieszkali - rozstał się z hulaszczym stylem życia, a stał się chodzącym panem idealnym (choć nie dorastał do pięt Xabiemu, to się starał) i przykładnym partnerem i poniekąd też ojcem... Którym zawsze marzył zostać, jednak nigdy nie postrzegał na horyzoncie odpowiedniej kandydatki, która mogłaby podjąć się takiego zadania i urodzić mu zdrowego i ślicznego pierworodnego.
Pomyślał o Julicie... A teraz wszystko mu się rozmyło. Jak wycieraczki samochodowe rozmywają śnieg na przedniej szybie.
-Sergio? - za ściany, Julita usłyszała nagle głos swojej siostry. - Wychodzisz?
Rudowłosa nie miała siły się podnieść z łóżka. Czuła się okropnie. W ciągu ułamka sekundy, jednym zdaniem zniszczyła całą relację, którą zbudowali razem. Jej piegowate policzki aż płonęły ze wstydu. Jak mogłam tak powiedzieć? - pytała siebie, zakłopotana. Jedna - jeszcze - tyci łza zawisła na jej długich rzęsach.
-Gdzie idziesz? - ciepły głos Delfiny, próbował ocieplić wychłodzony nastrój Sergio. - Coś się stało?
Julita wsłuchiwała się w tą rozmowę w której piłkarz uczestniczył, tak jakby nie uczestniczył. Jego odpowiedzi były lakoniczne i pozbawione jakiegokolwiek sensu.
-Może, usiądziemy i pogadamy na spokojnie? - pytała tancerka. Mesut prawdopodobnie przyglądał się całej sytuacji z boku, swoimi bystrymi oczyma, by w odpowiedniej chwili włączyć się do rozmowy i dorzucić coś użytecznego. Nie ważne, że się nie odzywał, jakby go to guzik obchodziło, sama jego obecność i pełen tkliwości wzrok, uśmiech i gesty, sprawiały, że uczestniczył w tej szeptaninie i wnosił do niej coś w rodzaju ciepła.
Inicjatorka tej kolacji, postanowiła wstać, co okazało się nie takie proste. Uginały się pod nią kolana, a głowa nagle stała się zaskakująco ciężka. Podtrzymując się ściany wszystkimi dziesięcioma palcami, ruszyła w kierunku swoich gości. Jednak w samych drzwiach do sypialni zatrzymał ją widok zapinającego kurtkę Sergio, który po czym uchylił drzwi wyjściowe i zniknął w mroku nocy i iluminacji gwiazd.
Wówczas zostawiła za sobą bariery, które ją krępowały i wybiegła za nim.
Gdy stanęła za nim i objęła się instynktownie ramieniem, on obdarzył ją zgasłym spojrzeniem, jednak nic nie powiedział. Za bardzo miał zgniecione serce, żebra, płuca, gardło i całą resztę. Nie było słów, które mógłby, wtedy wypowiedzieć. Nie istniała reakcja słowna, która wyraziłaby trafność i sens, który zniknął jak mara senna. Nie było słów, które powinny wtedy paść.
Krajobraz nocy może i był czarujący, wraz z tymi płatkami śniegu, płynącymi i tańczącymi na wietrze, wraz z gwiazdami, świecącymi punkcikami, wraz z przedświątecznym klimatem, opatulającym wszystkich i wszystko. Taka była ta noc - magiczna.
Pomiędzy tymi dwojga, tańczyły iskry miłości i złości. Te same iskry odbijały się w ich zaszklonych oczach. Każdy z nich, jak i Sergio, tak i Julita krzyczeli w sobie: mów do mnie! Kochaj mnie! Nie opuszczaj mnie!
Ale zamiast tego z ich ust wychodził tylko wydech ciepłego powietrza z płuc.
-Wychodzisz? - szepnęła z chrypką Julita. - Myślałam, że zjemy razem... Dokąd idziesz?
Starała się nie myśleć o swojej beznadziejnej sytuacji, a stwarzać pozory spokojnej i wyluzowanej. Jej wiotkie ciało chwiało się pod wpływem podmuchu wiatru. Sergio to zauważył. Innego razu, zamknąłby ją w swoich męskich ramionach...
Innego razu.
-Do swoich dziwek. - przemówił. Jego słowa skrystalizowały się w lód, który po czym rozbił się z hukiem i uderzył w kruchą Julitę, która również się rozbiła. - wracaj do domu, bo się przeziębisz.
Jego ostatnie słowa brzmiały w uszach Julity tak zimno, tak beznadziejnie, tak okropnie, jakby życzył jej przeciwnie: żeby tam zamarzła i zmieniła się w bryłę lodu, bez uczuć.
Odszedł, nie rozglądając się za siebie.
Nie można powiedzieć, że spędzili miło wieczór. Siedząc i jedząc przepyszne potrawy, nie odzywali się prawie wcale. Było jak na stypie, brakowało tylko trupa. Delfina pocieszała siostrę, Mesut zaparzył im herbatę i obiecał, że porozmawia z Sergio. Nieco później rozstali się w tym samym miejscu, gdzie ostatni raz widziała swojego ukochanego.
Gdy dom pozostał cichy i pusty, Julita zdmuchnęła świece, resztę jedzenia wyrzuciła, pozbyła się ubrania i odziała się w coś na wzór koszuli nocnej. Przed samym snem - zajrzała jeszcze do swojego Aniołka. Spała spokojnie, oddychając równym rytmem, a w małych pulchnych rączkach ściskała króliczka.
Gdzie był wtedy Sergio? Co robił? Co czuł? Były to tylko nieliczne pytania z miliona, którymi zaprzątała sobie głowę, rudowłosa. Zamykając po cichu drzwi z sypialni dziewczynki, wymknęła się na korytarz, a później do własnej sypialni.
"Gdzie jesteś? Martwię się."
Wstukała zręcznie te kilka słów w telefon i wybrała "wyślij".
Leżała czujnie, wpatrując się w ciemność. Nie mogła zasnąć, zanim nie odczyta od niego wiadomości, która wcale nie powinna przyjść. Zasłużyła sobie na cierpkie czekanie. Była tego świadoma, że nie odpisze, jednak ciągle oczekiwała na przebłysk światła telefonu, który oznajmi o przychodzącym połączeniu. Nie umiała spać, całą noc dręczyły ją diabelskie dreszcze... A to tylko przez mężczyznę. W końcu też zasnęła. Gdy się obudziła, było rano. Całą noc nikt tutaj nie spał, całą noc miejsce obok było puste...
*ŁAPIE BUZIAKA* |
Witajcie! ♥ W końcu odważyłam się tutaj znowu coś napisać... minęło tyyyle czasu,
gdy ostatni raz tutaj byłam. Wybaczcie. Szkoła sprawiła, że stałam się niewolnikiem
własnego umysłu czy coś w ten deseń.
Rozdział może trochę różni się od pozostałych, ale od jakiegoś czasu
piszę wiersze i to może efekt tego :) Jeśli coś będzie niezrozumiałe, to piszcie.
Moje wymysły chyba tylko ja rozumiem i tylko dla mnie są logiczne :P
Dobrze, będę już kończyć, bo zbliża się godzina 00:00
Do zobaczenia. Mam nadzieję, że został z Was, chociaż ktoś jeden.
-Wasza Bunko
"Mam nadzieję, że został z Was, chociaż ktoś jeden." ?! Jak śmiesz! Cała nasza e-relacja została zburzona, bo uważasz, że mogłabym opuścić Twoje opowiadania oraz Delfinę, Mesuta, Julitę i Ramosa?! Zrobiło mi się smutno ;< Naprawdę ;<
OdpowiedzUsuńRozdział cudownyyyyy! ♥ Ah, jak ja długo czekałam na kontynuację aż tu pewnego cudownego poranka wchodzę sobie i jest ♥ ha! Wszystko jest świetne, cudowne, niepowtarzalne i całkowicie zrozumiałe :3 Julita nie powinna tego mówić, ale wierzę, że Sergio jej wybaczy... Chociaż za to, że zrobiłaś z Sergio taką świnię powinnam Cię ukatrupić ;<
Czekam na nowe rozdziały (nie tylko tutaj!) i pozdrawiam! :3
PS. Szkoła jest straszna i zabija wenę jak nic innego...
Sorki :C to przez kompleks niższości.
UsuńAle się cieszę ze jesteś <3 i mam nadzieję, ze odbuduje jakoś nasza e-relacje :) np. poprzez nowe rozdziały :)
pozdrowki :*
witamy z powrotem ;) !
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, choć smutno mi się zrobiło po jego przeczytaniu ;c
pozdrawiam i czekam na kolejny ;> /K.
Dziękuję :) :*
Usuń